RECENZJE

Recenzja: Lacrima – A Story From Limbo

8c55a334836da8b35446de51f419ac1a XL
Koncert zespołu Faun

Ze stworzeniem dobrej składanki jest trochę tak, jak z napisaniem dobrej recenzji. Z jednej strony – bardzo ważny jest aspekt subiektywizmu, z drugiej – wypada być choć trochę dyplomatycznym i mieć na względzie odbiorców. Krakowska Lacrima jest już pełnoletnia i z tej okazji zaproponowała fanom coś specjalnego. Przekrojową składankę utworów… nagranych na nowo! W sumie – jedenaście kompozycji, niespełna godzina muzyki.

Umówmy się – Lacrima nie ma w swym dorobku niezliczonej ilości krążków. Demo, dwa albumy, jedna EPka. Każde z wydawnictw ma na „A Story From Limbo” swoją reprezentację. I co ważne – występują one po sobie w kolejności chronologicznej. Pierwszy materiał Lacrimy reprezentują aż trzy utwory – „Almanac”, „Trivial Wishes” i „I Shouldn’t”. Minęło kilkanaście lat i słychać, że kierunek obrany przez Lacrimę w 1997 roku niemal się nie zmienił. Pierwsze kompozycje nie odbiegają bowiem charakterem od pozostałych składowych. Wolne, melancholijne numery i specyficzna, zawodząca maniera wokalna Kuby Morawskiego.

„The Light” otwiera drugi rozdział składanki. Utwory z pierwszej płyty. Słychać, że na tym krążku bliżej Lacrimiedo Paradise Lost czy My Dying Bride. Są bardziej energetyczne, żwawe momenty, jak i klimatyczne zwolnienia, pasaże solówek i depresyjny wokal. Szczególnie dobrze słychać to w instrumentalnym „Epilog”.

Damsko-męski wokal w „Backwards” wprowadza nas w klimat EP „Innocent Incarnations”. Przyznam szczerze, że jest to najsłabszy punkt składanki. Słabe brzmienie, chaos. Można było wybrać lepsze kompozycje. Płytę kończy jedyny przedstawiciel najnowszej płyty studyjnej Lacrimy – „Alar Shadows”. Utwór-podsumowanie osiemnastoletniej kariery krakowskiego bandu. Słyszymy zarówno wolne, melancholijne dźwięki, jak i przyspieszenia, zawodzący wokal, krzyk, ale i kobiece wokalizy. Idealne zakończenie lekcji historii.

Brawa dla krakowskiego zespołu za pomysł nagrania utworów na nowo. Dzięki temu niemal nie czujemy, że słuchamy składaka. Kompozycje są dość spójne, reprezentatywne i oddające ducha wszystkich dotychczasowych płyt Lacrimy. Fanem doom metalu nie byłem, nie jestem i nigdy nie będę. Niemniej – „A Story From Limbo” to świetny pomysł na prezent dla starych fanów zespołu, ale i ukłon w stronę nowych odbiorców. Słowem – dla każdego coś dobrego.

lacrima-a-story-from-limbo-duzeTrack lista:

01. Trivial Wishes
02. Almanac
03. I Shouldn’t
04. The Light
05. Epilog
06. The Time Of Knight’s Return
07. Chalice Of Memories
08. Black Funeral Rose
09. Backwards
10. Innocent
11. Alar Shadows

 

 

 

Autor: Tomasz Kulig

Rok publikacji : 2014

Podobne artykuły

Fear of Blood – „Seven Faces” recenzja i ocena

Redakcja

Recenzja: Mastodon – The Hunter

Redakcja

Recenzja: MetaSoma – Metal Erosion

Tomasz Koza

Zostaw komentarz