UNBOXING

Unboxing: Batushka „Raskol/Раскол” limitowana edycja „Die Hard”. Czy jest warta swojej ceny?

Batushka Raskol Die Hard limitowana edycja unboxing
Koncert zespołu Faun

Choć najnowszy mini-album Batushki zatytułowany „Raskol/Раскол” ukazał się w sierpniu, zakupione w przedsprzedaży wydania na winylach były rozsyłane dopiero na początku października, w dodatku z niewielką „obsuwą”, bo miały wyjść do klientów w okolicach 25 września. Prawdę powiedziawszy zdążyłem zapomnieć, że w ogóle tę płytę zamawiałem. Warto było czekać? Przyjrzyjmy się limitowanej do 150 egzemplarzy wersji na przezroczystym krążku.

[newsletter]

„Raskol/Раскол” w tym wydaniu to rarytas

Nakład wyprzedał się dosłownie na pniu, chyba w godzinę od rozpoczęcia sprzedaży. Wyróżnia się okładką utrzymaną w białej szacie (inne tłoczenia były czarne) i kilkoma dodatkami niedostępnymi nigdzie indziej. Zacznijmy od wspomnianej okładki.

Batushka Raskol na przeźroczystym winylu
Batushka – Raskol na przeźroczystym winylu

Wydawnictwo nie było fabrycznie foliowane. I słusznie. Uważam, że szkoda czasu i materiału na owijanie płyt w celofan, który i tak każdy wyrzuci do śmieci. Zamiast tego wydawca, czyli Witching Hour Productions, dorzucił ochronną folię z ręcznie numerowaną naklejką informującą o całkowitym nakładzie tej edycji (mój egzemplarz ma numer 70/150). Niby drobnostka, a cieszy, zwłaszcza, że kolekcjonerzy i tak zapewne zabezpieczyliby swoją płytę w taki sposób. Ja tak robię.

Batushka Raskol limitowana edycja numer
Batushka – Raskol limitowana edycja, numer 070

Wysunięcie papierowej obwoluty z ochronnej folii to czysta przyjemność. Nadruk na śnieżnobiałej kopercie jest starannie wykonany, a technika której użyto sprawia, że jest wręcz miękki i „ciepły” w dotyku. Nie jestem specem od poligrafii, więc nie wiem, jak to się fachowo nazywa, ale czarna, groźna postać jest satynowa i wyraźnie wyczuwalna pod palcami. Na odwrocie umieszczono prostą, acz przyciągającą wzrok, grafikę przedstawiającą krzyż i cerkiew w płomieniach. Krawędź została ozdobiona ludowym ornamentem. Pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne. Opakowanie płyty jest bardzo eleganckie i starannie przygotowane. Aż chce się po nie ponownie sięgnąć.

Batushka Raskol limitowana edycja przód
Raskol edycja „Die Hard” z przodu

Zawartość „Raskol/Раскол”, czyli za co zapłaciłem 85 zł?

Piękna okładka skrywa winyl, prostą, nierozkładaną wkładkę, plakat, naklejkę z grafiką z okładki oraz naszywkę z logiem zespołu. Ponadto, nabywcy tego ściśle limitowanego wydania otrzymali metalową przypinkę.

Nie wydaje mi się, żeby naklejka wymagała dłuższego omawiania. Wszak „koń jaki jest, każdy widzi”. W tym przypadku – kwadratowy, o boku mniej więcej wkładki do płyty CD.

Plakat nie imponuje szczególnie rozmiarem, dla porównania poster dołączony do „Blasphemers’ Maledictions” Azarath (również wydanej przez WHP) był zdecydowanie większy, ale klimatyczne ujęcie grupy mnichów pochylonych nad masywnym stojakiem na świece (słowo „świecznik” jakoś mi tu nie pasuje) z pewnością przyciąga uwagę. Choć nie powiem, zbyt mocno kojarzy mi się z pocztówką, która swego czasu przyszła wraz z „drewnianym” wydaniem „Litourgiyi”. Prosiłoby się o bardziej oryginalny pomysł, zwłaszcza, że nawet kolorystyka zdjęcia jest identyczna. Szkoda, że zespół nie wykorzystał rysunku mnicha umieszczonego na wkładce. Moim zdaniem, taki plakat byłby o wiele ciekawszy.

Batushka Raskol mnich
Rzeczony mnich

Nie mam żadnych zastrzeżeń wobec naszywki. Sprawia wrażenie porządnie wykonanej, biały haft jest staranny i wyraźny, a brzegi czarnego materiału zostały obszyte ciasnym, grubym szwem.

Przypinkę przygotowano równie porządnie, wygląda na trwałą i solidną. Jednak przyznam, że w jej przypadku poczułem się ciut oszukany. Motyw tu wygrawerowany został wcześniej użyty na płycie „Hospodi”. Zabrakło czasu, chęci, czy pomysłu na nowy wzór? Ponadto, do pełni szczęścia brakuje możliwości przechowania tejże przypinki wraz z płytą, ale rozumiem, że to wymagałoby wydania „Raskol/Раскол” w dużo obszerniejszej wersji.

Batushka Raskol Die Hard limitowana edycja unboxing
Zawartość Raskol w edycji „Die Hard”

Czas wziąć winyl „Raskol/Раскол” do ręki

Nie chciałbym popaść w nadmierną egzaltację, ale o przezroczystym krążku mogę wypowiadać się wyłącznie w superlatywach. Zespół (tudzież wytwórnia) zdecydował, że pięć utworów, które wypełniły omawianą EP-kę umieści na jednej stronie płyty, a na drugiej znajdzie się mnich z okładki. Niemal identycznie wydano przykładowo mini-album Moonspella pt. „Under The Moonspell”. Z tą różnicą, że w przypadku Portugalczyków, płyta nie była przezroczysta, a więc rysunek zdobiący winyl było widać wyłącznie z jednej strony.

Sposób wykonania krążka w tym wydaniu pozwala na oglądanie tajemniczej postaci z obu stron. Bardzo pomysłowy i interesujący zabieg. Gdy podniesie się płytę i spojrzy na nią pod światło, ma się wrażenie, że świdrujący wzrok mnicha niemal przeszywa na wskroś. Za bardzo czujne wykorzystanie grafiki, ode mnie, na „fejsbuniową” modłę, łapka w górę.

Rozróżnienie stron płyty ułatwiają różne labele. Ten na pustej stronie stanowi uzupełnienie wizerunku duchownego, ten na stronie z muzyką zawiera listę utworów i loga wytwórni.

Czytaj również

Raskol na winylu przód
Raskol na winylu – tył
Raskol na winylu tył
Raskol na winylu – przód

O niedostatkach limitowanego wydania „Raskol/Раскол”

Moje wcześniejsze zarzuty wobec plakatu i przypinki wynikały trochę z czepialstwa. Pora na poważniejsze braki.

Po pierwsze zdziwiłem się, że płyta została opakowana w zwykłą, czarną kopertę bez folii antystatycznej. Limitowane, ekskluzywne wydanie powinno, moim zdaniem, mieć specjalnie przygotowaną, zadrukowaną kopertę na winyl. To dość powszechna praktyka i nawet gdyby do ceny dorzucić te kilka złotych na pokrycie kosztów druku, to i tak nakład sprzedałby się na poczekaniu, a zdecydowanie zyskałby na wyjątkowości.

Drugim elementem, którego mi brakuje jest obszerniejsza książeczka. Do płyty dołożono co prawda (estetyczną, to fakt) prostą wkładkę, na której znalazła się zaledwie garść informacji wypisanych ozdobnym fontem. Dobre i to, ale biorąc pod uwagę, jak dużą wagę zespół przykłada do treści swoich utworów, chciałoby się otrzymać bogatszą książeczkę z tekstami i ich tłumaczeniem. Taki zabieg, czyli dołączenie do płyty zapisu tekstów w dwóch językach, stosuje na przykład ekipa Non Opus Dei.

Dzięki temu, przekaz grupy przestaje być tajemnicą dla osób, które nie władają językiem używanym przez zespół. W przypadku Batushki – staro-cerkiewno-słowiańskim. Zważywszy, iż utwory, które trafiły na „Raskol/Раскол” zostały oparte na Sticherarionie, czyli księdze wyłączonej w XVII wieku z powszechnego obrządku liturgicznego, przybliżenie interesującego konceptu wydaje mi się wręcz obowiązkowe.

Jak brzmi „Raskol/Раскол” na winylu?

Jakby nie patrzeć, na mini-album Batushki składa się bite pół godziny muzyki i upchnięcie jej na jednej stronie krążka nie jest zbyt dobrym pomysłem. Pierwsze opuszczenie igły gramofonu upewniło mnie, że płyta będzie raczej kolekcjonerskim rarytasem, niż nośnikiem dającym radość z odsłuchu. Trudno mi jednoznacznie stwierdzić, czy to „zasługa” przeciętnego brzmienia EP-ki, które krytykowałem w sierpniowej recenzji, czy nadmiaru muzyki wciśniętej na jedną stronę winyla, czy obu tych czynników razem wziętych. Faktem jest, że krążek nie brzmi nadzwyczajnie. Odnoszę wrażenie, że dźwięk jest jeszcze mętniejszy, niż na kompakcie/streamingu, a im bliżej końca, tym wyraźniej słychać niedostatki nośnika.

Czy warto było czekać na „Raskol/Раскол” w wersji „Die Hard”?

W pierwszym odruchu chciałem napisać coś w deseń: abstrahując od warstwy muzycznej EP-ki, która niezbyt mi się spodobała, uważam, że tak, warto było zaczekać. Co prawda, nie obeszło się bez pewnych niedociągnięć, a i wysyłka nieco się opóźniła, jednak wydanie zostało przygotowane bardzo starannie, a cena jest (czy też była, bo tego tłoczenia już się nie znajdzie w sklepie wytwórni), moim zdaniem, adekwatna do otrzymanej zawartości.

Jednak, gdy patrzę na zestawienie plusów i minusów wydania, zaczynam mieć wątpliwości. Z jednej strony otrzymałem elegancki produkt, który przyciąga wzrok estetyczną szatą graficzną i starannością wykonania. Dodatkowo, limitowane tłoczenie utrzymane zostało w wyjątkowej kolorystyce, która nie powtarza się w innych edycjach mini-albumu. Jednak z drugiej strony, wydanie uważam za trochę niedopracowane. A i jakość dźwięku nie zachęca do kolejnych odsłuchów, a to jest, moim zdaniem, kluczowe.

W tej sytuacji najrozsądniej będzie powstrzymać się od jednoznacznej oceny końcowej. Myślę, że po przeczytaniu artykułu, każdy samodzielnie wyciągnie własne wnioski.

Plusy:

  • Szeroko pojęta estetyka i staranność wykonania
  • Piękny, przyciągający wzrok winyl
  • Naszywka dobrej jakości
  • Wydanie wyróżnia się okładką w innym kolorze
  • Folia ochronna gratis 😉
  • Cena

Minusy:

  • Przeciętna jakość dźwięku
  • Koperta bez folii antystatycznej i bez nadruków
  • Uboga wkładka zamiast książeczki
  • Brak tekstów i tłumaczeń
  • Zabrakło ciekawszego pomysłu na plakat
  • Grafika z odzysku na przypince

Podobne artykuły

Unboxing: Motörhead 1979 – otwieramy deluxe box set wart 500 zł! [Wideo]

Szymon

Unboxing: Black Sabbath – „Paranoid” (Super Deluxe) [Wideo]

Szymon

Unboxing: Metallica – „S&M2” (Limited Deluxe Box) [Wideo]

Szymon

Zostaw komentarz