20 sierpnia, dokładnie dwa tygodnie po świetnym koncercie formacji Exumer i Hirax, warszawski klub Hydrozagadka ponownie gościł na swojej scenie klasyków thrash metalu. Tym razem gwiazdą wieczoru byli Amerykanie z Heathen, a towarzyszyły im zespoły Rascal, Hellhaim i Prestige. O tym, w jakiej formie byli poszczególni wykonawcy, przeczytacie w poniższej relacji.
Sprawdź też inne relacje z thrash metalowych koncertów na naszych łamach:
- Profanacja w Warszawie. Relacja z koncertu Suicidal Angels (10.03.24)
- Relacja z koncertu Thrashing Carnival (09.02.2024). Karnawał nie tylko thrashowy
- Najdziwniejszy metalowy koncert w Polsce? Relacja z 8 Wheels of Steel (Warszawa, 19.01.24)
Rascal – wschodząca gwiazda polskiego speed metalu
Koncert rozpoczął się punktualnie o 19:30, startując co do minuty zgodnie z opublikowaną wcześniej czasówką. Jako pierwsza na deskach klubu Hydrozagadka zaprezentowała się młoda nadzieja polskiej sceny oldschoolowego heavy/speed metalu – warszawski Rascal. Panowie mają za sobą bardzo udany, ale i mocno pracowity okres – pod koniec zeszłego roku wydali bardzo dobrze przyjęty debiutancki album „Lost Beyond Reason”, intensywnie promowali go koncertami, m.in. u boku hiszpańskiego Hitten, zwyciężyli też w konkursie Road to Mystic Festival, dzięki czemu w czerwcu wystąpili na największej polskiej metalowej imprezie.
A jak wypadli we wtorek w Warszawie? Miałem już okazję widzieć „Łobuzów” w akcji, więc wiedziałem czego się po nich spodziewać i zaskoczenia nie było. Bardzo klasyczne szybkie riffy, wirtuozerskie solóweczki, rozpędzona, naprawdę potężnie brzmiąca (i bardzo dobrze nagłośniona!) sekcja rytmiczna, mieszanka numerów z najnowszego albumu i wcześniejszej (moim zdaniem nawet lepszej od longa) EP-ki zespołu – wszystko się tam zgadzało i bardzo przypadło mi do gustu.
No, prawie wszystko. Jeśli do czegoś, czy raczej kogoś miałbym się przyczepić w kontekście występu Rascala, byłby to wokalista zespołu, Kacper Pędziszewski. Dysponuje on naprawdę dobrym głosem, ale tego wieczoru ewidentnie nie był w najlepszej kondycji. Dodatkowo potrafił irytować trochę zbyt „gwiazdorską” konferansjerką między kawałkami. Rozumiem, że rola lokalnego zespołu otwierającego koncert legendy nie należy do łatwych, ale zapewniam, że rzucanie średnio śmiesznymi żartami nie pomaga w zawładnięciu publicznością, a usilne zachęcanie do zrobienia ściany śmierci, gdy w młynie pod sceną bawi się jakieś pięć osób, brzmi wręcz karykaturalnie.
Pomimo naprawdę dobrego występu, Rascal miał pewien problem z rozruszaniem publiczności i wydaje mi się, że świadomy tego Kacper próbował trafić do niej aż „za bardzo”. Frekwencja podczas pierwszego z czterech koncertów wieczoru też nie powalała (ludzie zaczęli w większej liczbie schodzić się dopiero na następny zespół) i mam silne wrażenie, że Rascal zaprezentowałby się dużo lepiej, gdyby grał później, a pod sceną miał więcej „swojej” publiki. Bo że jest to kapela z potencjałem na naprawdę świetne sztuki, to wiadomo nie od dziś i koncert w Hydrozagadce w pełni to potwierdził pomimo wspomnianych niedociągnięć.
Lista utworów Rascal według serwisu Setlist.fm: https://www.setlist.fm/setlist/rascal/2024/klub-hydrozagadka-warsaw-poland-1b52a984.html
Hellhaim – doświadczenie, charyzma i scenowe obycie
Drugim przedstawicielem lokalnej sceny, który wystąpił przed Heathen, był zespół Hellhaim. To formacja z niemałym stażem, bo istniejąca już 15 lat i sporo koncertująca, a jednak w odróżnieniu od Rascala jakoś jeszcze nigdy nie udało mi się jej zobaczyć na żywo. Grupa sama definiuje swoją twórczość jako „extreme heavy metal” i muszę przyznać, że połączenie klasycznego grania z mocniejszymi odmianami metalu jest w jej wykonaniu wyjątkowo smakowite.
Podstawa muzyki Hellhaim to staroszkolne riffowanie w duchu Judas Priest, miejscami zahaczające o thrash, a nawet… death metal. Czysty głos Mateusza Drzewicza ciekawie uzupełniają growle basisty Michała Białasa, a w jednym z utworów pojawił się nawet gościnnie damski wokal. Ponownie muszę też pochwalić sekcję rytmiczną i nagłośnienie tejże – szczególnie dobrze słyszalny bas nadał koncertowemu brzmieniu Hellhaim sporo głębi i soczystości. Wspomniany Mateusz jest też świetnym, charyzmatycznym frontmanem, od którego Kacper z Rascala mógłby wziąć kilka lekcji w temacie tego, jak bez zadęcia i przesadnego manieryzmu nawiązać dobrą relację z publicznością. Klasa.
Hellhaim wypadł w Hydrozagadce bardzo przekonująco i chętnie zobaczę chłopaków w akcji ponownie. Okazja ku temu nadarzy się już 25 października, bo właśnie wtedy zagrają na Metal Kommando Fest V w VooDoo Club w towarzystwie m.in. Azarath i Voidhanger. Koniecznie zajrzyjcie na ten mini-festiwal, bo jego poprzednie edycje były naprawdę świetne!
Lista utworów Hellhaim według serwisu Setlist.fm: https://www.setlist.fm/setlist/hellhaim/2024/klub-hydrozagadka-warsaw-poland-b52a986.html
Prestige – czy pierwszy koncert Finów w Polsce okazał się historyczny?
Kwadrans po godzinie 21 byliśmy już w połowie naszego małego metalowego maratonu, a na scenie instalował się zespół Prestige z Finlandii. Kariera tych weteranów thrash metalu z Tampere zaczęła się w 1987 r., ale grupa nigdy nie osiągnęła spektakularnego sukcesu i znana jest raczej tylko garstce największych maniaków gatunku. Dla mnie też było to pierwsze spotkanie z jej muzyką i niestety nie zaczęło się ono zbyt dobrze…
Tuż przed występem Finów odmówił posłuszeństwa sterownik oświetlenia sceny, przez co pierwsze dwa kawałki odegrali przy migającym bez przerwy stroboskopie, który po głośnych protestach publiczności oraz samego zespołu zastąpiono jednolitym czerwonym światłem, towarzyszącym Prestige już do końca setu.
Pod względem czysto muzycznym było przyzwoicie, ale nie zachwycająco. Finowie grają dość toporny, niewyrafinowany thrash, trochę przywodzący na myśl starą niemiecką szkołę, jednak mniej agresywny i brutalny niż np. pierwsze dokonania Kreatora czy Sodom. W miarę fajny, jednak na kolana nie rzucający. Dodatkowo, o ile podczas dwóch poprzednich występów tego wieczoru bardzo podobało mi się brzmienie gitar basowych, mam wrażenie, że na koncercie Prestige bas wysunięto na pierwszy plan aż za bardzo. Dziwnie brzmiący, irytująco brzęczący instrument Aku Kytöli często przykrywał dźwięk gitar, co nie pomagało w pozytywnym odbiorze całego występu.
Miał on jednak też dobre momenty. Mocarne „You Weep” z najnowszej płyty czy dynamiczny „Offender” z albumu „Parasites in Paradise”, wydanego w 1992 r. zanim grupa zawiesiła działalność na prawie 15 lat, zrobiły naprawdę fajne wrażenie. Muzycy Prestige, dla których był to pierwszy koncert w Polsce w historii zespołu, niedostatki oświetleniowo-brzmieniowe nadrabiali dynamiką oraz humorem i chyba bawili się na scenie Hydrozagadki całkiem nieźle. Publiczność ostatecznie w sumie też, choć nie da się ukryć, że był to jednak najsłabszy występ całego wieczoru.
Lista utworów Prestige według serwisu Setlist.fm: https://www.setlist.fm/setlist/prestige/2024/klub-hydrozagadka-warsaw-poland-352a987.html
Heathen – melodie, energia, klasyki stare i nowe
Przeciętny koncert Prestige był tylko ciszą przed burzą, którą rozpętali poganie z San Francisco. Przyznam, że twórczość Heathen poznałem stosunkowo późno na swojej metalowej drodze, bo dopiero po wydaniu ich pierwszego poreaktywacyjnego longplaya „The Evolution of Chaos” z 2010 r. Krążek ten promowali trasą z Overkill i Destruction, która zawitała nawet do warszawskiej Stodoły, a ja cały koncert Heathen przesiedziałem wówczas w barze, czego obecnie naprawdę bardzo, bardzo żałuję.
Amerykanie robią na żywo wrażenie. Trwający około godzinę występ zawierał niemal wszystko, co w ich muzyce najlepsze – kawałki z debiutu oraz kultowej „dwójki”, „Victims of Deception”, wspomnianego „The Evolution of Chaos” czy wreszcie garść numerów z najnowszej płyty, „Empire of the Blind”. W świetnej formie byli instrumentaliści grupy, a w nawet jeszcze lepszej wokalista David White.
Warto zwrócić uwagę, że jego głos to nie typowe thrash metalowe darcie japy, a raczej wysoki, melodyjny śpiew, co całą muzykę Heathen sytuuje moim zdaniem bliżej heavy/thrashu niż typowego brzmienia z Bay Area, do jakiego przyzwyczaiły nas zespoły takie jak Slayer, Testament czy Exodus (w którym zresztą udziela się współzałożyciel Heathen, Lee Altus). Wprawdzie początkowo White’a było trochę słabo słychać, bo brzmienie pierwszej części koncertu zupełnie zdominowały bardzo głośne gitary, jednak po jakimś czasie realizator w miarę opanował sytuację, a z każdym kolejnym numerem było tylko lepiej.
Zarówno zespół, jak i publiczność pod sceną powoli się rozkręcali, a to, co najlepsze, Heathen zostawiło fanom na koniec. Po brawurowo wykonanym „Death by Hanging” z pierwszej płyty David White zszedł na chwilę za kulisy, a z głośników popłynął monolog nawiedzonego kaznodziei, czyli kultowe intro do otwierającego drugą płytę zespołu „Hypnotized”. Po nim usłyszeliśmy jeszcze największy hicior z ostatniego krążka Heathen, „The Blight”, a na zwieńczenie wieczoru – powrót do 1987 r. i chyba najbardziej rozpoznawalny utwór grupy, „Goblin’s Blade”. Same klasyki, możnaby rzec, choć nie będę ukrywał, że pewien niedosyt pozostawił u mnie brak w setliście fenomenalnego „Arrows of Agony” z mojego ulubionego, trzeciego albumu Heathen, wspomnianego już tu kilkakrotnie „The Evolution of Chaos”.
Pomimo tego, że koncert Heathen był najgorzej nagłośnionym ze wszystkich czterech występów wieczoru, nie mogę ostatecznie nie uznać go za bardzo udany. Energia płynąca od niemłodych już przecież panów na scenie udzieliła się ludziom zgromadzonym na sali, którzy stawili się w Hydrozagadce stosunkowo licznie, zwłaszcza biorąc pod uwagę niespecjalną pogodę, sezon urlopowy i dość późną godzinę startu imprezy w dzień powszedni. Do tego prawie idealny dobór utworów zapewnił miłośnikom bardziej melodyjnej, a mniej brutalnej odsłony thrash metalu moc wrażeń.
Lista utworów Heathen według serwisu Setlist.fm: https://www.setlist.fm/setlist/heathen/2024/klub-hydrozagadka-warsaw-poland-2354b4ff.html
Podsumowanie – thrash metal w Hydrozagadce wczoraj (czyt. dwa tygodnie temu) i dziś
We wstępie do niniejszego tekstu wspomniałem o odbywającym się dokładnie dwa tygodnie wcześniej, również w Hydro, koncercie formacji Hirax i Exumer. Ten sam klub, ten sam organizator (czyli Knock Out Productions – piękne dzięki za zaproszenie!), klasyczne thrash metalowe kapele w składzie, nie sposób więc uniknąć porównań pomiędzy obiema imprezami.
Przede wszystkim pokazały one jak różne mogą być oblicza teoretycznie tego samego podgatunku muzyki. Hirax i Exumer zaimponowali wściekłością i agresją, a w moshpicie jeńców nie brano. Panowie z Heathen z kolei zaprezentowali więcej heavy metalowej melodyki i kunsztu technicznego, a publiczność może bawiła się dużo mniej żywiołowo, ale chyba na swój sposób równie dobrze.
Sam Knock Out, już od dawna jedna z czołowych polskich agencji koncertowych specjalizujących się w ciężkim graniu, w obu przypadkach stanął na wysokości zadania jako organizator. Wszystkie występy rozpoczynały się i kończyły według założonego planu, a nieliczne problemy techniczne (zwłaszcza podczas setów Heathen i Prestige) nie zatarły ogólnego pozytywnego wrażenia. Dobra robota, do zobaczenia następnym razem!