Prosto, konkretnie, ale i z polotem – tak w jednym zdaniu można zrecenzować najnowszą EP-kę gdańskiego zespołu Procez. Jeśli jeszcze nie słyszałeś tej nazwy, ale lubisz klimaty stoner/doom metalowe i dobre polskie teksty, koniecznie zapoznaj się bliżej z krążkiem „Sześć/Trzecich”. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o tym wydawnictwie – zapraszamy do recenzji!
Kilka faktów o zespole Procez
Historia zespołu Procez sięga 2005 roku, kiedy to uformował się skład MadNine, który stał się podstawą dla omawianego tu zespołu. Skład miał na koncie jeden minialbum, ale ostatecznie nie przetrwał. W 2008 roku odszedł z niego wokalista Wojtek Skarżyński. Jego funkcję przejął, pełniący do tej pory rolę jedynie basisty Marek Rocławski. Ma on mocno, chropowaty wokal, nie jest może wybitnym śpiewakiem, ale do brudnych dźwięków Procezu właśnie taki głos pasuje zaskakująco dobrze.
Drugą fundamentalną zmianą, było odejście od tekstów angielskich na rzecz polskich. I znów – oceniając materiał zgromadzony na krążku „Sześć/Trzecich” – był to trafny wybór. O tekstach więcej za chwilę.
W dorobku Procezu są trzy EP-ki, których wspólnym mianownikiem jest sposób tytułowania. Pierwsza z nich nosiła tytuł „Sześć Pierwszych”. Jak łatwo się domyślić, znalazło się na niej sześć utworów. Analogicznie powstały krążki „Sześć Drugich” oraz „Sześć Trzecich”.
Uważna lektura tych wydawnictw pozwala dostrzec ewolucję muzyki zespołu. Na „Sześć Trzecich” na pewno nie słyszymy jeszcze jej ostatecznej formy, w końcu „procez” wciąż trwa, ale twórczość składu na pewno wyszła już z etapu poczwarki. A teraz do rzeczy!

Procez, czyli w prostocie siła
Zespół gra prostą muzykę i należy traktować to jako komplement. Nie sili się na skomplikowane, wielowątkowe kompozycje, połamaną rytmikę czy wirtuozerskie popisy. Wręcz przeciwnie, utwory są zaaranżowane skromnie, ale z wyczuciem. Nie brakuje ciekawych elementów, solówek, wysuniętych na przód wstawek basowych, ale wszystko to jest odpowiednio wyważone, bo największą wartością muzyki Procezu jest moc i energia, która od niej bije.
Co jednak istotne słychać, że elementy, z których Procez buduje utwory, są dopracowane i na pewno przemyślane.
Pierwsze co rzuca się w uszy po przesłuchaniu materiału to świetna łapa do riffów. Praktycznie każdy utwór na EP-ce ma motyw gitarowy, który od razu buja, albo przygniata swoim ciężarem, często łącząc oba te elementy. Tak jest między innymi w otwierającym album kawałku „Niewidzialny człowiek”.
Riff w najlepszym groove metalowym stylu można z kolei znaleźć w numerze „Słowa”, nieco bardziej finezyjny i „do potupania” jest z kolei „Uwierz”. W ogólnym rozrachunku – dobra robota panowie! Samo się słucha!
Przeczytaj inne nasze recenzje:
Brud, brud, brud, czyli stoner metal w wykonaniu zespołu Procez
Kilka słów należy powiedzieć o brzmieniu. To ma nieco garażowy posmak, ale znów nie należy traktować tego jako zarzutu. W zalewie dopieszczonych i wygładzonych krążków, którymi jesteśmy zewsząd zalewani, taki powiew „nieświeżości” oraz brudu może się podobać i bez wątpienia pasuje do stylu grupy.
Zwłaszcza że również wokal idealnie wpasowuje się w tę estetykę. Głos Rocławskiego, jak już było wspomniane, jest chropowaty i zadziorny. Gdybym miał go do kogoś porównać, na myśl przychodzi mi przede wszystkim Tomek Lipiński z czasów świetności Illusion. Sam wokalista też nie próbuje śpiewać w jakiś wyrafinowany sposób, a raczej skanduje i wykrzykuje kolejne wersy tekstów. Co wobec ich wymowy jest jak najbardziej na miejscu.
Mocnym punktem wydawnictwa są też dobre teksty. Ze względu na ich skandowany charakter są one w jakiś sposób nieopowiedziane i zostawiają sporo miejsca na własną interpretację, ale na pewno można z nich sporo dowiedzieć się o spojrzeniu muzyków na otaczającą nas rzeczywistość.
„Niewidzialny człowiek” mówi o znalezieniu swojego miejsca i zrozumieniu samego siebie. O mocy dialogu i niedocenionej wartości prawdziwych słów, mówi utwór – nomen omen – „Słowa”. „Uwierz” natomiast porusza temat nieszczerości i zakłamania. Za tekstowy moment kulminacyjny krążka można na pewno uznać numer „Prosto idź” – można w pewien sposób uznać go za credo i wyznanie wartości, którym dobrze jest kierować się w życiu.
Ogólnie rzecz ujmując, zawsze dopinguję zespoły, które decydują się na polskie teksty. W tym przypadku chwalić należy nie tylko za samą decyzję, ale bez wątpienia również za wykonanie.
„Sześć/Trzecich”, czyli tylko mini-album
Nie ukrywam, że „Sześć/Trzecich” bardzo mi siadło – muzyka buja, teksy są o czymś i nawet brudne, lekko nieczytelne brzmienie w tym przypadku nie jest problemem. Trzeba sobie też jednak uczciwie powiedzieć, że Procez na pewno nie jest zespołem w pełni oryginalnym i niepowtarzalnym. Na pewno wyróżnia się dobrymi polskimi tekstami, ale muzycznie kapel, które grają w podobnym stonerowym klimacie, nie brakuje. Często ma się nieodparte wrażenie, że gdzieś już się to słyszało.
Druga sprawa to obszerność materiału. Na wydawnictwo składa się zaledwie sześć numerów. Trzeba oddać sprawiedliwość, że jest to sześć dobrych numerów, ale mimo wszystko odczuwam niedosyt, a po kilkunastu latach działalności zakładałbym jednak, że 40-45 minut materiału na pełnoprawny debiutancki krążek powinno się mimo wszystko znaleźć. Nie jest to rzecz jasna zarzut wobec samej muzyki. Być może nawet jest to dość przewrotny komplement – mogę w końcu bez wielkiej przesady przyznać, że to niecałe pół godziny to dla mnie trochę mało!
Przydatne linki
Facebook | Metal Archives | Bandcamp | Spotify | YouTube | iTunes

„Sześć/Trzecich” tracklista:
1. Niewidzialny
2. Chwile
3. Słowa
4. Uwierz
5. W obliczu zła
6. Prosto idź