Długie recenzje nie są fajne, bo są długie i męczą. A skoro nowy, drugi album The Sixpounder nie ma nic wspólnego z nudą – oszczędzę Wam zbędnych wstępów i przejdę do sedna, czyli muzyki. Nie tak dawno z dumą wystawiałem „10” debiutanckiemu krążkowi kapeli z Wrocławia. Po czasie przyszedł kontrakt z Universal, koncerty u boku Vader i wielu innych zespołów. A przede wszystkim – ciężka praca. Efekt? Album zatytułowany po prostu „The Sixpounder”. Trzy kwadranse solidnej muzyki.
Groove. Jedno słowo, które świetnie streszcza zawartość nowego albumu The Sixpounder. Utwory są ciężkie, riffy tłuste („Faith”, „The Asylum”), marszowe („The Hourglass”, „New World Order”), ale i energiczne („Heaven”). Nie brakuje momentów nieco spokojniejszych („Dead Man Walking”), w których Frantic Phil udowadnia, że potrafi nie tylko zdzierać gardło, ale i śpiewać.
Kompozycje są różnorodne, ciekawie skonstruowane. Gdy trzeba – perkusja tłucze się bez opamiętania, a wtórują jej gitary, chwilę później znajduje się miejsce na zwolnienie, quasi-breakdown, melodie, czy świetną solówkę. Wszystko na swoim miejscu. Również doskonali goście. Na drugim krążku The Sixpounder możecie usłyszeć Jacka Hiro ze Sceptic, który pojawia się na „Faith” oraz Petera (Vader) i Vogga (Decapitated) w „Hourglass”. Dodają oni powyższym kompozycjom pikanterii. Świetny pomysł.
Gęste, ale selektywne brzmienie całości i świetna oprawa graficzna to kolejne atuty tej płyty. Wszystkie powyższe komponenty sprawiają, że jestem zobligowany wystawić The Sixpounder wysoką notę. A Was zachęcam do przetestowania nowego materiału wrocławian. Nie zawiedziecie się.
Track lista:
01. Heaven
02. Faith
03. The Hourglass
04. Burn
05. The Asylum
06. Ten Thousand Teenage Killing Machines
07. The Betrayal
08. Let’s Have Dinner Baby
09. Dead Man Walking
10. New World Order
Autor: Tomasz Kulig
Rok publikacji: 2014