Ozzy Osbourne zdobył popularność zarówno jako wokalista Black Sabbath i dzięki swojej bardzo udanej karierze solowej, którą kontynuuje po dziś dzień. Zdecydowanie przyczynił się do tego jego legendarny debiutancki album pt. „Blizzard of Ozz”, który trafił na półki sklepowe 20 września 1980 roku. Po szybkiej kalkulacji łatwo możemy zauważyć, że od tego wydarzenia minęło dokładnie 40 lat! Z tego powodu chciałbym Wam przybliżyć kulisy powstawania tej płyty oraz różnego rodzaju ciekawostki o „Blizzard of Ozz”!
Czy to koniec Black Sabbath?
27 kwietnia 1979 roku – czy to koniec? Czy legendarny zespół Black Sabbath właśnie się rozpadł? Czy po albumie „Never Say Die!” uśmiercili swoje najwybitniejsze dziecko? Takie pytania zaczęły się rodzić w głowach wszystkich zainteresowanych twórczością muzyków z Birmingham.
Właśnie 27 kwietnia szeregi zespołu opuścił Ozzy Osbourne i wielu zaczęło myśleć, że alternatywa nie istnieje i to koniec. Jednak jak dobrze wiemy, tak się nie stało. W Black Sabbath za mikrofonem stanął znany z występów w Rainbow, Ronnie James Dio. Tony Iommi i reszta nagrali z nim dwie płyty, które przypadły do gustu krytykom i słuchaczom. Mowa tu o ponadczasowym „Heaven and Hell” i „Mob Rules”. Ozzy jednak nie pozostał w tyle i wcale nie próżnował. Jednak najpierw przyjrzyjmy się bliżej rozstaniu Ozzy’ego z Tonym, Geezerem i Billem.
[newsletter]
Dlaczego doszło do odejścia Ozzy’ego z Black Sabbath?
Rok 1979 wcale nie był pierwszą datą odejścia Osbourne’a z zespołu. Zrobił już to wcześniej w 1977, ale ich rozłąka nie trwała długo. W międzyczasie za mikrofonem grupy stanął Dave Walker.
Po trzech miesiącach muzyk powrócił do kolegów. 28 września 1978 na półkach sklepowych pojawił się wynik konfliktów w zespole, który zatytułowano „Never Say Die!”. Dlaczego nazywam ten album wynikiem konfliktów? Mianowicie jednym z powodów kłótni w Black Sabbath były różnice artystyczne. Ozzy chciał pozostać przy ciężkim graniu, które znamy z pierwszych płyt. Jednak Tommy, Geezer i Bill woleli eksperymentować przy brzmieniu i dodawać do kompozycji dźwięki klawiszy.
Można powiedzieć, że płyta nagrana właśnie po powrocie muzyka była połączeniem żądań obu stron. Na „Never Say Die!” bardzo zauważalną rolę odegrał znany z późniejszych występów w Deep Purple, Don Airey.
Nie tylko różnice artystyczne zaważyły. Ważnym aspektem były również uzależnienia Ozzy’ego. Jego wybryki bardzo przeszkadzały w poprawnym funkcjonowaniu grupy, więc doszło do kolejnego pożegnania się muzyków Black Sabbath. Tym razem ich rozłąka trwała o wiele dłużej. Na scenie ponownie razem pojawili się w 1985, ale to i tak z okazji Live Aid. Do reaktywacji z Osbournem w składzie doszło dopiero w 1997.
W międzyczasie z Black Sabbath występowali: wspomniany Dio, Ian Gillan, Ron Keel, David Donato, Jeff Fenholt, Glenn Hughes, Ray Gillen i Tony Martin.
Czytaj również:
- 50. rocznica premiery „Paranoid” Black Sabbath
- 30. rocznica wydania „Painkiller” Judas Priest
- 40-lecie wydania „Ace of Spades” Motörhead
Ozzy skompletował skład nowego zespołu i wkroczył do studia
W nowej grupie sygnowanej nazwiskiem wokalisty nie zabrakło innych znanych nazwisk. Na klawiszach zagrał znany z Rainbow, a później z Deep Purple – Don Airey. Za zestawem perkusyjnym zasiadł bębniarz Uriah Heep, Lee Kerslake. Na basie wymiatał natomiast Bob Daisley z Rainbow (później występował również w Uriah Heep).
Jednak to gitarzysta grupy zrobił największą furorę i zapisał się w historii jako jeden z najlepszych wioślarzy. Mowa o Randym Rhoadsie. Ówcześnie muzyk współpracował z Quiet Riot, ale to gra właśnie na dwóch pierwszych płytach Ozzy’ego Osbourne’a sprawiła, że wspominamy go po dziś dzień. Ze swojej macierzystej grupy odszedł podobnie jak wokalista Black Sabbath w 1979 roku.
Współpraca Brytyjczyka i Rhoadsa jednak nie trwała długo. Zakończyła ją katastrofa samolotu, w której zginął gitarzysta. Było to 19 marca 1982 roku.
Jak Ozzy wspomina współpracę z Rhoadsem?
Ten koleś był wyjątkowy. Nie wydaje mi się, by do wszystkich dotarło w pełni, jak bardzo był utalentowany. I nie mówię tu tylko o rock’n’rollu, ale też o innych gatunkach. W muzyce klasycznej był fenomenem. Zresztą jak w każdej innej. Był najbardziej oddanym swojej sztuce muzykiem, jakiego kiedykolwiek spotkałem w życiu. Był mistrzem.
Pierwszym kawałkiem nagranym na album zostało „Goodbye to Romance”
Zdecydowanie jest to jeden z najciekawszych utworów na „Blizzard of Ozz”. Powodów jest kilka. Najważniejszym jest tematyka. Ozzy i basista Bob Daisley napisali tekst, który odnosi się do zakończenia przygody z Black Sabbath tego pierwszego. Większość napisał jednak ten drugi, a Osbourne był inspiracją i wymyślił tytuł oraz dodał kilka swoich linijek. Ogólnie nazwa „Goodbye to Romance” została zapożyczona z utworu „Bye Bye Love” z repertuaru grupy The Everly Brothers, która była ważną częścią rozwoju rock’n’rolla.
Warto dodać również, że ten piękny utwór był jednym z czterech, które zaprezentowali muzycy wytwórni w wersji demo. Bob Daisley wciąż jest w posiadaniu nagrań, ale nigdy jeszcze nie zostały wydane. Być może w przyszłości na jakiejś specjalnej edycji „Blizzard of Ozz” będziemy mogli zaznajomić się z tymi wczesnymi wersjami dobrze znanych szlagierów.
Jak Bob Daisley wspomina okres nagrań „Blizzard of Ozz”?
Z Ozzym dosyć łatwo się współpracowało. Na początku był trochę przygnębiony, ponieważ właśnie został wyrzucony z Black Sabbath i miał depresję. Brak mu było pewności siebie. Fakt wyrzucenia z zespołu naprawdę go zniszczył.
Kto wyprodukował debiut Ozzy’ego Osbourne’a?
Ze stroną techniczną albumu również wiążą się ciekawe historie. Pierwotnie płytę miał wyprodukować Chris Tsangarides, którego możemy kojarzyć ze współpracy z m.in. Thin Lizzy, Judas Priest, Helloween czy Depeche Mode. Miksowaniem miał natomiast zająć się Max Norman. Jednak plany się trochę zmieniły. Pomysły Chrisa nie spodobały się zespołowi i postanowili go zwolnić. Jego miejsce zajął Norman, który dokończył pracę Tsangaridesa. Jednak ich wkład nie został zauważony i na płycie możemy znaleźć napis, że „Blizzard of Ozz” został wyprodukowany przez Osbourne’a, Keerslake’a, Rhoadsa i Daisley’a.
„Suicide Solution” – nie obyło się bez kontrowersji
1 listopada 1985 roku Osbourne i wytwórnia CBS Records zostali pozwani do sądu przez rodziców Johna McColluma, który popełnił samobójstwo podczas słuchania utworu „Suicide Solution”. Ostatecznie jednak muzycy wybronili się i sąd jasno orzekł, że grupa nie miała żadnego wpływu na niego i nie są winni jego śmierci.
Zatem, o czym jest ten kawałek? Osbourne powiedział, że opowiada o śmierci wokalisty Bona Scotta z AC/DC, który zginął w 1980 roku. Natomiast Daisley twierdzi, że Ozzy pisząc ten tekst miał na myśli samego siebie. W sądzie zostali posądzeni o to, że w tekście pojawia się takie zdanie: „Why try? Get the gun and shoot”. Jednak twórcy utworu zarzekali się, że wykonują: „Get the flaps out”. Słowo „flaps” określili jako wulgarne określenie waginy.
Don Arden, były menadżer Black Sabbath skomentował całe zajście:
Szczerze mówiąc, wątpię, że pan Osbourne znał znaczenie tekstów, jeśli było jakieś. Jego znajomość języka angielskiego jest minimalna.
„Blizzard of Ozz” doczekało się w 2002 roku kontrowersyjnego wznowienia
W 1986 roku Daisley i Kerslake pozwali wokalistę, ponieważ nie zostawały im wypłacane tantiemy. Muzycy wygrali w sądzie prawa do utworów z „Blizzard of Ozz” i późniejszego „Diary of a Madman”. Jednak to nie przeszkodziło wydać Osbourne’owi reedycji pierwszej z płyt w 2002 roku. Jednak partie jego byłych współpracowników zostały wycięte. Zastąpione je nowymi w wykonaniu Roberta Trujillo i Mikego Bordina, czyli ówczesnych członków zespołu „księcia ciemności”. Warto dodać, że kilka lat później Ozzy w swojej autobiografii przyznał, że pomysł na usunięcie z nagrań Kerslake’a i Daisley’a należał wyłącznie do Sharon, jego żony.
18 września 2020 roku Osbourne wydał kolejną reedycję „Blizzard of Ozz”
Tym razem postawiono na wersję cyfrową. Na reedycji znalazły się wcześniej nieopublikowane utwory. Do tego wydawcy dołączyli dwa koncerty: „Live&Loud” i „Live at Budokan”. Warto dodać również, że na kanale na YouTube „księcia” pojawił się ciekawy dokument pt. „30 Years After The Blizzard”, który będzie tam dostępny przez tydzień. Znajduje się w nim wiele wypowiedzi m.in. Ozzy’ego, Billa Warda i innych znanych postaci.
Niestety w wieku 73 lat zmarł Lee Kerslake
Na dzień przed 40. rocznicą wydania debiutu Ozzy’ego, zmarł ówczesny perkusista grupy. Lee Kerslake urodził się 16 kwietnia 1947 roku w Winton w Anglii. Swoją karierę rozpoczynał w 1968, a kilka lat później dołączył do Uriah Heep. Grał z nimi do 1979 roku, a rok później razem z Ozzym Osbournem nagrał „Blizzard of Ozz”. Możemy go również usłyszeć na albumie „Diary of a Madman”. W 1982 ponownie połączył siły z Uriah Heep i występował z nimi aż do 2007 roku. Zdiagnozowano u niego raka prostaty. Niestety pojawiły się też przerzuty. 19 kwietnia 2020 roku zmarł. Na całe szczęście spełnił swoje wielkie marzenie.
Tak Kerslake mówił o swoim marzeniu:
Wszystko, co złe w naszych kontaktach z Ozzym zostało już wyjaśnione i wybaczone. Napisałem ostatnio do niego i Sharon miły list. Poprosiłem w nim o przysłanie mi platynowych płyt „Blizzard of Ozz” i „Diary of a Madman”, żebym mógł powiesić je na ścianie, zanim umrę. Mam nadzieję, że zrobią to dla mnie.
Ozzy spełnił marzenie swojego byłego perkusisty:
Filmowaliśmy, jak pakuję się na wyjazd do Kalifornii, na potrzeby mojej filmowej autobiografii, gdy przyszedł mój menadżer i powiedział: „Mam dla ciebie niespodziankę”. Przyniósł dwa wielkie pudła, w których były platynowe płyty Ozzy’ego. Wzruszyłem się do łez. W końcu zakopaliśmy z Ozzym topór wojenny. Szanuję Sharon i kocham Ozzy’ego bez reszty. Ozzy przysłał mi też piękny, własnoręcznie napisany list.
Pomimo wielu trudności „Blizzard of Ozz” stało się wielkim hitem
Ten album często pojawia się w rankingach najlepszych albumów metalowych w historii. Jest to absolutny klasyk heavy metalu. Dzięki „Blizzard of Ozz” słynny wokalista zaprezentował swoje nowe oblicze i pokazał, że bez udziału Black Sabbath również potrafi nagrać utwory, które zostaną ponadczasowymi hitami.
Warto dodać, że debiut Ozzy’ego okazał się również dobrym zarobkiem dla twórców. W Ameryce płyta osiągnęła status pięciokrotnej platyny! W Kanadzie natomiast sprzedano ponad 100 tysięcy kopii i również uzyskała platynę. W 1981 roku płyta znalazła się natomiast na 21. miejscu listy Billboard 200, a rok wcześniej na siódmym UK Albums Chart. Także pod względem zarówno artystycznym, jak i komercyjnym, debiutancki album Ozzy’ego Osbourne’a pt. „Blizzard of Ozz” okazał się hitem!