RECENZJE

Recenzja: Psycho Visions – „Our Own” – płyta o wiele lepsza od debiutu!

Psycho Visions Our Own
Koncert zespołu Faun

Mało brakło, a w ogóle nie zapoznałbym się z drugą płytą w dorobku rzeszowskiego Psycho Visions pod tytułem „Our Own”. Zespół najpierw mignął mi na jakimś zdjęciu, a potem obejrzałem teledysk i, prawdę mówiąc, image, czy raczej pomysł na wizerunek członków zespołu wydał mi się… kuriozalny. Na szczęście jednak posłuchałem całego albumu i teraz już wiem, że gdybym wtedy zrezygnował, koło nosa przeszłoby mi sporo solidnego metalowego grania. Fonia naprawdę daję radę! A teraz do rzeczy.

Zespół Psycho Visions
Zespół Psycho Visions. Fot. Ryszard Kocaj Blackfox

Pierwszy kontakt z Psycho Visions

Ok, zacznijmy od tego nieszczęsnego wizerunku. Muzycy w fotosach promujących album oraz w teledysku do singla pod tytułem „Everywhere Yet Nowhere” występują w dość ekscentrycznych kombinezonach, które kojarzą mi się jakimiś zespołami pop/techno z lat 90. Od razu mnie to odrzuciło. Totalnie nie jest to moja estetyka, ale muszę też uczciwie przyznać, że na modzie znam się średnio no chyba, że t-shirt i jeansy to hit tego sezonu. W takim wypadku można mnie uznać za trendsettera.

Żarty na bok, bo moja opinia (być może krzywdząca) nie ma w sumie żadnego wpływu na ocenę płyty „Our Own”. Opinia dotyczy tylko muzyki. Pisze o tym z kronikarskiego obowiązku. Doceniam, że zespół ma jakiś pomysł na siebie, a dodatkowo pozytywnie oceniam wspomniany już teledysk. Wyłamuje się on z tak popularnego metalowego schematu grania w jakimś budynku pofabrycznym czy lesie. Gdyby nie te stroje… (sorry, miałem do tego nie wracać).

Co gra Psycho Visions na „Our Own”?

Jak już wspomniałem, „Our Own” to druga płyta w dorobku zespołu. Można uznać ją za udane rozwinięcie formuły, która w jakiś sposób krystalizowała się na debiutanckim krążku „Inflect” z 2018 roku. Bez najmniejszych wątpliwości jednak najnowsza płyta jest zdecydowanie lepsza, bardziej przemyślana i spójna (pomimo tego, że łączy w sobie sporo elementów). Brzmi także zdecydowanie soczyściej i przyjemniej dla ucha.

Zacznijmy jednak od początku. Muzycy Psycho Visions sami piszą o sobie, że grają melodic death metal, ale sięgają w różne rejony metalowego rzemiosła. Nie wiem, czy podpisałbym się pod takim stwierdzeniem.

Dla mnie w muzyce Psycho Visions więcej jest groove metalu i zadziorności niż nawiązań do In Flames czy innego At The Gates. I absolutnie nie ma w tym nic złego. Z inspiracji melodic death metalu na pewno należy odnotować growl, a także chętnie sięganie po naprawdę melodyjne i na swój sposób wręcz przebojowe fragmenty.

Oprócz tego w twórczości Psycho Visions warto podkreślić wykorzystywanie elementów progresywnych. Kompozycje nie są może szczególnie rozbudowane – na płycie jest 8 numerów, trwają niewiele ponad pół godziny. Jednak połamane rytmy czy łączenie pozornie niespójnych elementów jest wykorzystywane często i z całkiem niezłym skutkiem.

Konkretne metalowe uderzenie Psycho Visions

Jako dowód powyższego wystarczy kilkadziesiąt sekund pierwszego numeru, czyli „Mirrors”. Ciężki i szarpany riff przywodzi mi na myśl Down lub inny zespół z rodowodem w latach 90. Po chwili jednak przechodzi on w melodyjną zagrywkę gitarową i delikatniejszy śpiew, by bliżej końca zamienić się w całkiem niezły galop.

Ogólnie takich szybkich momentów na płycie nie ma bardzo dużo – poruszamy się zazwyczaj w średnich tempach. Dzięki temu jednak muzyka jest mniej monotonna, a bardziej dynamiczne riffy czy fragmenty atakują raczej krótko, ale intensywnie.

W tym kontekście warto na pewno wspomnieć riff z „Inertia”, którego nie powstydziłoby się Soulfly. Jest on prosty i dosadny, ale gdyby cały utwór był zbudowany tylko na nim, szybko zrobiłoby się nudno. Dzięki temu, że w środkowej części następuje zwolnienie, a growl zamienia się w posępną melodeklamację jest ciekawie i klimatycznie. Później riff wraca i znów jest konkretne metalowe uderzenie.

Kreatywnie i różnorodnie – ale z umiarem

W drugim kawałku na płycie, czyli „Two Sides” moją uwagę przykuła fajna solówka. Nie jest być może wirtuozerska, ale zagrana z dużym wyczuciem dobrze buduje klimat tego utworu. W podobnym stylu jest również ta z „Conjurer”. Ogólnie praca muzyków na „Our Own” niezwykle mi pasuje. W żadnym wypadku nie silą się na małpie popisy czy cyrkową zręczność. Muzyka i kompozycja są zawsze na pierwszym miejscu – wszystko wydaje się przemyślane i spójne.

Jest to szczególnie istotne, bo odnoszę wrażenie, że na „Our Own” muzycy Psycho Visions chcieli zawrzeć naprawdę bardzo wiele różnych pomysłów. Podobnie było na debiutanckiej płycie – tam jednak chyba zabrakło doświadczenia i bywało tak, że utwory brzmiały jak posklejane na siłę. Tutaj takiego wrażenia nie mam. Jest kreatywnie, jest różnorodnie, ale wszystko jest naprawdę nieźle połączone, a szwy się nie rozłażą.

Czy z „Our Own” wszystko jest w porządku?

Nie ukrywam, że płyta „Our Own” naprawdę mi się podoba. Jest różnorodna, ale spójna. Brzmi też nieźle – z odpowiednią mocą i poszanowaniem dla każdego instrumentu. Gdybym miał nieco ponarzekać, nie zachwycają mnie partie wokalne. Pomimo tego, że stylów, w których porusza się wokalista, jest kilka (growl, czysty śpiew, melodeklamacje) – w żadnym z nich do końca nie przekonuje. Nie jest to jednak mankament, który utrudnia odbiór.

W ogólnym rozrachunku druga płyta w dorobku Psycho Visions ląduje u mnie w kategorii jednego z największych pozytywnych zaskoczeń 2020 na polskiej scenie metalowej. Z wielką ciekawością będę obserwował, jak rozwija się ten zespół.

Przydatne linki:

Oficjalna strona | YouTube | Facebook | Instagram | Bandcamp

Psycho Visions Our Own okładka
Psycho Visions – Our Own (2020). Okładka autorstwa: Mateusza Drabika

Lista utworów:

1. Mirrors
2. Two Sides
3. Everywhere yet Nowhere
4. Hectic Gallop
5. Conjurer
6. Inertia
7. Place to Crawl
8. Feed Me

Materiał sponsorowany

Podobne artykuły

„Uwolnić Furię”, recenzja autobiografii Davida Vincenta

Recenzja: Crionics – N.O.I.R.

Tomasz Koza

Recenzja: Cerber – Lust For Suffering

Tomasz Koza

Zostaw komentarz