SPECJALNE

Muzycy, którzy odeszli w 2021 roku. Kogo pożegnaliśmy?

Grób RIP
Koncert zespołu Faun

Rok 2021 był z pewnością nietypowy i trudny. Kolejne dni pandemii owocowały nowymi przypadkami zachorowań. Niektórzy z nas powitali na świecie nowych członków rodziny, inni lub nawet ci sami pożegnali tych co ich opuścili.

Świat muzyki metalowej również przeżył smutek pożegnań wielkich postaci. Na samym początku roku dotarła informacja o śmierci Alexiego Laiho, który zmarł zdecydowanie przedwcześnie. Ten tekst będzie swego rodzaju horacjańskim pomnikiem, trwalszym niż ten ze spiżu. Przywołamy tu 10 postaci, które odeszły z tego świata, ale pozostawiły po sobie wiele dobrej muzyki.

Alexi Laiho śmierć
Alexi Laiho
Fot. Materiały promocyjne

Alexi Laiho (8.04.1979 – 29.12.2020)

Słowem wstępu. Choć Alexi zmarł pod koniec 2020 roku, informacja o jego odejściu została oficjalnie ujawniona dopiero w 2021. Uważam, że tak wybitny muzyk zasługuje, aby uczcić pamięć o nim, dlatego też wyjątkowo pojawi się w tym artykule miejsce również dla niego.

W zeszłym roku dotarła do nas niesamowicie przygnębiająca informacja, że założyciel Children of Bodom zmarł w wieku 41 lat. Przyczyna śmierci Alexiego Laiho oraz dokładna data przez dłuższy czas nie były ujawnione. Dopiero miesiąc po śmierci, dzięki zdjęciu opublikowanemu przez żonę artysty, dowiedzieliśmy się, że muzyk umarł 29. grudnia. Kelli Wright-Laiho na swoim Instagramie pokazała zdjęcie, na którym widzimy trumnę i nekrolog. Żona Alexiego w ten sposób oficjalnie pożegnała swojego ukochanego.

Alexi Laiho pogrzeb
Fot. instagram.com/kelli_wright_laiho/

Laiho od dłuższego czasu miał poważne problemy zdrowotne. Podejrzewano, że na śmierć miała wpływ bardzo słaba kondycja trzustki. Przewidywania się sprawdziły i kiedy w marcu postanowiono podać informacje, co miało wpływ na zgon artysty dowiedzieliśmy się, że wpływ na przedwczesne odejście z tego świata Alexiego miało „alkoholowe zwyrodnienie tkanki łącznej wątroby i trzustki”.

Jednak przez długi czas, prochy członka Children of Bodom nie mogły zostać pochowane. Pogrzeb wstrzymywała była żona Alexiego Laiho, Kimberly Goss. Więcej na ten temat znajdziecie w artykule na naszej stronie. W końcu, po prawie roku od śmierci, fiński muzyk został pogrzebany na swojej rodzinnej działce.

[newsletter]

Zdjęcie z pogrzebu Alexiego Laiho
Fot. instagram.com/kelli_wright_laiho/

Alexi Laiho za swoją twórczość został pośmiertnie uhonorowany przez stację radiową Suomirock. Muzyk w 1993 roku założył razem z perkusistą Jaską Raatikainenem Children of Bodom, które zakończyło swoją działalność w 2019 r. W ciągu tych lat zespół opublikował 10 albumów studyjnych i wiele mniejszych wydawnictw. Stał się też z czasem jedną z najbardziej rozpoznawalnych grup muzycznych w świecie metalu.

Po zakończeniu działalności Children of Bodom, Alexi Laiho założył nową grupę – Bodom After Midnight. Z nimi nagrał trzy piosenki i stworzył jeden wideoklip. Wszystko z tego zostało opublikowane już pośmiertnie. Poza tym występował w Warmen, Sinergy, Kylähullut i The Local Band i dostał nagrodę Metal Hammer Golden God.

LG Petrov Entombed AD rak
LG Petrov podczas walki z chorobą
Fot. instagram.com/entombed.adofficial/

LG Petrov (17.02.1972 – 7.03.2021)

W sierpniu 2020 roku światem metalu wstrząsnęła informacja o zdiagnozowaniu raka u Larsa-Görana Petrova. Wokalista Entombed A.D. przystąpił wówczas do batalii o życie, mierząc się z nie lada przeciwnikiem – własnym organizmem. Wsparcie muzykowi okazywało bardzo liczne grono fanów. Zorganizowano zbiórkę pieniędzy, na której udało się zebrać 673,454 koron szwedzkich. Ponadto ludzie wysyłali wiele wiadomości prywatnych, listów czy komentarzy ze słowami wsparcia.

Po siedmiu miesiącach chemioterapii Petrov niestety swoją wojnę przegrał. Rak był niemożliwy do usunięcia, a lekarze starali się jedynie podtrzymywać wokalistę przy życiu. Artystę w wielkich emocjach pożegnał zespół, publikując poruszający wpis na swoich mediach społecznościowych.

Lars-Göran Petrov był (jest!!!) niesamowitym przyjacielem i osobą, która poruszyła tak wielu ludzi. Swym głosem, muzyką, charakterem i wyjątkową osobowością zmienił tak wiele żyć.

Entombed A.D.

SPRAWDŹ TEŻ: ODSŁONIĘTO NAGROBEK LARSA-GÖRANA PETROVA

Muzyk umierając miał zaledwie 49 lat, ale jego dorobek muzyczny był już dość imponujący. Z pewnością zapisał się na kartach historii metalu. Najważniejszą jest oczywiście jego twórczość w Entombed A.D., ale i poza nią znajdziemy wiele wkładu Petrova w świat muzyki. Współtworzył zespół Nihilist i był jednym z założycieli Morbid. Dodatkowo jego głos usłyszymy chociażby w utworze Amon Amarth. Można by wiele wymieniać, ale to zajęłoby zbyt dużo miejsca. Pamiętajmy jednak o jego niesamowitej postaci.

Grzegorz Guzik Gluziński
Grzegorz Guzik Gluziński
Fot. YouTube/RzeczpospolitaTV

Grzegorz „Guzik” Guziński (22 stycznia 1975 – 9 stycznia 2021)

Na tej smutnej liście znalazł się również polski akcent. Nasz świat w ubiegłym roku opuścił wokalista Flapjack – miał zaledwie 45 lat. Jako przyczynę śmierci podano powikłania po przebyciu COVID-19. Po jego śmierci Maciej „Ślimak” Starosta napisał bardzo emocjonalną wiadomość:

Zbieram się do tego od trzech dni i nadal nie wiem co napisać. Chciałem wysmarować jakieś super podziękowania za pamięć i urodzinowe życzenia a… a skończyło się na łzach i kondolencjach. Moje 50. urodziny zostały okraszone smutkiem a przede wszystkim niewyobrażalną stratą. 9 stycznia 2021 roku w godzinach rannych odszedł Grzegorz Guzik Guziński nie tylko jeden z najwybitniejszych twórców muzyki rockowej i alternatywnej w naszym kraju ale przede wszystkim kochający syn, brat, ojciec oraz przyjaciel. W imieniu chłopaków z ekipy Flapjacka oraz Acid Drinkers łączę się w smutku z najbliższymi i rodziną. Kochany Guziku mimo, że na zawsze zostaniesz w naszych sercach to i tak będziemy za Tobą tęsknić.

Maciej „Ślimak” Starosta

Guzik swoją działalność muzyczną rozpoczął w latach 90. Wtedy występował wraz z Red Rooster i N’Dingue. W 1994 roku dołączył do Flapjack – zespołu założonego przez Maciejem Starostę i Roberta Friedricha (muzyków Acid Drinkers). To z nim święcił swoje największe tryumfy jako wokalista. Wydał pod szyldem tego zespołu cztery płyty, z czego ostatnia ujrzała światło dzienne w 2012 roku.

Z większych ciekawostek dotyczących Grzegorza „Guzika” Guzińskiego – od 2011 roku pracował jako kucharz. Może i nie zrobił kariery światowej, jednak wiadomość o jego śmierci poruszyła z pewnością serce niejednego fana polskiej sceny muzycznej.

Joey Jordison
Joey Jordison
Fot. Materiały promocyjne

Joey Jordison ( 26 kwietnia 1975 – 26 lipca 2021)

Joey to kolejna wielka gwiazda, która opuściła nasz świat w ubiegłym roku. Informacja o jego odejściu poruszyła niesamowicie fanów metalu na całym świecie. Wiele osób przeżywało jego przedwczesną śmierć. Sporo perkusistów wspominało go, jako postać, której zawdzięczają swoją fascynację tym instrumentem.

Joey Jordison odszedł mając raptem 46 lat, nie znamy jednak przyczyny zgonu. Większość swojej przygody muzycznej przeżył w Slipknot, zespole mającym niekwestionowany status giganta. Był jednym z jego założycieli, więc niedziwne jest utożsamianie perkusisty z tą grupą muzyczną. Podczas występów ubierał natomiast pozbawioną emocji maskę „kabuki”.

CZYTAJ: JOEYA JORDISONA ZNALAZŁA BYŁA DZIEWCZYNA

Twórczość Jordisona możemy usłyszeć również w kawałkach Murderdolls, zespołu, który założył na początku XXI wieku. Ponadto pojawił się w takich grupach jak Scar the Martyr, Vimic i Sinsaenum. Na koncertach natomiast występował z takimi gwiazdami jak Korn, Metallica czy Rob Zombie.

Początek problemów zdrowotnych Joey’a Jordisona przypada na rok 2013. Wtedy muzyk odszedł ze Slipknot z „przyczyn osobistych”. Jednak jak się później dowiedzieliśmy, to zniknięcie było spowodowane poprzecznym zapaleniem rdzenia kręgowego. Uraz uniemożliwił perkusiście dalszą grę. Mimo to artysta starał się wrócić do działalności i przechodził terapie – aż w 2017 roku wrócił silniejszy niż wcześniej.

John Hinch
John Hinch
Fot. Materiały promocyjne Judas Priest

John Hinch (19 czerwca 1947 – 29 kwietnia 2021)

Kolejny perkusista, który opuścił nasz świat w ubiegłym roku. Hinch zmarł mając 76 lat. Informacja dotycząca przyczyny zgonu nie została podana do wiadomości publicznej. O śmierci artysty poinformował sam Rob Halford. Swoją najważniejszą część kariery spędził w Judas Priest. Wcześniej jednak poznał Halforda w zespole Hiroshima. To właśnie występom w tym zespole zawdzięczał kontrakt z późniejszym brytyjskim gigantem rocka.

Z Judas Priest Hinch był związany raptem dwa lata. Wydał z tym zespołem debiutancki album „Rocka Rolla” w 1974 roku. Już w 1975 r. opuścił grupę z powodu różnych poglądów na muzykę. A po tym rozstaniu zajął się karierą menadżerską. Patronował nad karierami Jameson Raid czy Uliego Jona Rotha.

Dusty Hill (19 maja 1949 – 28 lipca 2021)

Mając 72 lata w ubiegłym roku odszedł basista i wokalista legendarnej grupy ZZ Top. Hill, jak podano, zmarł we śnie. Informacje o śmierci muzyka potwierdzili koledzy z zespołu – Billy Gibbons i Frank Beard (wokalista i perkusista).

Pięć dni przed śmiercią Dusty’ego Hilla zespół koncertował, jednak basista musiał opuścić scenę przez ból w biodrze. Zastąpił go techniczny ZZ Top – Elwood Francis, który pracował z grupą od 20 lat. Po śmierci artysty, to właśnie on zajął jego miejsce. Jak to mawiają – „Show must go on”.

Hill występował w ZZ Top przez całą karierę. Brodacz, który z drugim brodaczem (Billym Gibbonsem) i człowiekiem z nazwiskiem znaczącym broda (Frankiem Beardem) założyli zespół będący prawdziwą legendą blues rocka. W pięć dekad działalności sprzedali aż około 50 mln. płyt.

W 2019 roku zespół świętował 50 lat działalności, uczczone składanką „Goin’ 50”. Było to swoiste podsumowanie działalności tria – czysta esencja. Składa się z trzech płyt starannie powybieranych utworów ZZ Top. Można na niej prześledzić rozwój zespołu. Prawdziwe legendy, a Dusty Hill, to jedna z nich.

Mike Howe
Mike Howe
Fot. Materiały promocyjne

Mike Howe (21 sierpnia 1965 – 26 lipca 2021)

Poprzedni rok przyniósł śmierć jednego z bardziej legendarnych wokalistów metalowych. Mike Howe, znany najbardziej z występów w Metal Church zmarł mając zaledwie 55 lat. Muzyk popełnił samobójstwo, jego przyczyną miała być ciężka depresja artysty. Wykluczono wszelki wpływ substancji psychoaktywnych.

Mike Howe działał w Metal Church w latach 1988-1994. Zespół wydał wówczas swoje trzy najlepsze albumy „Hanging In The Balance”, „Blessing In Disguise” oraz „The Human Factor”. W 1994 roku wokalista odszedł z grupy muzycznej. W następnej wieku, w 2014 roku związał się z gitarzystą Metal Church, Kurdtem Vanderhoofem. Stworzyli z Nigelem Glocklerem z Saxon poboczny projekt muzyczny.

SPRAWDŹ TEŻ: RECENZJA METAL CHURCH „DAMNED IF YOU DO”

Kurdt po krótkim czasie namówił Mike’a na powrót do Metal Church. Taki ruch miał przywrócić zespołowi blask lat, w których występował Howe. Razem nagrali w ten sposób dwa krążki – „XI” oraz „Damned If You Do”. Drugi z nich to ostatnie wydanie, które ukazało się w 2018 roku.

Tragiczna śmierć pokazuje jak wielkim problemem jest depresja i to, że wciąż jest bagatelizowana. Zespół potępił oficjalnie służbę zdrowia, która nie chciała pomóc i nie traktowała tematu poważnie. Jak piszą, gdyby medycy potraktowali jego chorobę jak należy, mógłby być dalej z nami.

Eric Wagner
Eric Wagner
Fot. Materiały promocyjne

Eric Wagner (24 kwietnia 1959 – 22 sierpnia 2021)

Kolejna ofiara koronawirusa na tej liście. Wagner zmarł mając 62 lata, przyczyną śmierci było zapalenie płuc po zakażeniu COVID-19. Wiadomość o jego odejściu niesamowicie poruszyła wiele osób ze środowiska metalowego. Wszyscy wierzyli w opiekę medyczną jaką był otoczony, jednak nie wystarczyła ona żeby przeżył to tragiczne doświadczenie.

Muzyk był założycielem doom metalowego zespołu Trouble i wokalistą The Skull. Z tym pierwszym nagrał wiele klasycznych albumów, takich jak „Trouble”, „Manic Frustration” czy „Plastic Green Head”. Z drugim wydał natomiast tylko dwa albumy będąc równocześnie współzałożycielem grupy.

Największą sławę Wagnerowi przyniosło na pewno występowanie z Trouble. Zespół zaliczany jest często do wielkiej czwórki doom metalu (obok Saint Vitus, Pentagram i Candlemass). Nawet największy laik metalu przynajmniej słyszał o tej grupie. Jeżeli jest się już prawdziwym pasjonatom gatunku, to obok ich utworów nie da się przejść obojętnie.

Johnny Solinger
Johnny Solinger
Fot. Materiały promocyjne

Johnny Solinger (7 sierpnia 1965 – 26 czerwca 2021)

Były wokalista Skid Row odszedł z tego świata w zeszłym roku w dość tajemniczych okolicznościach. Na mediach społecznościowych pojawił się wpis żony artysty, że czas pożegnać Johnny’ego. Wówczas muzyk jeszcze żył, ale jego śmierć była przesądzona. Solinger odszedł w domowych warunkach, przy rodzinie.

Przyczyny śmierci nie podano, ale powszechnie wiadomo o jego problemach związanych z niewydolnością wątroby. Johnny miał zamiar walczyć z chorobą, w planach była zbiórka na leczenie, jednak to nigdy nie doszło do skutku.

Johnny Solinger dołączył do Skid Row w 1999 roku, zastąpił wówczas odchodzącego Sebastiana Bacha. Nagrał z zespołem dwa albumy („Thickskin” i „Revolutions Per Minute”). W 2015 r. został wyrzucony przez amerykańską grupę rockową i skupił się bardziej na solowej karierze. Jej owocem są cztery albumy „Chain Link Fence”, „Solinger”, „Solinger II” i „Johnny Solinger”.

Kariera wokalisty z Teksasu mogła potoczyć się lepiej, a w szczególności o wiele dłużej. Zmarł bowiem mając raptem 55 lat. Pożegnali go jednak fani na całym świecie z członkami Skid Row na czele. Członkowie zespołu pożegnali swojego kolegę oficjalnie i przesłali wyrazy współczucia dla rodziny.

Charlie Watts (2 czerwca 1941 – 24 sierpnia 2021)

Listę zamyka kolejny perkusista. Członek jednego z najbardziej historycznych zespołów. Urodzony jeszcze w czasie drugiej wojny światowej Charlie Watts chorował na początku XXI wieku na raka krtani. W wyniku radioterapii udało mu się pokonać nowotwór. Jednak zeszły rok nie był już tak dobry dla legendy perkusji. Mając 80 lat muzyk zmarł w jednym ze szpitali.

O złym stanie zdrowia Wattsa dowiedzieliśmy się już wcześniej. Trzy tygodnie przed śmiercią perkusista The Rolling Stones przeszedł operację. Z tego powodu nie mógł wziąć udziału w trasie koncertowej. Po zabiegu Charlie wymagał wiele odpoczynku dla regeneracji, jego stan nie był zbyt dobry. Po upływie krótkiego czasu, 80-latek niestety zmarł.

Był niekwestionowaną legendą i jednym z największych muzyków swojego pokolenia. Swoją karierę zaczął na początku lat 60., grał wtedy w bluesowych klubach po całym Londynie. Współpracował wówczas z grupą Blues Incorporated. Jednak już w 1963 roku postanowił dołączyć do powstającego projektu Micka Jaggera, Briana Jonesa i Keitha Richardsa – The Rolling Stones.

To czego dokonał z nimi to już piękna historia. Wszyscy wiemy jaką pozycję ma na rynku muzycznym zespół Micka Jaggera. Jednak jaka była rola Wattsa w tym sukcesie? Ogromna, co podkreśla każdy z członków grupy i prywatne osiągnięcia tego eleganckiego artysty.

W 2016 roku magazyn „Rolling Stone” wybrał Charliego Wattsa dwunastym najlepszym perkusistą wszechczasów. Po śmierci, pożegnał go cały świat, wielu z nas stanęło i wspomniało jakiś bliski sercu utwór The Rolling Stones. Legenda.

Fotografia z nagłówka autorstwa: RobVanDerMeijden z Pixabay

Podobne artykuły

Stare, ale bardzo jare – powrót Conception na CD i winylu

Tomasz Koza

Sztuczna inteligencja zagrozi muzyce? Twórcy mogą mieć problemy

Anna Nawrat

2016 rokiem metalu – podsumowanie

Albert Markowicz

2 komentarze

Krasnal Adamu 21 lutego 2022 at 08:36

Warto dodać, że wkrótce ukaże się solowy album Wagnera.
Poprawcie przynajmniej tę bzdurę: „Billy Gibbons i Frank Beard (wokalista i gitarzysta)”.

Odpowiedz
Michal 28 lutego 2022 at 20:01

A czemu nie wspomnicie o naszym wirtuozie gitary – czyli Jacku Polaku???

Odpowiedz

Zostaw komentarz