RECENZJE

Recenzja: The Darkness – Last Of Our Kind

the darkness last of our kind
Koncert zespołu Faun

W rockowej muzyce chyba mało o takich one-hit wonders, jakimi są The Darkness. Próżno szukać fana takiego grania, który nie zna „I Believe In A Thing Called Love”. Niektórzy znają może jeszcze „Love Is Only a Feeling” i „One Way Ticket”. Co bardziej wnikliwi kojarzą, że ich liderem jest Justin Hawkins, że się rozpadli, że narkotyki i rock and roll…

Szczerze mówiąc – ja również, gdyby nie info na którymś z serwisów muzycznych o premierze nowego The Darkness – nie wiedziałbym, że nadal grają. Żyłem w przeświadczeniu, że po ich rozpadzie w 2006 Justin dalej ciągnie Hot Leg i próżno myśleć tutaj o reunionie. A tu proszę – reaktywowali się w oryginalnym składzie i wypuścili całkiem niezły album – „Hot Cakes”, grając nawet u nas na Woodstocku i trasując razem z Lady Gagą.

Rzecz tyczy się jednak ich wydawnictwa najnowszego, mianowicie „Last of Our Kind”. O samym albumie usłyszałem, gdy w świat poszła informacja, że w The Darkness będzie bębnił syn Taylora z Queen – Rufus. Na „Last of Our Kind jednak” partie garów wbiła jeszcze poprzednia perkusistka – Emily Dolan Davies.

Najnowsza płyta The Darkness nie różni się niczym od płyt poprzednich. Jest hit, są momenty i są zapychacze. Tym hitem jest oczywiście tytułowe „Last of Our Kind” ze świetnym, stadionowym refrenem, w którym możemy usłyszeć świetny, charakterystyczny falset Hawkinsa. Momenty? To na pewno świetny riff prowadzący w „Roaring Waters” (zresztą również jeden z lepszych numerów na płycie), popisy wokalne Justina w „Mighty Wings” i trącający wczesnym Kiss „Hammer & Tongs”.

Zapychacze to niestety cała reszta, ale w przypadku The Darkness było tak zawsze. Fillery to nic strasznego – nie są to bowiem w żadnym wypadku kiepskie utwory i również miewają niezłe fragmenty – ale po parokrotnym przesłuchaniu płyty i tak w głowie mam tylko hiciarski refren „Last of Our Kind” i riff z „Roaring Waters”.

Wydaje mi się jednak, że w przypadku takiej kapeli tak właśnie powinno być. Wszyscy kojarzyli tylko hity i kojarzyć będą parę następnych, które nie dość, że The Darkness pomogą zapisać się w historii muzyki, to jeszcze całkiem nieźle napełnią kieszenie muzyków.

the-darkness-last-of-our-kind-duzeTrack lista:

01. Barbarian
02. Open Fire
03. Last of Our Kind
04. Roaring Waters
05. Wheels of the Machine
06. Mighty Wings
07. Mudslide
08. Sarah O’Sarah
09. Hammer & Tongs
10. Conquerors

 

 

 

Autor: Igor Prusakowski

Rok publikacji: 2015

Podobne artykuły

„Przekroczyć chciał zaklęty krąg” – recenzja książki „Zetrzyj krew i graj dalej – Historia zespołu Turbo”

Bartłomiej Pasiak

Recenzja: Revamp – Wild Card

Tomasz Koza

Recenzja: J.D. Overdrive – Fortune Favors The Brave

Tomasz Koza

Zostaw komentarz