WYWIADY

Powerwolf: wywiad z Matthew Greywolfem

Powerwolf
Koncert zespołu Faun

Premiera „Call Of The Wild” zbliża się wielkimi krokami. Już 9 lipca światło dzienne ujrzy kolejny album studyjny grupy Powerwolf. Czego zatem możemy spodziewać się w najnowszym wydawnictwie niemieckiego zespołu power metalowego? Jakie teksty skrywa najnowszy krążek? Czy usłyszymy całkiem nowe brzmienia? Na wszystkie nurtujące pytania odpowiada Matthew Greywolf, gitarzysta i tekściarz zespołu Powerwolf.

Jak wyglądał proces twórczy Powerwolf podczas pandemii? W jaki sposób tworzyliście muzykę? Korzystaliście z aplikacji (takich jak Zoom), czy raczej próbowaliście spotkać się fizycznie?

Matthew Greywolf: Raczej to drugie. Nie pracowaliśmy na zoomie ani niczym w tym rodzaju, ale sposób, w jaki piszemy utwory, jest zgodny z restrykcjami obowiązującymi w pandemii. Chodzi o to, że ja piszę główną część muzyki we własnym studio. Mam o tyle szczęścia, że posiadam duży dom, dzięki czemu mogłem zaprosić Attilę do siebie i gościć go w oddzielnym pomieszczeniu. Byliśmy od siebie odseparowani – mogliśmy się wzajemnie słyszeć, ale minusem całej sytuacji był fakt, że nie mogliśmy się zobaczyć. Ale wiem, że dobrze wyglądaliśmy (śmiech). Mimo tego sposób, w jaki pracowaliśmy, był mniej więcej taki sam jak w przeszłości. Większy problem był z faktycznymi nagraniami studyjnymi. Mam na myśli tutaj restrykcje z powodu podróżowania i wszystko, co się z tym wiąże. Nie było to takie proste.

Wkrótce wyjdzie Wasz długo wyczekiwany album – „Call Of The Wild”. Jak oceniasz ten album względem wcześniejszej twórczości Powerwolf? Czy odczuwasz pewną różnicę między najnowszym dziełem, a dotychczasowymi albumami?

Matthew: Cóż, mogę stwierdzić, że nowy album postrzegam jako nowy rozdział w książce. Jest to kontynuacja opowieści, ale z nowymi, świeżymi charakterami i całą otoczką. Oprócz tego, myślę, że „Call Of The Wild” jest najbardziej otwartym albumem, jaki kiedykolwiek napisałem. Już na poprzedniej płycie, „Sacrament Of Sin”, eksperymentowaliśmy z nowymi elementami. Album był bardzo dobrze przyjęty przez fanów, media oraz przez nas samych. Kiedy zaczęliśmy pisać „Call Of The Wild”, podejście do tego było dość otwarte. Podobnie było z kierunkiem tworzenia – pisaliśmy wszystko, co przyjdzie nam do głowy, z pewnością, że to zabrzmi jak Powerwolf, gdy tylko to zagramy. Mogę powiedzieć, że jest to najbardziej zróżnicowany album, jaki zrobiliśmy. Pisanie nowej muzyki było niezapomnianym doświadczeniem. Na przykład mamy utwór „Blood For Blood”, który zawiera mocne, irlandzkie i folkowe elementy. To jest na przykład utwór, który był napisany na gitarze akustycznej, co oznacza, że nie mieliśmy „metalowych” instrumentów, gdy go pisaliśmy. W tekście mamy do czynienia z irlandzkim bogactwem, więc poszliśmy w to i napisaliśmy mniej więcej folkowy utwór, z którego jesteśmy zadowoleni. Dopiero w późniejszym czasie dodaliśmy typową instrumentalizację dla Powerwolf, czyli cięższe gitary i te sprawy. Myślę, że to był ciekawy proces tworzenia.

Powerwolf Matthew Greywolf 2021
Matthew Greywolf Fot. Matteo Vdiva Fabbiani for VD Pictures

Jesteś odpowiedzialny za warstwę tekstową w twórczości Powerwolf. Co możesz powiedzieć o najnowszych utworach, które znajdują się na „Call Of The Wild”? Jaką tematykę poruszają te utwory?

Matthew: Cóż, ilość utworów poradziła sobie z różnymi modelami rozbieżności. Na przykład utwór, o którym wcześniej wspomniałem, „Blood For Blood” jest o irlandzkim wilkołaku nazywającym się Filat. Natknąłem się na niego wiele lat temu. Byłem bardzo zafascynowany, ponieważ zwykle wilkołaki są postrzegane jako niebezpieczne albo złe stworzenia. W tym irlandzkim tekście pojawia się również pozytywna strona tego stworzenia – wydają się być opiekuńczymi duchami, na przykład dla dzieci. Uważam, że to coś fascynującego, więc zdecydowałem napisać coś o tym. Co więcej, mamy również utwór „Beast Of Gévaudan”, który opowiada o tajemniczym stworzeniu. Ta bestia zamordowała ponad 100 osób w Zachodniej Francji w XVIII wieku. To bardzo interesująca sprawa, ponieważ nigdy nie złapano tego stworzenia, tym samym nikt nie odkrył, czym owy potwór faktycznie był. Czy to wilk? Duchowni interpretowali bestię jako boską zemstę. Takie legendy są bardzo ekscytujące, dlatego o nich piszę.

Jaki tekst jest dla Ciebie wyjątkowo istotny? Który utwór ma dla Ciebie szczególne znaczenie? Nie mam na myśli tutaj wyłącznie najnowszej płyty, tylko całokształt twórczości Powerwolf.

Matthew: Nie mam pojęcia. Bardzo ciężko wybrać jeden utwór. Ważny dla mnie jest całokształt. Przez te wszystkie lata stworzyliśmy pewnego rodzaju uniwersum twórczości Powerwolf. To świat pełen fantastyki, jest stary – wiesz, jest to połączenie różnych zmiennych, czy posiadania chrześcijańskiej symboliki w utworach. To własny świat. Wszystkie teksty i elementy wizualne po prostu pasują do siebie. Właściwie nie mógłbym wyróżnić nic konkretnego i powiedzieć: to jest bardziej istotne, a to mniej. To coś w stylu: „witaj w świecie Powerwolf, wkrocz i zobacz, co możesz odkryć”.

Powerwolf okładka płyty Call Of The Wild
Powerwolf – Call Of The Wild (2021)

Najnowszy album wiąże się z „Missa Cantorem”, w które zaangażowano wielu muzyków. Który utwór z tego wyjątkowego wydawnictwa jest według Ciebie najbardziej interesujący? Co mógłbyś powiedzieć o tej współpracy?

Matthew: To bardzo trudne, ponieważ myślę, że wszystkie wersje są wyjątkowe i świetne. Nie mam ulubionej piosenki, którą mógłbym tutaj wskazać. Według mnie, wyjątkowym w tym projekcie jest fakt, że każdy z zaangażowanych wokalistów dostarczył bardzo oryginalnego performance’u. Chodzi o to, że skontaktowaliśmy się w wokalistami z nastawieniem: „rób, na co masz ochotę, nie dajemy żadnych wytycznych”. To było coś niesamowitego. Na przykład Johannes z zespołu Avatar posiada bardzo szeroką gamę stylu wokalnego. To było coś w rodzaju niespodzianki. Myślałem: „co on zrobi?”. Oczekiwanie niczym na prezenty w Boże Narodzenie. (śmiech). Podsumowując, podoba mi się każda wersja na tym albumie.

Powerwolf na Mystic Festival 2019
Powerwolf na Mystic Festival 2019

Mam nadzieję, że spotkamy się na październikowym koncercie Powerwolf w Katowicach. Myślę, że to oczywiste, że stęskniliście się za koncertami. Rozważacie jakiś livestream jeszcze przed jesienną trasą, czy raczej czekacie na występy na żywo?

Matthew: Nie wiemy. Myślę, że dzisiejsze czasy są bardzo nieprzewidywalne. Nikt nie wie. Chodzi o to, że mamy żadnego doświadczenia w obcowaniu w obecnej sytuacji (śmiech). Oczywiście, mamy nadzieję, że jesienią sprawy się poprawią i będziemy mogli faktycznie zagrać koncerty. Ale nikt nie może mieć stuprocentowej pewności w tej kwestii. Nikt nie może nic przewidzieć. W przypadku, gdyby pandemia nie ustępowała, w pewnym momencie moglibyśmy podkusić się o zrobienie czegoś na zasadzie koncertu online. Do tej pory nie myśleliśmy o tym, bo byliśmy zajęci tworzeniem albumu. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość, ale mamy nadzieję, że życie wróci do normy tak szybko, jak to tylko możliwe. Wiesz, jestem przekonany, że nic nie zastąpi prawdziwego koncertu w klubie z ludźmi wspólnie szalejącymi pod sceną.

Czy widzisz coś pozytywnego w lockdownie? Czy ten czas pomógł Ci w tworzeniu nowej muzyki?

Matthew: Jeśli pomyślimy o pozytywach, to mogę zaliczyć do tego fakt, że mieliśmy mnóstwo czasu na napisanie „Call Of The Wild”. Zwykle jest tak, że ja, główny tekściarz, w pewnym momencie muszę zatrzymać zespół i powiedzieć: „chłopaki, czas przerwać trasę, musimy zacząć pisać nowy album”. W tym przypadku nie mieliśmy żadnej możliwości wyruszenia w trasę, więc wszyscy byliśmy skupieni na tworzeniu albumu. I cóż, czuję, że każdy nauczył się dostrzegać istotnych aspektów w życiu. Rodzina i Twoi przyjaciele w dobrej kondycji zdrowotnej… Mam na myśli istotne sprawy, o których często zapominamy, a czasie pandemii jesteśmy w tej kwestii jeszcze bardziej uświadomieni.

Jakie płyty innych artystów towarzyszą Ci w tym momencie? Co aktualnie leci na Twoich słuchawkach?

Matthew: Mogę powiedzieć, że jeden z albumów, który kręci się na moim odtwarzaczu to „Queen of Time” od Amorphis. Do tego jeszcze ostatni album Paradise Lost oraz „Prequelle” Ghosta.

W jakiej formie najbardziej lubisz słuchać muzyki? Winyle, CD, a może serwisy streamingowe?

Matthew: Można rzec, że jestem pokoleniem płyt CD. Tak dorastałem i nadal w tym siedzę. Mam setki tysięcy CD (śmiech). Jest to format, w którym się odnajduję. W odniesieniu do aspektów graficznych, jestem również ogromnym fanem wydań winylowych.

To wszystko ode mnie. Cieszę się, że mogliśmy porozmawiać. Wielkie dzięki za rozmowę. Życzę Ci jak najlepiej i mam nadzieję, że zobaczymy się na koncercie w Katowicach.

Matthew: Jasne, trzymamy kciuki. Cześć

Zdjęcie zespołu z nagłówka: materiały promocyjne

Podobne artykuły

Wywiad z Markiem Tornillo. Wokalista Accept o AI i nowym albumie „Humanoid”

Martyna Kościelnik

Wywiad: Krzysztof Sokołowski (Nocny Kochanek)

Albert Markowicz

Wywiad: Johannes Andersson, Adam Zaars i Oscar Leander (Tribulation)

Dominika Kudła