WYWIADY

Wywiad z Markiem Tornillo. Wokalista Accept o AI i nowym albumie „Humanoid”

Accept 2024
Koncert zespołu Faun

Jesteśmy świeżo po premierze „Humanoid” – siedemnastego albumu studyjnego w dorobku Accept. I chociaż zdążyliśmy się już zapoznać z wydawnictwem, to krążek wciąż pozostawia za sobą kilka pytań. Jaki jest stosunek zespołu do sztucznej inteligencji? Co inspiruje muzyków – fikcja czy doświadczenie? Jakie historie skrywają się za poszczególnymi singlami? Z odpowiedziami nadchodzi Mark Tornillo – wokalista legendarnej formacji.

Mark Tornillo
Mark Tornillo
Fot. Christoph Vohler

Gdy po raz pierwszy usłyszałam o albumie, moją pierwszą myślą było skojarzenie ze sztuczną inteligencją. Porozmawiajmy o tym – jaki jest Twój stosunek do wykorzystywania AI w tworzeniu nowej muzyki?

Mark Tornillo: Szczerze mówiąc – nie jestem zbyt wielkim fanem. Sztuczna inteligencja może być wykorzystana do wielu celów. Jeśli chodzi o tworzenie muzyki – wiesz, mogę tworzyć teksty, brzmienie i wykreować to bez potrzeby zaangażowania innych muzyków, czyli wręczyć finalny produkt. Nie sądzę, żeby to było dobre dla społeczności muzycznej, a szczególnie dla samych muzyków. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób to ma działać. Nie wiem, mógłbym stwierdzić, że powinna być nad tym większa kontrola. Ale nawet jeśli nad tym panujesz – co z graniem w prawdziwym życiu? Na scenie umieścisz androidy do grania muzyki lub DJ-a – mam mieszane uczucia co do całej akcji. Tak jak powiedziałem – to może być użyte w dobrą stronę – do celów osobistych, ale też może być wykorzystane do osobistego wzbogacenia się, i mieć gdzieś, jak to oddziałuje na innych. Zobaczymy.

Jakbyś się czuł, gdyby ktoś stworzył utwór Accept w oparciu o sztuczną inteligencję? Przykładowo – użyłby próbki Twojego głosu? Byłoby to interesujące czy przerażające?

Byłoby to złe. Musi istnieć jakiś rodzaj praw autorskich i praw własności intelektualnej, który by to regulował. Jeśli założymy, że spróbujesz stworzyć nowy album czy nagranie z użyciem głosu Ronniego – jego nie ma z nami, więc nie może się skarżyć na to, ale jego spadkobiercy wciąż są i mogą się z tym nie zgadzać. I myślę, że powinny należeć im się tantiemy za to. Nie jestem wielkim fanem całego przedsięwzięcia. Słyszałem kilka nagrań stworzonych przez GPT, czy czymkolwiek do diabła to jest. Natknąłem się na nagranie głosu Bona Scotta, i pomyślałem, że tak – to brzmi jak on. Ale to nie jest on. Więc – nie wiem. Tak jak powiedziałem, nie wiem co sądzić o całej akcji. Nie jestem wielkim fanem.

Kolejne ogłoszenia Mystic Festival 2024. Accept i Life of Agony w Gdańsku

Przejdźmy zatem do utworu tytułowego. „Humanoid” – to fikcja czy przepowiednia? A może odniesienie do aktualnych czasów?

Wolf (Hoffmann, przyp. red) wpadł na pomysł, żeby zatytułować album „Humanoid” i napisać do tego muzykę. I wiesz, oczywiście – miało to dotyczyć w jakimś sensie sztucznej inteligencji. Więc dał mi przestrzeń na stworzenie tekstów. Jeśli oglądałaś kiedykolwiek „Star Trek: Next Generation”, to Borg porusza się wielkim sześcianem. A oni są po prostu bandą androidów napędzanych przez komputer. Próbowali pozyskać nowych ludzi, łapali ich i wszczepiali im implanty, by przemienić ich w swoich niewolników. Więc tak – to jest kierunek, w którym podąża ten utwór. Wiesz, to jest po prostu dodawanie od siebie i tworzenie więcej. Czy powinno to pójść w tę stronę? Kto wie? Ja nie wiem – tylko opowiadam historię. To naprawdę przerażające poziomy. Ale można je też wykorzystać w dobrym celu.

Na najnowszym albumie mamy utwór „Frankenstein”, czyli odniesienie do starego potwora. Jednocześnie mamy „Humanoid”, który nawiązuje do współczesności. Czy to celowy zabieg, mający na celu porównanie dwóch stworzeń z różnych czasów?

Z radością odpowiem, że tak. Ale mieliśmy szczęście. „Frankenstein” to utwór, który stworzyli Uwe (Lulis, przyp. red) i Wolf, a tytuł figurował jako nazwa robocza. Na początku stwierdziliśmy, że nie możemy tak zatytułować kawałka – w końcu jest już milion utworów z tą nazwą, więc musieliśmy wymyślić lepszy pomysł. I próbowaliśmy. Kilka razy starałem się napisać to na nowo, jednak z każdą próbą nagrania wszyscy twierdzili: „Tak, to naprawdę dobre, ale Frankenstein prezentuje się o wiele lepiej”. Po prostu to było jak cios w twarz. Zaakceptowałem tę opinię, więc wróciłem do szkiców. Stwierdziłem, że jeśli mam to zrobić, to opowiem historię z punktu widzenia potwora, a nie doktora czy ludzi z miasteczka, którzy się go bali. To właśnie potwór nie miał nic do powiedzenia w tej kwestii. Biedny koleś – był martwy. I nagle przywracają go do życia, a on nawet nie wie, kim do diabła jest. Rodzą się pytania: „Co ja tu robię? Gdzie ja jestem?”. I odkrywa, że wszyscy go nienawidzą. Jednak jest szczęśliwy, że po prostu żyje. Więc mamy to – to świetnie wpasowuje się w sprawę AI. Mamy analogowego potwora Frankensteina i cyfrowego potwora AI.

To interesujące spojrzenie. Co z „Ravages Of Time”? Czy tutaj mamy do czynienia z osobistą spowiedzią? A może to fikcyjna historia?

To jedno i drugie. Mam na myśli, że wersy są w pewnym sensie fikcyjne, ale historia jest prawdziwa dla nas wszystkich. Starzejemy się, i choćbyś się bardzo starał, nigdy nie staniesz się młodszy. Starasz się zachować młodość, i ja wpisuję się w tę kategorię. Za miesiąc kończę 70 lat. I nie czuję tego, nie zachowuję się tak. I nie mam zamiaru się temu poddawać. Ale wiesz, są pewne charakterystyczne rzeczy – patrzysz w lustro i widzisz kolejne linie zmarszczek na swoim ciele, i niewiele możesz z tym zrobić. To właśnie tytułowe „Ravages Of Time”.

Piękna opowieść. W takim razie zmiana klimatu – jakie jest znaczenie i historia skrywająca się za „Straight Up Jack”?

„Straight Up Jack” to kawałek, do którego po prostu napisałem tekst. Wysłałem go Wolfowi, spodobał się mu i napisał cały utwór. Ale tu w zasadzie nie chodzi tak bardzo o picie. Tu chodzi o brak fanaberii. Nie jestem fanem zbędnych ozdób – nie chcę koktajlu z mini-parasolką i innymi dodatkami tego typu. Po prostu chcę dostać go takim, jakim jest. Piwo – i tyle. Koniec historii. To samo dotyczy drugiego wersu – jeśli masz zamiar opowiedzieć mi historię, zrób to. Nie owijaj w bawełnę i nie rozciągaj tej opowieści. Dotrzyj do sedna, do puenty. Wiesz, o to chodzi w tej piosence – o bezpośredniość.

„Humanoid” zawiera 12 nowych utworów. Czy jest między nimi jakieś szczególne powiązanie? Coś na zasadzie albumu koncepcyjnego? Czy niekoniecznie?

To nie ma być album koncepcyjny, chociaż niektórzy sobie tak go wyobrażali. Moglibyśmy go takim uczynić, gdybyśmy poszli w stronę sztucznej inteligencji, bo jest wiele więcej do napisania na ten temat. Ale jednym ze względów, w którym nie jest to album koncepcyjny, jest to, że wszystkie kawałki odnoszą się do aktualnych wydarzeń lun czegoś osobistego – dla ciebie, dla nas. W pewnym sensie można by było go tak postrzegać, ale to nie był zamysł.

W takim razie jak wyglądał proces twórczy nad albumem? Macie jakieś swoje specjalne „rytuały”, które mogłyby pobudzić waszą wenę?

Nie – każdy utwór powstaje w inny sposób. Nie mamy określonej formuły – czasami Wolf napisze muzykę i podeśle ją do mnie. Innym razem ja napiszę teksty, wyślę dalej, a on stworzy do tego muzykę. Czasami chłopaki spotkają się w tym samym pomieszczeniu i stworzą utwór wspólnymi siłami. Nie ma co, to jedyna dobra rzecz w technologii – możemy się spotkać, nie będąc w tym samym stanie czy nawet na tym samym kontynencie, ale wyciągnąć swoje pomysły i wcielić je w życie, nie przebywając w tym samym pomieszczeniu. A kiedy spotykamy się wszyscy, by nagrywać, wtedy jesteśmy wszyscy razem. Więc wiesz – nie ma zasady, ustawionego procesu. Każda piosenka ma coś innego w sobie.

Fanpage zespołu Accept: https://www.facebook.com/accepttheband

Jesteś w stanie wyłonić swojego faworyta z dwunastu nowych utworów?

To trudne. Myślę, że przekonam się, gdy zaczniemy grać utwory na koncertach. Jak dotąd jedynym kawałkiem, który zaprezentowaliśmy na żywo, jest „Humanoid” na rejsie Monsters Of Rock, ponieważ właśnie wyszedł. Mamy teraz próby, pojedziemy do Ameryki Południowej. Pod koniec tygodnia przekonamy się, ale naprawdę lubię „The Reckoning” czy „Ravages Of Time”. Wiem, że na pewno zaśpiewam to na żywo. Może nie szczególnie na festiwalach, ale na koncertach headlinerskich. To się jeszcze okaże, który kawałek stanie się moim ulubionym. Ale lubię je wszystkie. To trochę tak, jakby chciało się wybrać swoje ulubione dziecko.

Na sam koniec muszę wspomnieć o Waszej stronie internetowej – to był świetny pomysł, by stworzyć „Humanoid Experience” z różnymi ciekawostkami dotyczącymi wydawnictwo. Kto wpadł na ten pomysł?

To wszystko dzięki managementowi oraz ludziom od social media. Chciałbym powiedzieć, że maczałem w tym palce – ale nie. Ale tak, totalnie się z tobą zgadzam. Wersja interaktywna jest świetna. I wiesz, można tam odkrywać naprawdę wiele skarbów dotyczących piosenek i wygrać pewne ciekawe rzeczy.

Link do strony: https://accept-humanoid.vercel.app/

Dzięki, ode mnie to wszystko! Zarówno nowy album, jak i twórczość Accept jest świetnym przykładem, że łączy przeszłość z teraźniejszością oraz różne pokolenia.

Dzięki wielkie. I tak, myślę, że muzyka w pewnym sensie łączy pokolenia. Zawsze to widzimy, gdy jeździmy na występy i festiwale, a tam są rodziny z dziadkami i wnukami, a także wszystkimi pokoleniami pomiędzy. To niesamowite.

Do zobaczenia na Mystic Festivalu!

Podobne artykuły

Interview: Ross Dolan (Immolation)

Michał Bentyn

Irańskiemu zespołowi Confess nie grozi egzekucja. Wywiad z Nikanem, członkiem zespołu.

Lena Knapik

„Chodź, zrobimy kapelę, ale taką szczerą” – wywiad z Pawłem Gładyszem (Transgresja), część 2

Paweł Kurczonek

Zostaw komentarz