Behemoth zapowiada nowy album, którego tytuł, okładka i data premiery właśnie ujrzały światło dzienne. Nadchodzące wydawnictwo, zatytułowane „The Sh*t Ov God”, ukaże się 9 maja nakładem prestiżowej wytwórni Nuclear Blast Records. Wraz z ogłoszeniem premiery albumu, zespół udostępnił tytułowy utwór oraz towarzyszący mu pełen przepychu teledysk.
Kontrowersja i bezkompromisowość
Behemoth to formacja, która od zawsze balansowała na krawędzi kontrowersji, nie obawiając się poruszać drażliwych tematów. Zespół, mający na koncie już 34 lata działalności, nie zwalnia tempa, a ich trzynasty album ma okazać się „najostrzejszym i najbardziej bezkompromisowym wydawnictwem w ich karierze”. Osiem kompozycji na płycie sięga głębin ludzkiej natury, boskości oraz definicji buntu w czasach, gdy indywidualizm jest gloryfikowany, lecz wielu nadal kurczowo trzyma się swoich zbawców – zarówno w wymiarze duchowym, politycznym, jak i społecznym.
Tytuł albumu Behemotha – wyzwanie dla odbiorców
Nergal, lider i założyciel zespołu, wyjaśnił decyzję dotyczącą prowokacyjnego tytułu albumu:
„Wybraliśmy ten prowokacyjny tytuł celowo, odrzucając subtelność na rzecz bezpośredniego i polaryzującego przekazu. To wyraz buntu, głębokiego zanurzenia w otchłań, poszukiwania absolutu nawet w najniższych rejonach egzystencji.”
Jednak pomimo swej pozornej dosadności, tytuł albumu nabiera głębszego znaczenia, gdy zestawimy go z okładką. Grafika przedstawia odwróconą wersję najpowszechniejszego chrystogramu „IHS”, co w połączeniu z nazwą albumu tworzy śmiały, lecz przemyślany przekaz.
Najczystsza forma Behemoth
Nergal kontynuuje swoją refleksję nad najnowszym dziełem zespołu:
„Doszedłem do momentu w mojej podróży artystycznej, gdzie słowa i deklaracje znaczą coraz mniej. Prawdziwa istota Behemoth kryje się w naszej muzyce, sztuce, wizualizacjach, brzmieniu, występach oraz sposobie, w jaki łączymy się z fanami. Głęboko wierzę, że Behemoth reprezentuje sztukę transcendentalną i ponadczasową.
Trzynastka – magiczna i pełna znaczenia. Gdyby to miał być nasz ostatni album, umierałbym jako człowiek spełniony. Bez cienia wątpliwości, to najczystsza, najbardziej wyrafinowana forma Behemoth. Bez zbędnych wypełniaczy, bez nadmiaru – tylko to, co najlepsze. Składamy to w wasze ręce. Hail Satan.”

Starannie dobrani artyści i twórcy albumu
Podobnie jak w przypadku poprzednich wydawnictw, Behemoth przywiązał ogromną wagę do każdego aspektu swojego dzieła, zarówno pod względem brzmieniowym, jak i wizualnym. Za produkcję albumu odpowiedzialny jest Jens Bogren ze studia Fascination Street Studios, znany ze współpracy z takimi zespołami jak Emperor, Enslaved, Kreator czy Rotting Christ. Jego umiejętności pozwoliły na uchwycenie naturalnego brzmienia Behemoth bez utraty charakterystycznej dla nich dzikości i furii.
Wizualna strona albumu była równie pieczołowicie dopracowana. Okładkę stworzył wieloletni współpracownik zespołu Bartek Rogalewicz we współpracy z Dark Sigil Workshop. Efektem ich pracy jest mroczna i tajemnicza grafika, doskonale współgrająca z muzyką i przekazem albumu.
Premiera albumu już 9 maja, a pierwszy singiel i teledysk do tytułowego utworu są już dostępne. Behemoth po raz kolejny potwierdza swój status ikony ekstremalnego metalu – i nic nie wskazuje na to, by mieli zwolnić tempo.
Fot. Sylwia Makris i Christian Martin Weiss
5 komentarzy
Faktycznie
Shit
Wrocławski!? Znowu!?
Nargaroth miał jednak rację…
Grotesque
Nihil novi
Hell awaits
AD 2025
Infantylne.
Koleś, który nie ma włosów pod pachami i na klacie jest tak męski jak jeż jest szczoteczką do zębów. Nergal strasznie na słuchaczy krzyczy. Gdyby jeszcze krzyczał coś mądrego, gdyby muzycznie byłoby to jakieś odkrywcze, gdyby to nie było takie prostackie i wtórne, gdyby to miało jakąś wartość artystyczną, poza plastycznym, ale też nie jakimś porażającym teledyskiem, gdyby jakoś mnie zaintrygowało to może bym przyklasnął. Ale jakoś moje ręce nie składają się do oklasków. Tak naprawdę, moje ręce opadają…
Przecież to jakis gowno
Niech go buk błogosławi i biegunką nagrodzi.