SPECJALNE

Batushka – polski zespół black metalowy z niepolskimi korzeniami

Batushka
Koncert zespołu TSA

Na przełomie lat 80 i 90 nikt nie śmiał nawet podejrzewać że kilkadziesiąt lat po zasianiu ziarna jakim był black metal wykiełkuje coś tak ideowo wypaczonego jak zamysł Krzysztofa Drabikowskiego. Wypaczonego zarówno w kulturze chrześcijan, jak i black metalowców.

Klasyczny satanizm – Podwaliny Batushki

Satanizm nierozłącznie związany ze sceną black metalową za sprawą takich zespołów jak Mayhem, Burzum i wydarzeń historycznych im towarzyszącym. Zawsze opierał się na prostej idei powołania do życia wielkiego, rogatego Lucyfera, który samą swoją obecnością w otoczeniu odwróconych krzyży miał powodować uwiarygodnienie muzyki i przekazu jaki niósł ze sobą black metal.

Całą tę ideę zapoczątkował Kronos z Venom, potem Quorthon ze swoim projektem Bathory i satanistyczną trylogią pierwszych płyt, poprzez świetne demo Marduka „F*ck me Jesus” , kończąc na bardziej współczesnych zespołach jak Dark Funeral.

Dla nich i wielu innych zespołów idea satanizmu scenicznego opierała się na wyzywającym, często drastycznym przekazie ich muzyki i efektów scenografii. Najlepszym przykładem jest Gorgoroth, który przez wiele lat używał zwierzęcych głów nabitych na pale, mnóstwa odwróconych krzyży, oraz nagich statystów wiszących na krzyżach. Wszystko to, co miało prowokować i przerażać, z czasem stało się groteskowe i bez przesłania.

Slayer banner

Batushka – nowa świeżość black metalu

W tym momencie na scenie pojawił się mnich, odziany w czarne szaty. Mnich z wydrapaną twarzą. Mnich z ośmiostrunową gitarą. Drabikowski nie poszedł ścieżką wytyczoną przez black metal, a stworzył swoją. Wychowany na Podlasiu, w zetknięciu z kulturą prawosławną, zaznajomiony z obrządkami i muzyką tej religii, stworzył niepowtarzalną fuzję muzyki czarnej jak smoła z duchowym spadkobiercą starożytnego Bizancjum.

Sam muzyk nie jest satanistą, a Batushka, mimo oczywistych nawiązań do kultury chrześcijańskiej i prawosławnej, nie ma na celu obrażać ani szokować w taki sposób jak to kilka lat wcześniej robił Nergal paląc Biblię.

Batushka pokazuje, że największym wypaczeniem, sednem profanacji religijnej nie jest szatan, a zbrukanie samej idei wiary od podstaw. Bo jak inaczej określić okładkę pierwszego albumu pt. „Litourgiya”, która jest wypaczoną kalką prawosławnej ikony Matki Boskiej Pasyjnej?

Choć ikonografia samego zespołu jest bardzo ważna i tworzy niepowtarzalny klimat, sednem tego czym jest Batushka są występy na żywo. Sprofanowane prawosławne obrządki religijne w towarzystwie jednorazowych świec gromnicznych i kadzidła wprowadzają widza w odpowiedni nastrój, swego rodzaju trans który towarzyszy całej ceremonii.

Zakapturzeni mnisi powoli wchodzący na scenę w towarzystwie dźwięku dzwonów, ołtarz z ludzką czaszką, proporce, piękne złote narzuty z odwróconym krzyżem prawosławnym a nawet chrzcielnica. Wszystko to powoduje, że widz czuje, że jest świadkiem czegoś wyjątkowego i egzotycznego.

Czytaj również:

Światowy sukces podlaskiej Batushki

Właśnie to poczucie spowodowało tak ogromny sukces zespołu w zaledwie kilka lat. Dla większości kultur europejskich i światowych, kultura prawosławna, bizantyjska jest czymś zupełnie obcym, egzotycznym, niezwykłym. Stąd ogromne zainteresowanie występami na żywo, jak i wydaniami fizycznymi pierwszego albumu zespołu.

Krytyków Batushki nie brakuje

Mimo wielu przychylnych głosów znajdzie się też duża grupa osób której nie podoba się idea Batushki. Często są to „prawdziwi” black metalowcy którzy uważają, że ze względu na swój zamysł artystyczny, a także samą muzykę, Batushka to nie jest „prawdziwy” black metal, a jedynie przereklamowane show stworzone dla pieniędzy.

Oczywiście, konserwatywny black metalowy underground niechętnie i z wrogością odnosi się do wszelkich innowacji w tym gatunku, pozostającym wiernym spuściźnie Euronymousa i Varga Vikernesa. Sytuacji na pewno nie poprawiają spięcia wewnątrz samego zespołu w związku ze schizmą, która stała się głównym punktem krytyki ze strony środowiska i fanów.

[newsletter]

Europejska trasa „Panichidy” w Polsce

Mimo tego zespół prze do przodu tworząc kolejny album, który w całości na żywo będziecie mogli usłyszeć już w tym tygodniu na koncertach w Krakowie, Warszawie i Poznaniu, z okazji trwającej europejskiej trasy „Panichidy”. Jeśli nie mieliście okazji doświadczyć na własnej skórze scenicznej magii Batushki, lub jesteście ciekawi formy zespołu po rozłamie i zmianie wokalisty, warto przekonać się o tym na własnej skórze! Nadchodzące koncerty Batushki w Polsce:

  • 12.03 – Klub Progresja w Warszawie
  • 13.03 – Klub ZetPete w Krakowie
  • 14.03 – Klub u Bazyla w Poznaniu

Fot. materiały promocyjne

Podobne artykuły

Michał Waleszczyński – aktor, youtuber, black metalowiec. Kim jest serialowy Diablo?

Tomasz Koza

21. rocznica „Metropolis Pt. 2: Scenes from a Memory” grupy Dream Theater

Agnieszka Kozera

Zło wiecznie żywe – „Live Evil” Black Sabbath powraca w nowym wydaniu

Tomasz Koza

4 komentarze

pietrek 10 marca 2020 at 23:12

Czyżby wpis sponsorowany?

Odpowiedz
Tomasz Koza 11 marca 2020 at 06:46

Czyżby artykuł sponsorowany powinien być oznaczony, że takowy jest?

Odpowiedz
Emil 11 marca 2020 at 19:29

Ze sponsorowany to jedno. Drugie, że autor pisał go co chwilę zerkając chyba na definicję black metalu na Wikipedii. Tak tendencyjnego tekstu dawno nie czytalem.

Odpowiedz
SATYR_FFF 21 stycznia 2023 at 23:20

Sponsorowany, czy nie, jeśli promuje, to i tak za tym pójdę, bo po kilkunastokrotnym przesłuchaniu nadal mi się podoba. Naprawdę mogę porównać do starego norweskiego black’u, mimo, że, jednak polskiego. Jak słucham, wracam do łat młodości, czyli coś w sobie musi mieć. I mimo rozłamu każdy z nich ma coś w sobie. Po latach poznałem coś nowego co od pierwszej nuty nie zajeżdża komercją.

Odpowiedz

Zostaw komentarz