Mało brakło, a w ogóle nie zapoznałbym się z drugą płytą w dorobku rzeszowskiego Psycho Visions pod tytułem „Our Own”. Zespół najpierw mignął mi na jakimś zdjęciu, a potem obejrzałem teledysk i, prawdę mówiąc, image, czy raczej pomysł na wizerunek członków zespołu wydał mi się… kuriozalny. Na szczęście jednak posłuchałem całego albumu i teraz już wiem, że gdybym wtedy zrezygnował, koło nosa przeszłoby mi sporo solidnego metalowego grania. Fonia naprawdę daję radę! A teraz do rzeczy.

Pierwszy kontakt z Psycho Visions
Ok, zacznijmy od tego nieszczęsnego wizerunku. Muzycy w fotosach promujących album oraz w teledysku do singla pod tytułem „Everywhere Yet Nowhere” występują w dość ekscentrycznych kombinezonach, które kojarzą mi się jakimiś zespołami pop/techno z lat 90. Od razu mnie to odrzuciło. Totalnie nie jest to moja estetyka, ale muszę też uczciwie przyznać, że na modzie znam się średnio no chyba, że t-shirt i jeansy to hit tego sezonu. W takim wypadku można mnie uznać za trendsettera.
Żarty na bok, bo moja opinia (być może krzywdząca) nie ma w sumie żadnego wpływu na ocenę płyty „Our Own”. Opinia dotyczy tylko muzyki. Pisze o tym z kronikarskiego obowiązku. Doceniam, że zespół ma jakiś pomysł na siebie, a dodatkowo pozytywnie oceniam wspomniany już teledysk. Wyłamuje się on z tak popularnego metalowego schematu grania w jakimś budynku pofabrycznym czy lesie. Gdyby nie te stroje… (sorry, miałem do tego nie wracać).
Co gra Psycho Visions na „Our Own”?
Jak już wspomniałem, „Our Own” to druga płyta w dorobku zespołu. Można uznać ją za udane rozwinięcie formuły, która w jakiś sposób krystalizowała się na debiutanckim krążku „Inflect” z 2018 roku. Bez najmniejszych wątpliwości jednak najnowsza płyta jest zdecydowanie lepsza, bardziej przemyślana i spójna (pomimo tego, że łączy w sobie sporo elementów). Brzmi także zdecydowanie soczyściej i przyjemniej dla ucha.
Zacznijmy jednak od początku. Muzycy Psycho Visions sami piszą o sobie, że grają melodic death metal, ale sięgają w różne rejony metalowego rzemiosła. Nie wiem, czy podpisałbym się pod takim stwierdzeniem.
Dla mnie w muzyce Psycho Visions więcej jest groove metalu i zadziorności niż nawiązań do In Flames czy innego At The Gates. I absolutnie nie ma w tym nic złego. Z inspiracji melodic death metalu na pewno należy odnotować growl, a także chętnie sięganie po naprawdę melodyjne i na swój sposób wręcz przebojowe fragmenty.
Oprócz tego w twórczości Psycho Visions warto podkreślić wykorzystywanie elementów progresywnych. Kompozycje nie są może szczególnie rozbudowane – na płycie jest 8 numerów, trwają niewiele ponad pół godziny. Jednak połamane rytmy czy łączenie pozornie niespójnych elementów jest wykorzystywane często i z całkiem niezłym skutkiem.
Konkretne metalowe uderzenie Psycho Visions
Jako dowód powyższego wystarczy kilkadziesiąt sekund pierwszego numeru, czyli „Mirrors”. Ciężki i szarpany riff przywodzi mi na myśl Down lub inny zespół z rodowodem w latach 90. Po chwili jednak przechodzi on w melodyjną zagrywkę gitarową i delikatniejszy śpiew, by bliżej końca zamienić się w całkiem niezły galop.
Ogólnie takich szybkich momentów na płycie nie ma bardzo dużo – poruszamy się zazwyczaj w średnich tempach. Dzięki temu jednak muzyka jest mniej monotonna, a bardziej dynamiczne riffy czy fragmenty atakują raczej krótko, ale intensywnie.
W tym kontekście warto na pewno wspomnieć riff z „Inertia”, którego nie powstydziłoby się Soulfly. Jest on prosty i dosadny, ale gdyby cały utwór był zbudowany tylko na nim, szybko zrobiłoby się nudno. Dzięki temu, że w środkowej części następuje zwolnienie, a growl zamienia się w posępną melodeklamację jest ciekawie i klimatycznie. Później riff wraca i znów jest konkretne metalowe uderzenie.
Kreatywnie i różnorodnie – ale z umiarem
W drugim kawałku na płycie, czyli „Two Sides” moją uwagę przykuła fajna solówka. Nie jest być może wirtuozerska, ale zagrana z dużym wyczuciem dobrze buduje klimat tego utworu. W podobnym stylu jest również ta z „Conjurer”. Ogólnie praca muzyków na „Our Own” niezwykle mi pasuje. W żadnym wypadku nie silą się na małpie popisy czy cyrkową zręczność. Muzyka i kompozycja są zawsze na pierwszym miejscu – wszystko wydaje się przemyślane i spójne.
Jest to szczególnie istotne, bo odnoszę wrażenie, że na „Our Own” muzycy Psycho Visions chcieli zawrzeć naprawdę bardzo wiele różnych pomysłów. Podobnie było na debiutanckiej płycie – tam jednak chyba zabrakło doświadczenia i bywało tak, że utwory brzmiały jak posklejane na siłę. Tutaj takiego wrażenia nie mam. Jest kreatywnie, jest różnorodnie, ale wszystko jest naprawdę nieźle połączone, a szwy się nie rozłażą.
Czy z „Our Own” wszystko jest w porządku?
Nie ukrywam, że płyta „Our Own” naprawdę mi się podoba. Jest różnorodna, ale spójna. Brzmi też nieźle – z odpowiednią mocą i poszanowaniem dla każdego instrumentu. Gdybym miał nieco ponarzekać, nie zachwycają mnie partie wokalne. Pomimo tego, że stylów, w których porusza się wokalista, jest kilka (growl, czysty śpiew, melodeklamacje) – w żadnym z nich do końca nie przekonuje. Nie jest to jednak mankament, który utrudnia odbiór.
W ogólnym rozrachunku druga płyta w dorobku Psycho Visions ląduje u mnie w kategorii jednego z największych pozytywnych zaskoczeń 2020 na polskiej scenie metalowej. Z wielką ciekawością będę obserwował, jak rozwija się ten zespół.
Przydatne linki:
Oficjalna strona | YouTube | Facebook | Instagram | Bandcamp

Lista utworów:
1. Mirrors
2. Two Sides
3. Everywhere yet Nowhere
4. Hectic Gallop
5. Conjurer
6. Inertia
7. Place to Crawl
8. Feed Me
Materiał sponsorowany