Listopad w tym roku zapowiada się niezwykle smakowicie, jeśli chodzi o premiery nowych albumów metalowych i rockowych. Stara gwardia z pewnością nie może doczekać się dość niespodziewanie zapowiedzianego albumu AC/DC czy kolejnego koncertowego krążka Iron Maiden.
Miłośnicy nietypowego brzmienia z pewnością łakomym okiem spojrzą na kolejną płytę islandzkiego Sólstafir, a thrasherzy z całego świata wiedzą już, że i tak najlepszy będzie kolejny album Sodom. Co w metalowym światu przyniesie nam listopad? Zapraszamy do subiektywnego przeglądu najciekawszych premier!
Sprawdź wydawnictwa, które ukazały się w poprzednich miesiącach:
- Muzyka rockowa i metalowa – premiery płyt we wrześniu 2020, na co czekamy?
- Premiery metalowych albumów w sierpniu 2020. Co warto posłuchać?
- Heavy metalowe premiery w lipcu 2020 – na co zwrócić uwagę?

Eternal Idol – „Renaissance” – premiera 6 listopada
Nazwa tego zespołu niewiele mówi? A Rhapsody albo Rhapsody of Fire? Już na pewno bardziej. Eternal Idol to skład, którego liderem jest Fabio Lione. To włoski wokalista, który wszystkim fanom power metalu jest doskonale znany właśnie z wieloletnich i pełnych sukcesów występów z Rhapsody/Rhapsody of Fire.
W nowym zespole (ten działa od 2016 roku, ma na koncie jedną płytę studyjną) nie zmienił jednak zasadniczo stylu swojej twórczości – nadal jest to symfoniczny power metal. Warto odnotować, że Fabo wokalnie wspiera wokalistka – Claudia Layline.
Muzycy Eternal Idol zapewniają, że „Reneaissance” to płyta, którą od zawsze chcieli nagrać – bez żadnych kompromisów, świetnie brzmiąca, dokładnie zaplanowana, z rewelacyjnymi partiami wokalnymi. Jakość tych ostatnich w rozmowach podkreślał gitarzysta składu, czyli Nick Savio znany z występów w zespole Hollow Haze.
Słuchaczom udostępniono już dwa single z nowej płyty Eternal Idol. Pierwsze wrażenia? Fanem symfonicznego power metalu nie byłem i po ich przesłuchaniu raczej nim nie zostanę. Jestem jednak pewien, że miłośnicy tego gatunku powinni być usatysfakcjonowani.

Fates Warning – „Long Day Good Night” – premiera 6 listopada
O amerykańskim zespole Fates Warning można bez większej przesady powiedzieć jako o jednym z pionierów i prekursorów metalu progresywnego. Zespół działa od pierwszej połowy lat 80., a na koncie ma dwanaście albumów studyjnych. Na 6 listopada 2020 roku zapowiedziano premierę trzynastej płyty w dorobku Fates Warning, czyli „Long Day Good Night”.
Prace nad albumem zaczęły się mniej więcej w połowie 2019 roku, a głównymi autorami są Jim Matheos, czyli jeden ze współzałożycieli zespołu, a także Ray Adler – wokalista. Muzycy podkreślają, że płyta jest bardzo zróżnicowana i na pewno pod względem stylu będzie wyróżniać się spośród pozostałych albumów Fates Warninig. Co to w praktyce oznacza, przekonamy się już niebawem.
Warto odnotować też, że album trwa ponad 72 minuty i jest zdecydowanie najdłuższy w całej dyskografii zespołu. Jeśli płyta okaże się dobra, szykuje się potężna progmetalowa uczta!

Sólstafir – „Endless Twilight of Codependent Love” – data wydania 6 listopada
Trudno obok muzyki Sólstafir przejść obojętnie. Zespół zaczynał od black metalu, ale dziś trudno jednoznacznie sklasyfikować ich brzmienie jako metal w ogóle. Zawiera na pewno jego elementy, ale obok nich występuje elektronika, brzmienia folkowe czy po prostu rockowe. Wszystko to sprawia, że twórczość Sółstafir jest niezwykle oryginalna, a po ich najnowszej płycie, czyli „Endless Twilight of Codependent Love” można spodziewać się wszystkiego.
Sami muzycy zapowiadają jednak, że album ma być dość ciężki i zadziorny. Wszystko dlatego, że pierwszy raz od dawna komponowali przede wszystkim na gitarach, a nie na instrumentach klawiszowych. W sieci można posłuchać pierwszych singli z nowej płyty Sólstafir i… no cóż, faktycznie pojawiają się ostrzejsze momenty, ale obok nich również te niezwykle delikatne i liryczne. Jednym zdaniem – nikt nie powinien czuć się zaskoczony tym, że Sólstafir na płycie „Endless Twilight of Codependent Love” będzie zaskakiwać. Efekt w całości poznamy 6 listopada.

AC/DC „Power Up” – ukaże się 13 listopada
Plotki o tym, że AC/DC, australijska legenda gitarowego grania, pracuje nad nową płytą, pojawiały się już od kilku lat. A to gdzieś zrobiono muzykom zdjęcie, jak wchodzą do studia, a to ktoś przypadkowo lub celowo „chlapnął”, że Angus Young i spółka nad czymś pracują. Coś ewidentnie wisiało w powietrzu! Na początku października wszystko stało się jasne – AC/DC nagrało siedemnasty album w swoim dorobku. Jego tytuł to „Power Up”, a datę premiery ustalono na połowę listopada.
Na płycie znajdzie się 12 utworów – wszystkie autorstwa Angusa i Malcolma Youngów. To dość zaskakujące, bo Malcolm, starszy z braci nie żyje od 2017 roku. Jak jednak tłumaczy Angus na płycie znalazły się utwory, które powstawały wcześniej, ale ich nie wykorzystano – stąd autorstwo obu braci Young. Młodszy z nich mówi, że tak jak „Back in Black” było hołdem dla Bona Scotta, tak „Power Up” ma być upamiętnieniem i uczczeniem Malcolma. Jak widać – AC/DC ma swój sposób na żałobę.

Phil Campbell and The Bastard Sons – „We’re The Bastards” – premiera 13 listopada
Legendarnego gitarzysty Motörhead, czyli Phila Campbella niespecjalnie trzeba komukolwiek przedstawiać. Jednak nie wszyscy wiedzą, że po zakończeniu działalności macierzystej kapeli nie odwiesił gitary – wciąż gra zadziornego, ale podszytego bluesem hard rocka. Obok niego w składzie jest… trzech jego synów (nazwa zespołu trafna jak w mordę strzelił!), a także wokalista Neil Starr znany z występów w metalcore’owym Attack! Attack!.
„We’re The Bastards” to już druga płyta w dorobku zespołu. Pierwsza, czyli „The Age of Absurdity” (recenzja) miała premierę w 2018 roku i okazała się całkiem fajna. Nie była w żaden sposób rewolucyjna czy innowacyjna, ale słuchało się jej naprawdę dobrze! Po nowej płycie składu Phil Campbell and The Bastard Sons nie można spodziewać się niczego innego!

Dark Tranquillity „Moment” – w sprzedaży od 20 listopada
Bez najmniejszych wątpliwości Dark Tranquility to jeden z najważniejszych i pionierskich zespołów w historii całego nurtu melodic death metalowego. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że premiera nowej płyty tego składu to niemałe wydarzenie w świecie ciężkiego grania.
„Moment” będzie już dwunastym albumem w dorobku Dark Tranquility i na kilku płaszczyznach można uznać go za przełomowy. Przede wszystkim dlatego, że jest to pierwszy album w nowym składzie – choć to dość skomplikowana kwestia. Wieloletni gitarzysta zespołu Niklas Sundin zawiesił w nim swoją działalność w 2016 roku. Koncertowo zastępowało go dwóch muzyków – Christopher Amott (ex-Arch Enemy) oraz Johan Reinholdz (ex-Andromeda).
W 2020 roku Sundin oficjalnie opuścił Dark Tranquility, a dwóch wspomnianych wioślarzy stało się pełnoprawnymi członkami. Czy w rozszerzonym składzie i ze świeżym spojrzeniem „Moment” przekona starych fanów i zachwyci nowych? O tym przekonamy się 20 listopada.

Iron Maiden „Nights Of The Dead, Legacy Of The Beast: Live In Mexico City” – premiera 20 listopada
Kolejna płyta koncertowa Iron Maiden nie budzi już raczej wielkich emocji, ale dla fanów legendarnego składu to na pewno nie lada gratka. Z kolei osoby, które były na dwóch koncertach zespołu w Polsce w lipcu 2018 roku mogą potraktować to jako pamiątkę tamtych występów – w końcu na krążku usłyszą występ z dokładnie tej trasy z identyczną setlistą.
Żeby jednak być uczciwym, trzeba odnotować, że na „Nights of The Dead” znajduje się kilka ciekawych smaczków. Przede wszystkim odegranie na żywo „Flight of Icarus”. Utworu nie było w żadnej setliście koncertowej od 1986 roku! Na trasie grano też kilka numerów, które zespół grywał rzadko.
Można chociażby wspomnieć o „The Sign of The Cross”, czyli świetny numer z czasów Blaze’a Bayleya czy „For The Greater Good of God” z dość niedocenianej płyty „The Matter of Life and Death”. Ogólnie – są to niuanse dla maidenowych freaków i przede wszystkim dla nich przeznaczony jest najnowszy album koncertowy Iron Maiden. Ja kupię na pewno.

Killer Be Killed „Reluctant Hero” – w sklepach od 20 listopada
Co wyjdzie z połączenia Sepultury, Mastodona i The Dillinger Escape Plan? W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że Killer Be Killed. Członkami tej metalowej supergrupy są bowiem muzycy wymienionych i niezwykle zasłużonych kapel. Supergrupy mają do siebie to, że raczej nie są stałe. W tym wypadku jest jednak nieco inaczej. Skład działa z pewną regularnością od 2011 roku – ma na koncie jedną płytę „Killer Be Killed” (miała świetne recenzje!) z 2014 roku i sporo występów na żywo.
„Reluctant Hero” będzie drugim krążkiem w dorobku Killer Be killed. Muzycy pracowali nad nim w tajemnicy – niczego nie zapowiadali, ani nie ogłaszali, że komponują i nagrywają. Wszystko, dlatego że z jednej strony nie chcieli niepotrzebnego zainteresowania, z drugiej – rozbudzać jakichkolwiek oczekiwań. Tajemnicy udało się dochować, a zapowiedź płyty pojawiła się nagle – w żaden sposób nie sprawia to jednak, że premiera będzie mniej głośna. „Reluctant Hero” zapowiada się wybornie!

Sodom – „Genesis XIX” – płyta dostępna od 27 listopada
Niemieccy giganci thrashu są jak inny niemiecki produkt, czyli Volkswagen Passat – z jednej strony nie przyprawia fanów motoryzacji o palpitacje serca, ale gdyby zapytać ich o prawdziwie niezawodny samochód, na pewno wskazaliby właśnie Passata. Podobnie Sodom – to niezwykle solidna firma. I nawet pomimo licznych zmian w składzie i zawirowań – a tych ostatnimi laty nie brakowało – po nowej płycie Sodom pt. „Genesis XIX” można spodziewać się tego, co zawsze, czyli solidnego, mięsistego i tłustego thrash metalu.
Kwestią, którą na pewno warto odnotować jest powrót do składu po niemal 30 latach rozłąki Franka „Blackfire’a” Gosdzika – gitarzysty. Ostatni album, którym maczał palce to „Agent Orange” z 1989 roku. Ten uważany jest za jeden z najlepszych w dorobku grupy. Oby i tym razem jego obecność pozwoliła osiągnąć co najmniej podobny poziom!

Hatebreed „Weight Of The False Self” – premiera 27 listopada
O tym, że Hatebreed planowało wydać płytę w 2020 roku, było wiadomo już od dawna. Wszystko wskazywało wręcz, że krążek był gotowy do premiery już w pierwszej połowie roku. Jednak pandemia koronawirusa wstrzymała wszystko i premierę płyty przełożono na bliżej niewskazany termin, o czym lider i wokalista zespołu, czyli Jamey Jasta poinformował na Twitterze.
Pandemia – jak widać wokół – nie ustępuje, ale mimo wszystko Hatebreed zdecydowało się wydać album jesienią.
„Weight Of The False Self” będzie już ósmym krążkiem w dorobku jednego z najważniejszych i najpopularniejszych hardcore’owych składów z lat 90. Jasta zapowiada, że fani mogą spodziewać się nie tylko ciętych i zadziornych riffów, ale również tekstów. Te mają skupić się tym razem nie na walce z całym światem, a na wewnętrznych demonach i codziennej walce z nimi, którą przechodzi każdy człowiek.
Hatebreed pod żadnym względem do tej pory nie zawodziło, nic nie zapowiada, żeby miało być inaczej tym razem. Do posłuchania na sam koniec listopada!