RECENZJE

Recenzja: MetaSoma – Metal Erosion

Recenzja: MetaSoma - Metal Erosion
Koncert zespołu Faun

Był moment, w którym masowa migracja Polaków w kierunku Wysp Brytyjskich była czymś zupełnie naturalnym. I wśród wielu anonimowych emigracji, znalazła się muzyczna perła. Mowa o zespole MetaSoma, który zrzesza w swym składzie dwóch przybyszów z Polski – Michała Sędzielewskiego oraz Wojtka Golbiaka. Grupa MetaSoma powstała w 2009 roku, a po dwóch latach wypuściła na światło dzienne pierwszy materiał. Ciężko nazwać go pełnowymiarowym, gdyż składa się nań zaledwie pięć kompozycji, wciąż jednak debiutancki. Ale jakoś tego nie słychać! Nasi rodacy, wsparci muzykami z Wysp stworzyli jedną z ciekawszych propozycji ostatnich lat w kategorii heavy metal.

Utwory umieszczone na krążku „Metal Erosion” brzmią niezwykle świeżo, dynamicznie, selektywnie i konkretnie.

Są dość różnorodne i obracają się wokół szeroko pojętego hard / heavy metalu, jaki pomału wydaje się odchodzić do lamusa. Tym bardziej cieszy ucho obecność takich kompozycji jak „Rast-A-Peace (R.A.P)” – groove, jaki usłyszycie w tym numerze, pierwszorzędnie wpasowałby się w któryś z albumów Pantery lub Black Label Society.

A „Lost My Way”? Spokojne, klimatyczne intro przechodzi w czadowy, stonerowy numer. Niech Wasze apetyty na album „Metal Erosion” wyostrzy jeszcze stwierdzenie, iż utwór tytułowy to zgrabny mariaż melodyjności Megadeth czy Anthrax z czadem wspomnianej Pantery lub Machine Head! Ja nie mogłem się pozbierać już po pierwszym przesłuchaniu, a uśmiech nie schodził z mojej, często kapryśnej, recenzenckiej twarzy.

Lubię, gdy zespoły sięgając po absolutnie klasyczne metody przekazu (vide: srogie riffy z „I Am Me” łączone z przepięknymi melodiami, choćby na „Rast-A-Peace”) i dodają od siebie powiew muzycznej świeżości. Należy w tym miejscu zwrócić też uwagę na nieprzeciętne umiejętności całego kwintetu z Londynu. Sekcja rytmiczna, napędzana tandemem Lewis Powell – Vaughan Houseman, trzyma w kupie rewelacyjne riffy, wygrywane przez Michała Sędzielewskiego oraz solówki Wojtka Golbiaka. Do tego miażdżący wokal Amro, który zdecydowanie stanowi o potędze tego materiału.

Popełniłbym prawdziwe wykroczenie, nie wspominając w tym miejscu o produkcji.

Miksy oraz mastering, wykonane przez samego Michała Sędzielewskiego w Kiloff Studio to bomba nie z tej ziemi! Selektywność i dbałość o szczegóły – czapki z głów! Nazwa krążka „Metal Erosion” i łojenie tak zawodowej muzy dziwnie się wykluczają. A jeśli heavy metal kiedykolwiek miałby w planach erozję – to bardzo proszę o coś w ten deseń!

metasoma-metal-erosionTrack lista:

01. Rast-A-Peace
02. Older
03. Lost My Way
04. I Am Me
05. Metal Erosion

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Autor: Tomasz Kulig

Data publikacji: 2011

Podobne artykuły

Recenzja: Paradise Lost – „Obsidian”

Szymon

Recenzja: Anvil – Pounding the Pavement

Szymon

Toughness – „Black Respite of Oblivion” | Niespodziewany Progres!

Adrian Kardasz

1 komentarz

Anonim 31 października 2018 at 23:05

Visitor Rating: 5 Stars

Odpowiedz

Zostaw komentarz