Chris Broderick, gitarzysta kojarzony przede wszystkim z Megadeth, udzielił niedawno wywiadu dla Heavy New York. Tematem przewodnim rozmowy były doświadczenia związane z najmłodszym projektem muzyka – Act of Defiance.
Jedno z pytań dotyczyło ostatniego albumu grupy – czy można nazwać go drugim startem?
Cóż, nie nazwałbym tego drugim startem. Raczej kulminacją tego, co zaczęliśmy wreszcie stanowić jako całość. Nie da się ukryć, że w okresie prac nad pierwszą płytą ja i Shawn [Drover, perkusista – przyp. red.] zmagaliśmy się z wieloma kwestiami. „Musimy znaleźć basistę, wokalistę, nazwę, zastrzec ją…”. To wszystko miało miejsce, gdy w zasadzie czuliśmy się gotowi by ruszyć z czymś więcej. Z drugą płytą było inaczej – mam na myśli demokratyczną współpracę zespołu. Sądzę, że da się to wyczuć na albumie.
Inna kwestia dotyczyła doświadczeń z poprzednich zespołów.
Sądzę, że jesteś w pewien sposób swoimi doświadczeniami. Wszystko co wyniosłem z poprzednich kapel znalazło się w Act of Defiance. Czy mowa tu o Megadeth, Neveromre, Jag Panzer czy o kapelach z czasów szkolnych. Wszystko to miało wpływ na to, co robię. Sądzę jednak, że było jedno kryterium, które zdefiniowało nas wszystkich. Chcieliśmy czuć wolność i być w stanie tworzyć z pasji.
Muzyk został ponadto zapytany o źródło stylistycznej różnorodności zespołu.
To wynikło właśnie ze swobody, z jaką podchodzimy do pisania. Wydaje mi się, że czasem nadmierna zmienność w stylistyce jest osadzona na zewnątrz zespołu. Moim zdaniem dopóki komponujesz w sposób, w jaki kochasz, nie goniąc za nie wiadomo czym jest dobrze. I fani o tym wiedzą. Dlatego akceptują naszą twórczość.
Act of Defiance to projekt zrodzony w 2014 roku z inicjatywy byłych muzyków Megadeth: Chrisa Brodericka i Shawna Dovera. Zespół zadebiutował w rok po powstaniu nie najlepiej przyjętym albumem „Birth and the Burial”. W 2017 roku ukazał się jego następca – „Old Scars, New Wounds”.
Źródło: blabbermouth.net / Fot. Materiały promocyjne