RELACJE

Relacja: Napalm Death w Polsce – Gdynia, 24.11.2013

napalm death
Koncert zespołu Faun

Co jak co ale wielbiciele mocnych wrażeń na nie mogli narzekać na ich niedobór na terenie Trójmiasta. W piątek mogliśmy oglądać rodzimego Behemotha w towarzystwie Thaw i Obscure Sphinx, a w tą niedzielę do Gdyni, a dokładnie do klubu Ucho zawitali ojcowie grindu z Napalm Death oraz Amerykanie z Armed for Apocalypse i pomorski death metalowy Ogotay.

Po znakomitym koncercie w B90 przyszła pora by gdyńskie Ucho zostało zmiecione z powierzchni ziemi. Wszystkie znaki na niebie i ziemi zapowiadały, że po klubie pozostaną tylko i wyłącznie zgliszcza. Na pierwszy ogień polecieli panowie z Ogotay reprezentujący metal śmierci. W skład grupy wchodzą weterani polskiej ekstremy m.in. byli członkowie Pandemonium i Yattering, więc Ogotay jako pierwsze danie tego wieczoru wydawał się być odpowiednią propozycją na początek. Sami muzycy wiedzieli jakie jest ich zadanie, co nie raz podkreślał frontamn grupy. Formacja dała około 30 minutowy set, podczas którego dostaliśmy solidną dawkę 100 % death metalu. Mogę tylko powiedzieć, że w roli zespołu otwierającego imprezę Ogotay spisał się bardzo dobrze.

Po kilkunastu minutach przerwy na scenie zjawili się sludge metalowcy z Armed for Apocalypse. Powiem szczerze, że nie miałem jakichś wielkich oczekiwań co do ich występu. Jednak to co usłyszałem i zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Energia jaka biła ze sceny podczas koncertu Kalifornijczyków nie mogła zostawić nikogo obojętnym. Mimo, że Amerykanie raczej znacznie odbiegają od tego muzyki prezentowanej przez gwiazdę wieczoru publika zebrana w Uchu przyjęła ich bardzo entuzjastycznie. Spośród całego występu AFA najbardziej w oczy rzucał się potężny perkusista, który dosłownie grał całym swoim ciałem i tak szaleńczo uderzał w perkusję, że nie mam pojęcia jakim cudem przetrwała ona cały występ. Gorąco zachęcam Was do zapoznania się z muzyką Armed for Apocalypse (sam muszę nadrobić zaległości) i jeśli tylko będziecie mieli okazję udajcie się na ich koncert, bowiem kwartet zabija na żywo.

Jeśli Armed for Apocalypse zabija na żywo to legendarny Napalm Death dosłownie dobija martwego i rozszarpuje zwłoki na kawałki. Po zespole tak wysokiej klasy oczekiwałem show na najwyższym poziomie. Obawiałem się jednak nieco o formę wokalisty Marka Greenwaya. Całe szczęście moje obaway zostały rozwiane już po kilku pierwszych sekundach przebywania Napalm Death na scenie. Od pierwszej chwili autorzy legendarnego „Scum” nie pozostawili wątpliwości kto tutaj rządzi. Co prawda bez Shane’a Embury’ego , który wrócił do domu by zajmować się swoim nowo narodzonym dzieckiem, a z basistą AFA w składzie Napalm Deathrozniósł Ucho w pył. Formacja zaprezentowała tego dnia kilkunastoutworową setlistę, bez żadnego bisu (niektórzy być może mogli poczuć się zawiedzeni). Jednak moim zdaniem prawie półtora godziny z ultra ekstremalnym grindem Brytyjczyków to wystarczająca dawka jak na jeden wieczór. Nie zabrakło klasycznych kompozycji takich jak „Scum”, „Suffer the Children” czy coveru Dead Kennedys pt. „Nazi Punks Fuck Off”, a także nieco nowszych kawałków m.in. z ostatniego albumu „Utilitarian” ( „The Wolf I Feed” czy „Leper Colony”). Miłym akcentem był fakt, że basista grupy Mitch Harris pojawił się na koncercie w koszulce rodzimej Antigamy. Warto również dodać, że frontman zespołu poinformował o planach grupy związanych z nagrywaniem nowej płyty, która ma pojawić się w bliżej nieokreślonym terminie w przyszłym roku.

W wielkim skrócie – Napalm Death i spółka zrobili tego wieczoru to co do nich należało. Rozłożyli mnie po prostu na łopatki. Po piątkowym koncercie Behemotha występ muzyków z Birmingham był niczym wisienka na przysłowiowym torcie. Miniony weekend zapewnił mi wiele rozrywki na najwyższym poziomie i nie mam wątpliwości, że pozostanie mi on w pamięci na bardzo, bardzo długo.

Podobne artykuły

Metalowe Przykazania. Relacja z koncertu Malevolent Creation w Warszawie (1.10.23)

Piotr Żuchowski

Pierwsza edycja Silesian Noise już za nami [RELACJA]

Mateusz Lip

Relacja: 3-Majówka, Wrocław 1-3.05.2017

Albert Markowicz

Zostaw komentarz