RELACJE

Relacja: Amon Amarth, Hypnos, Sinful Carrion – Gdańsk, 25.04.2014

Koncert zespołu Faun

Ostatni piątkowy wieczór w stolicy Pomorza zapowiadał się znakomicie. Wszystko to za sprawą przyjazdu wikingów z Amon Amarth, którzy odwiedzili gdański klub B90. Po prawdziwej metalowej uczcie w listopadzie zaserwowanej przez Behemoth tym razem przyszła pora na kolejną kapelę z pierwszej ligi ekstremalnego metalu. Zanim jednak na deskach klubu pojawiła się długo wyczekiwana horda ze Szwecji, mieliśmy okazję zobaczyć naszych rodaków z Sinful Carrion oraz Czechów z Hypnos.

Co ciekawe, sam początek imprezy nie wskazywał na to, że tego dnia zobaczymy tłumy w gdańskim klubie. Z drugiej jednak strony nie ma się co dziwić, gdyż patrząc chociażby po koszulkach zebranej publiczności wiadomo było kto dzisiaj będzie rządzić w Gdańsku. Podczas występu Sinful Carrion wiele osób wciąż przebywało na zewnątrz i w spokoju oczekiwało na swoich ulubieńców. Trójmiejska załoga Sinful Carrion zaprezentowała nam tego dnia mieszankę death metalu okraszonego melodyjnymi solówkami i riffami. Ich występ minął bardzo szybko, głównie dlatego, że tak jak znaczna część publiki obserwowałem ich show stojąc na zewnątrz. Nie powalili mnie na kolana, ale też nie można im było zarzucić braku zaangażowania czy energii włożonej w swój występ.

Wraz z wejściem na scenę Czechów, a właściwie 3 Czechów i jednego Słowaka jak przedstawił ich sam lider Hypnos – Bruno, pod sceną pojawiło się jakby więcej publiczności. Bardzo miłym akcentem był fakt, że lider czeskiej formacji bez problemu porozumiewał się z polskimi fanami w naszym ojczystym języku. Ten fakt, plus to, że death metal zaserwowany przez Hypnos został tego dnia okraszony świetnym czystym brzmieniem (z czego klub B90 słynie od samego początku istnienia). Bas tego dnia brzmiał jak złoto nawet przy nieustannym ataku ze strony dwóch ostrych jak brzytwa gitar. Podczas jednego z utworów wykonywanych przez Hypnos pojawił się nawet mini-młyn, co było tylko namiastką tego co czekało nas po ich występie.

Pół godziny oczekiwania i niemal punktualnie na deskach klubu B90 zjawili się Ci, na których czekał każdy. Wikingowie z Amon Amarth pojedynczo zajmowali swoje stanowiska i po nastrojowym intro rozpoczęli swój show od utworów z ostatniej płyty „Deceiver of the Gods” – „Father of the Wolf” oraz tytułowego. Zaczęli naprawdę nieźle, jednak prawdziwy ogień pojawił się na scenie przy rewelacyjnym „Death in Fire”, który sprawił, że uśmiechałem się od ucha do ucha. Podobnie z resztą jak sam Johan Hegg, z którego twarzy uśmiech nie znikał ani na chwilę i widać było, że czuł się w Gdańsku jak w domu. Pomiędzy kolejnymi kawałkami nie zabrakło oczywiście tradycyjnych pochwał odnośnie znakomitej polskiej publiczności. Ponadto, wokalista stwierdził, że stolica Pomorza to jedno z najpiękniejszych miast jakie kiedykolwiek dane mu było zobaczyć. Czy była to prawda oczywiście nie wiadomo, ale z pewnością wspomniane komplementy dobrze zadziałały na publikę zebraną w klubie. Warto również dodać, że lider Amon Amarth dwukrotnie wznosił toast używając swojego rogu przy akompaniamencie publiczności, który równym i głośnym: „Zeruj! Zeruj!” zachęcała go do wypicia napoju. Zabawa trwała w najlepsze, aż do ostatniego utworu w regulaminowym czasie koncertu czyli „War of the Gods”, z przedostatniego krążka Szwedów. Na bis Hegg wkroczył na scenę z wielkim młotem, po którym zabrzmiały „Twilight of the Thunder God” oraz „The Pursuit of Vikings”.

Podsumuję ten wieczór w bardzo prosty sposób. Piątkowy koncert Amon Amarth w B90 to w moim prywatnym rankingu na chwilę obecną kandydat do najlepszego koncertu roku 2014. Pełen profesjonalizm ze strony zespołu, rewelacyjna muzyka i znakomite nagłośnienie sprawiły, że Wikingowie szturmem zdobyli stolicę Pomorza.

Podobne artykuły

Relacja z Mystic Festival 2024. Dzień drugi i trzeci

Piotr Żuchowski

Relacja z koncertu Maceration. Death grindowe Walentynki

Piotr Żuchowski

Relacja z koncertu Queensrÿche w Warszawie (25.02.25)

Piotr Żuchowski

Zostaw komentarz