Niemal równe dwa lata temu światło dzienne trzeci album In Twilight’s Embrace.
Zgodnie ze swoją nazwą – „The Grim Muse” – był ponury, ale jednocześnie mocno elektryzujący, przyciągał uwagę melodiami, barbarzyńską mocą i – przynajmniej na lokalnym, polskim polu – był po prostu świeży. W 2015 roku z powodzeniem zwrócił na siebie uwagę większości sceny i to właśnie na nim zespół wzbił się na kolejny poziom, czy to kompozycyjnie, czy też swoimi umiejętnościami.
Teraz, dwa lata później, doczekaliśmy premiery kolejnego długograja poznańskiej hordy – „Vanitas” – wydanego we wrześniu nakładem nieodżałowanej Wszechpotężnej Arachnophobia Records (R.I.P.).
Cyprian Łakomy, gardłowy grupy, w jednym z wywiadów wyjaśniał, że zarówno muzycznie jak i tekstowo „Vanitas” inspirowany jest jego przemyśleniami nad śmiercią i przemijaniem, wywołanymi stratą bliskich osób, a przede wszystkim na pytaniu – co po nas pozostanie i czy w ogóle cokolwiek w momencie końca życia. Całe szczęście skupienie się na śmiertelności nie wpłynęło na to, że ITE nagle zaczęło grać DSBM. Ta nadal jest potężna, pełna ognia, furii, nie ma w niej poczucia bezradności czy rezygnacji wobec poruszanego tematu.
Od samego początku płyty witają nas wwiercające się w głowę melodyjne riffy. Zespół zdaje się materiałem na Vanitas skręcać coraz mocniej w stronę black metalu, co słychać od pierwszych sekund otwierającego album „The Hell of Mediocrity”. Nadal jednak jest to tylko czarna nić podszywająca death metalową potęgę wylewającą się z głośników z każdym kolejnym utworem. „Vanitas” jest też znacznie zróżnicowanym wydawnictwem – choć przez większość czasu gna ona na złamanie karku w piekielnym tempie, to zdarzają się momenty zwolnienia („The Rift”), a nawet potępieńczej melorecytacji („Flesh Falls, No Ghost Lifts”).
Ciężko na płycie wskazać konkretnie najlepsze czy najgorsze numery – każdy z nich trzyma niesamowicie wysoki, równy poziom. Absolutnie nie umiem wskazać swojego faworyta. I mimo, że cały album jest bardzo spójny i słucha się go w całości jednym tchem, to każdy jeden utwór osobno sam świadczy o wielkości kapeli. Polecam wybrać się na jakikolwiek koncert ITE jak tylko będziecie mieli okazję, na żywo nowy materiał prezentuje się fenomenalnie. Technicznie muzycy In Twilight’s Embrace z roku na rok rozwijają się w niesamowitym tempie, wyrastając na czołówkę polskiej sceny ekstremalnej.
Jeśli ktoś w naszym kraju jeszcze nie zna In Twilight’s Embrace to polecam jak najszybciej nadrobić zaległości – „Vanitas” z podniesionym czołem może startować bez kompleksów po tytuł płyty roku i moim zdaniem ma wszelkie podstawy, żeby po taki tytuł sięgnąć. A sama okładka wygrała już w tym konkursie z góry – majstersztyk.
Tracklista:
1. The Hell of Mediocrity
2. Fan the Flame
3. As Future Evaporates
4. Trembling
5. Flesh Falls, No Ghost Lifts
6. Futility
7. The Rift
8. The Great Leveller