O płycie
DevilDriver powraca po trzech latach przerwy z nową płytą „Trust No One.”. Była to najdłuższa przerwa w twórczości zespołu. Jednym z powodów były zmiany w grupie, w wyniku których zostało tylko dwóch oryginalnych członków – wokalista Dez Fafara oraz gitarzysta Mike Spreitzer. Przed nowym składem stało więc nie lada wyzwanie. Po pierwsze musieli udowodnić, że DevilDriver to ten sam, dobry zespół, a nie próba reanimacji trupa. Musieli też pokazać, że po 3 latach wciąż mają pazur, wenę i pomysły na swoje brzmienie. Oczekiwania były na pewno duże, szczególnie ze strony fanów. Spreitzer twierdzi, że jest to najlepszy album DevilDriver od 12 lat. Czy aby na pewno? Sprawdźmy!
Plusy
Płyta naprawdę ma moc. DevilDriver nic nie stracił ze swojej energii. Panowie wciąż są pełni agresji, która aż kipi na nowym albumie. Teksty Deza nadal mają pazur, złość, a nawet nienawiść, która raczej pasowałaby do młodego garażowego zespołu niż grupy 40- i 50-latków. Nowi członkowie dobrze wypełnili miejsca swoich poprzedników – szczerze mówiąc ciężko wyłapać różnicę, grupa brzmi jak na wcześniejszych albumach. Można zawdzięczać to pracy i doświadczeniu producenta Marka Lewisa, którego Spitzer i Fafara traktują praktycznie jako pełnoprawnego członka zespołu – to ich czwarty wspólny album. Brzmienie jest solidne i czyste.Muzyka ma dobrego, metalowego kopa. Jest porządnie wyważona – jest ostro, ciężko, momentami hardcore’owo. Proporcje są tutaj świetnie wyważone. Utwory mają czasami bujający groove w stylu Pantery, a także wpadające w ucho melodie i niezłe solówki. Nie liczcie tutaj na żadną wirtuozerię – muzyka jest prosta, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wpada w ucho i trzyma poziom.
Minusy
Niestety nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że to najlepsza płyta DevilDriver, a szczególnie od 12 lat.Mimo porządnej produkcji, dopracowanego brzmienia i pozytywnej energii, brakuje jej jednego – świeżości. Płyta nie zaskakuje i nie wnosi zupełnie nic nowego. To wszystko już było (pierwszy przykład z brzegu – Slipknotza czasów „Iowa”, czy Machine Head i „Unto the Locust”). Wiem, że wiele zespołów leci na takim patencie przez całą swoją twórczość, ale wydaje mi się, że nie o to chodzi. Tym bardziej, że nowe utwory zupełnie niczym się nie wyróżniają. Owszem, świetnie się ich słucha, jest kilka perełek, ale brak tu hitów, utworów wybitnych, a nawet takich, które szczególnie zapadają w pamięć. Świetnie, że zespół się ze sobą zgrał i nic stracił nic ze swojego brzmienia i stylu, szkoda jednak, że te zmiany nie przełożyły się na nową jakość.
Podsumowanie
„Trust No One” to solidny album, jednak niczym nie zaskakuje. Najlepiej opisuje go słowo „bezpieczny”. Widać, że oryginalni członkowie zespołu zdecydowali sami, co jest dla nich najlepsze, wykorzystali sprawdzone patenty i zagrywki, a nowi członkowie idealnie się do nich dostosowali. Z jednej strony to dobrze, bo wciąż mamy do czynienia ze starym, dobrym DevilDriver. Z drugiej szkoda, że brak tutaj powiewu świeżości, nowej jakości. Fanom zespołu ten krążek na pewno przypadnie do gustu. Natomiast Ci, którzy będą go słuchać po raz pierwszy specjalnie się raczej nie zachwycą. Płyta jest dobra, jednak bez żadnych ambicji żeby wznieść się ponad porządny, metalowy standard.
Najlepsze utwory:
„Testimony of Truth” – mocne, wręcz agresywne i jednocześnie melodyjne otwarcie z wpadającym w ucho motywem, a także porywającym refrenem. Kawałek ani na chwilę nie zwalnia tempa, aż do perfekcyjnej galopady. Zdecydowanie najlepszy utwór na całym albumie.
„Daybreak” – thrashowy cios prosto między oczy.
„Trust No One” – szybki otwierający, riff, dobry groove, niesamowita energia i ciekawy motyw przewodni. Kwintesencja stylu i brzmienia DevilDriver.
„For What is Worth” – ciekawy, mroczny i niepokojący klimat sprawnie połączony z ciężką, gitarową naparzanką.
Track lista:
01. Testimony of Truth
02. Bad Deeds
03. My Night Sky
04. This Deception
05. Above It All
06. Daybreak
07. Trust No One
08. Feeling Ungodly
09. Retribution
10. For What It’s Worth
Autor: Robert „Bob” Sierpiński
Rok publikacji: 2016
1 komentarz
Visitor Rating: 3 Stars