Po występie na zeszłorocznym Mystic Festivalu norwescy blackowcy z Carpathian Forest powrócili do naszego kraju, tym razem na trzy występy w roli headlinera. Zagrali w Poznaniu i Katowicach, a na koniec w Warszawie. Relację z tego ostatniego koncertu przeczytacie poniżej.
Czytaj też: Profanacja w Warszawie. Relacja z koncertu Suicidal Angels (10.03.24)
Odium Humani Generis – brak oryginalności bywa zaletą
Black metalowy poniedziałkowy wieczór 11 marca w klubie Proxima otworzyła formacja Odium Humani Generis z Łodzi. Panowie mają na koncie demo, EP-kę oraz jeden album długogrający i przyznam, że choć ich nazwa obijała mi się o uszy już wielokrotnie, muzykę zespołu usłyszałem po raz pierwszy dopiero na tym koncercie.
Odium Humani Generis wykonuje dość typowy, może niezbyt oryginalny, ale solidny black metal w duchu „nowej polskiej szkoły”. No i podoba mi się takie granie – klimatyczne, melodyjne, ale nie za słodkie, przeplatające blastami tempa wolne i średnie, z ekstremalnym, ale czytelnym wokalem po polsku. Fani rodzimych zespołów blackowych pokroju Blaze of Perdition, Mānbryne, Czorta czy Rtęci w twórczości OHG spokojnie znajdą coś dla siebie.
Łodzianie zrobili dobre wrażenie, zagrali jak na support dość długo, unikając zarówno wpadek wykonawczych, jak i problemów technicznych. Co prawda Ameryki nie odkryli, ani muzycznie, ani wizerunkowo (corpse paint), ale słuchało i oglądało się ich dobrze, a po zakończeniu występu pozostała ochota na więcej. No i więcej dostaliśmy, ale już od kolejnego zespołu.
Lista utworów Odium Humani Generis wg serwisu Setlist.fm: https://www.setlist.fm/setlist/odium-humani-generis/2024/klub-proxima-warsaw-poland-53aaefcd.html
Ragehammer – gdy twoja publiczność jest twoim wrogiem
Drugim wykonawcą w stawce był krakowski Ragehammer. Po ich świetnym gigu na Metal Kommando Fest II w 2022 r. prawie dwa lata czekałem, by znów tę ekipę zobaczyć na żywo w Warszawie, gdyż nie udało mi się niestety dotrzeć na występ w ramach ich styczniowej trasy „Profanacja i Bluźnierstwo”.
Bardzo ucieszyłem się, gdy organizator polskich koncertów Carpathian Forest, agencja Winiary Bookings, ogłosił Ragehammera jako drugi support Norwegów i spodziewałem się po jego występie bardzo dużo. Tymek Jędrzejczyk z kolegami ponownie dowieźli temat, ugruntowując swoją pozycję jednego z najlepszych polskich zespołów koncertowych w moim prywatnym rankingu.
Ragehammer na żywo to maszyna do zabijania, black/thrash/speed metalowy łomot na najwyższych obrotach. Tona energii i jeszcze większa dawka nienawiści, zero pozerki i wydziwiania. Krótko, szybko i ciężko. Tymek to urodzony frontman, machający włosami jak szalony w każdej wolnej chwili, kiedy akurat nie drze się do mikrofonu. Uroku jego prezencji scenicznej dodaje również zaczepna, wulgarna, czasem wręcz obraźliwa, ale niepozbawiona dystansu konferansjerka między utworami.
A skoro o utworach mowa, Ragehammer zagrał niemal wszystko, co ma w arsenale najlepszego: dedykowane rodzinnemu miastu „Dragon City”, poprzedzonego paroma mocnymi słowami do zgromadzonej przy barierkach młodzieży o pomalowanych twarzach „Wroga”, „Jesus Goat” ze specjalnym pozdrowieniem dla Ośrodka Monitorowania Chrystianofobii „Fidei Defensor”, czy też „First Wave Black Metal” – hymn na cześć starych klasyków.
Lista utworów Ragehammer wg serwisu Setlist.fm: https://www.setlist.fm/setlist/ragehammer/2024/klub-proxima-warsaw-poland-43aaefcb.html
W całkiem obszernej setliście znalazło się również miejsce dla jednego premierowego kawałka oraz coveru „Ghettoblaster” Impaled Nazarene, podczas którego kręcący się przez cały koncert moshpit sięgnął zenitu. Mnie do pełni zadowolenia z występu Ragehammera zabrakło tylko wspaniałego „Prophet of Genocide”, w którym Tymek wznosi się na wyżyny swoich wokalnych umiejętności i pokazuje, że poza darciem mordy potrafi też świetnie wykorzystać czysty śpiew. Cóż, nie można mieć wszystkiego, a koncert pomimo braku jednego z moich ulubionych utworów grupy uważam za bardzo udany.
Carpathian Forest – solidność konstrukcji, zmęczenie materiału
O ile Ragehammer na żywo nie zawodzi nigdy, o tyle z formą Carpathian Forest, a zwłaszcza ich wokalisty i lidera, Rogera „Nattefrosta” Rasmussena, bywa różnie. Gdy widziałem ten zespół ostatnio, na festiwalu Brutal Assault 2018, dali naprawdę dobre show, ale dostępne w sieci nagrania z koncertów sprzed 2-3 lat pokazywały już znacznie słabsze oblicze legendarnej grupy. Jej zeszłoroczny występ na gdańskim Mystic Festivalu przegapiłem z powodu kolizji godzinowej z gigiem Electric Wizard, tym bardziej więc byłem ciekaw co zaprezentuje Carpathian Forest A.D. 2024.
W związku z dość długimi występami polskich supportów Norwegowie wyszli na scenę lekko po zaplanowanym przez organizatora czasie przy niepokojących dźwiękach intra „Fever, Flames and Hell” z płyty „Morbid Fascination of Death”. Zaraz potem rozpoczęli atak w charakterystycznym dla siebie black’n’rollowym stylu, mieszając brud i mrok brzmienia ze skoczną punkową rytmiką, a bardziej rzeźnickie numery przeplatając klimatycznymi, transowymi zwolnieniami.
W ciągu półtoragodzinnego koncertu usłyszeliśmy około 20 numerów, w tym klasyczne hiciory: „Submit to Satan!!!”, „Carpathian Forest”, „Black Shining Leather” czy kończące występ „Bloody Fucking Nekro Hell”. Nie zabrakło oczywiście znanych i lubianych coverów: spokojnego, klimatycznego „A Forest” The Cure oraz radośnie rock’n’rollowego „All My Friends Are Dead” Turbonegro i chyba właśnie te dwa kawałki rozruszały publiczność w Proximie najbardziej.
Lista utworów Carpathian Forest wg serwisu Setlist.fm: https://www.setlist.fm/setlist/carpathian-forest/2024/klub-proxima-warsaw-poland-4baaefe6.html
Carpathian Forest odegrali wszystko bez zarzutu, natomiast mam wrażenie, że w ich występie zabrakło trochę uczucia i nieodzownej dla black metalu szczypty uduchowionego szaleństwa. Nattefrost wypadł dobrze pod względem wokalnym, ale często snuł się po scenie bez przesadnej dynamiki albo wręcz podpierał o statyw mikrofonu, rzucając tylko groźne spojrzenia w kierunku fanów. Można uznać, że stylówa a’la „świeżo wykopane z grobu zwłoki” miała swój urok, ale jednak stała trochę w sprzeczności ze słowami przywitania na początku koncertu, kiedy to Natteforst sparafrazował słynny tekst Lemmy’ego, mówiąc: „We are Carpathian Forest and we play rock’n’roll”. Miejscami tego rock’n’rolla dało się w muzyce Norwegów wyczuć, choć moim zdaniem było go stanowczo za mało.
Pomimo pewnych mankamentów nie mogę powiedzieć, że Carpathian Forest wypadli w Warszawie źle. Brzmieniowo i nagłośnieniowo było w porządku, długa setlista zawierała chyba wszystkie najbardziej wyczekiwane przez fanów utwory, instrumentaliści dali radę, wokal od strony technicznej również, a jedyne, co można mu zarzucić, to mocno „oszczędna” dynamika. Nattefrostowi stuknie w tym roku pięćdziesiątka, więc w oczywisty sposób najlepsze lata ma już za sobą i ma prawo być zmęczony rock’n’rollowym stylem życia, ale są przecież w metalu frontmani znacznie od niego starsi, którzy wciąż potrafią ze sceny zarazić swoją energią publikę w wieku własnych wnuków.
Agencja Winiary Bookings po raz kolejny zorganizowała w warszawskiej Proximie solidny black metalowy koncert. W grudniu zeszłego roku ta sama ekipa sprowadziła do tego samego klubu inną legendę gatunku, węgierskiego Tormentora, który dał wówczas naprawdę świetny występ. Zespół Carpathian Forest nie wypadł może tak przekonująco jak nasi bratankowie z południa, ale zagrał poprawnie, na poziomie, którego się spodziewałem, choć na pewno nie jakoś spektakularnie. Pozytywnym zaskoczeniem był za to otwierający wieczór występ Odium Humani Generis. No i zobaczyć Ragehammera na żywo to jednak zawsze duża przyjemność, nawet jeśli tylko w roli „rozgrzewacza”.