SPECJALNE

Rocznica debiutu Blaze’a Bayleya – najbardziej znienawidzonego członka Iron Maiden

Blaze Bayley

„Wielu ludzi nienawidziło mnie za to, że śpiewałem w Iron Maiden” – mówił z nieukrywanym żalem Blaze Bayley w jednym z wywiadów już wiele lat po odejściu z legendy brytyjskiego metalu. Czy jednak muzyk żałuje dołączenia do zespołu Steve’a Harrisa? Z jego innych wypowiedzi wynika, że zdecydowanie nie. Dziś, 22 maja, czyli w dniu rocznicy wydania debiutanckiej płyty wokalisty – „Silicon Messiah” – warto przypomnieć tę postać. Mało jest bowiem w świecie metalu artystów takich, jak Blaze Bayley – którzy z dnia na dzień stali się gwiazdami, ale jeszcze szybciej i nie do końca z własnej winy zostali strąceni z piedestału.

Zaczęło się w Wolfsbane

Blaze Bayley karierę muzyczną rozpoczął w Wolfsbane, który powstał w pierwszej połowie lat 80. XX wieku. Zespół grał w stylu, który łączył elementy NWoBHM z popularnym w tamtym czasie glam metalem. Jego działalność została dostrzeżona przez amerykańską wytwórnię Def American, z którą zespół podpisał kontrakt na nagranie płyty. Jej produkcją zajął się sam założyciel firmy wydawniczej – Rick Rubin.

Debiut nastąpił w 1989 roku, dwa lata później zespół nagrał drugą płytę. Okazało się jednak, że muzyka grana przez Wolfsbane nie przyciągała tak wielu słuchaczy i pomimo tego, że Rick Rubin wiązał z zespołem spore nadzieje – jego kariera ostatecznie okazała się zawodem i rozwiązano kontrakt.

W tamtym czasie jednak zespół sporo koncertował i zdarzyło mu się w 1990 roku supportować… Iron Maiden, który grał trasę promującą album „No Prayer For Dying”. Po latach Steve Harris wspomni, że już wtedy duże wrażenie zrobi na nim wokalista zespołu Wolfsbane, którego mógł dokładnie słuchać na codziennych próbach. W tamtym czasie za mikrofonem w Iron Maiden stał i niepodzielnie panował na scenie Bruce Dickinson. I wszystkim wydawało się, że tak zostanie już zawsze.

Przeczytaj też:

Blaze Bayley odmawia Iron Maiden

Dickinson odejście z Iron Maiden ogłosił w 1993 roku. Dla wszystkich fanów zespołu był to szok, wielu wieszczyło, że to również koniec zespołu. Kto w końcu odważy się stanąć za mikrofonem, z którego korzystał ktoś tak niesamowicie utalentowany i charyzmatyczny jak Bruce?

Steve Harris nie zamierzał jednak kończyć z Iron Maiden, czyli zespołu, który założył niemal 20 lat wcześniej. Poczynił nawet pierwsze kroki w kierunku znalezienia nowego wokalisty. Skontaktował się między innymi z Bayleyem, którego chciał zaprosić na przesłuchania. Ten jednak… odmówił.

Jak wspominał Blaze Bayley, tuż po odłożeniu słuchawki żałował, że to zrobił. Choć w tamtym czasie wybrał lojalność wobec kolegów z zespołu Wolfsbane niż własną karierę. Jego macierzysta formacja nagrała wówczas album koncertowy, planowała ruszyć w trasę koncertową, a muzycy myśleli już o nagraniu kolejnej płyty. Ta miała być nowym początkiem i pozwolić zespołowi wyjść z zakrętu, na jakim niewątpliwe się znalazł. Tak się jednak nie stało.

[newsletter]

1500 taśm demo, 12 wybrańców – wśród nich Blaze

Proces pisania nowego albumu dla Wolfsbane szedł jednak bardzo opornie, a sam Blaze Bayley zrozumiał, że z tą formacją wiele więcej już nie osiągnie. To skłoniło go do ponownego rozpatrzenia propozycji Harrisa. Skontaktował się z liderem Iron Maiden, a że ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła, został ponownie zaproszony. Tym razem nie odmówił. Wszystko jednak działo się za plecami kolegów z Wolfsbane.

W swoich wspomnieniach Steve Harris mówił, że otrzymali łącznie 1500 taśm demo i każdą z nich przesłuchali. Wiele z nich nie nadawało się absolutnie do niczego, ale kilka wzbudziło ich zainteresowanie, a nielicznych wokalistów zaproszono na przesłuchanie.

Jednym z wybrańców był właśnie Blaze Bayley, który mówił w rozmowie z Rockfiend Publications Scotland, że na żywo przesłuchano łącznie dwanaście osób. Każda z nich miała zaśpiewać 10 utworów z repertuaru Iron Maiden – zarówno z okresu Bruce’a Dickinsona, jak i Paula Di’Anno. Po wszystkim okazało się, że wybór padł właśnie na Bayleya.

Blaze Bayley – wokalista ze swoim głosem

„Byłem zdziwiony, że mnie wybrali. W końcu mam całkowicie inny głos niż Bruce” – mówił Bayley i wcale nie była to z jego strony nadmierna skromność lub kurtuazja. Faktycznie jego głos bardzo różnił się od Dickinsona – był niższy, głębszy, ale nie był w stanie wyciągać wysokich dźwięków, jak poprzedni wokalista. To z kolei nastręczało Bayleyowi sporo kłopotów przy niektórych utworach. „Repertuar Di’Anno wciągałem nosem, ale niektóre z utworów Bruce’a były bardzo trudne. Z Fear of The Dark radziłem sobie dobrze, ale The Trooper czy Hallowed By The Name były dużym wyzwaniem” – mówił.

Pozostali muzycy Iron Maiden zapewniali jednak, że decyzję podjęli z pełną świadomością. „Słuchaliśmy innych wokalistów, którzy mieli nienaganną technikę, ale ich głos brzmiał jak każdy inny. Szukaliśmy kogoś ze swoim głosem i brzmieniem. Było kilka utworów, do których Blaze nie pasował, ale żaden z wokalistów nie pasowałby do wszystkiego” – opowiadał Harris.

Nie bez znaczenia było też nastawienie Bayleya. „Miał w sobie entuzjazm do muzyki. Być może byli wokaliści, którzy potrafili lepiej trafiać w nuty Bruce’a, ale żaden z nich nie miał takiego pozytywnego nastawienia” – tłumaczył decyzję zespołu Janick Gers.

Blaze Bayley nagrywa z Iron Maiden dwie płyty – obie uznano za słabe

Przygoda Blaze’a Bayleya z Iron Maiden trwała 5 lat – od 1994 do 1999 roku. W tym czasie wokalista nagrał z zespołem dwie płyty studyjne. Powszechnie uważa się, że lepszą z nich jest pierwsza, czyli „The X Factor” z 1995 roku. Utrzymana była w bardzo ponurym nastroju, ale jednocześnie zwiastowała nowe podejście do komponowania – utwory były bardziej złożone, wręcz progresywne. Druga, czyli „Virtual XI” została powszechnie obwołana najgorszą płytą Iron Miaden w całej dyskografii.

Zespół znacznie stracił na popularności, sprzedaż płyt spadła na łeb na szyję, a koncerty przestały się wyprzedawać. Co gorsza, sam Bayley nie radził sobie na scenie. Śpiewając utwory Bruce’a, mocno nadwyrężał swój głos, co zwłaszcza w ostatnim okresie wspólnej działalności, zmuszało zespół do odwołania wielu koncertów.

Przeczytaj też

Blaze Bayley – kozioł ofiarny

Wszystko to złożyło się dla wielu słuchaczy na prosty, być może logiczny, ale w gruncie rzeczy niesprawiedliwy wniosek – Blaze Bayley jest winien upadkowi Iron Maiden. Prawda natomiast jest taka, że lata 90. to ogólnie był bardzo kiepski czas dla zespołów grających klasyczny heavy metal. Spadek popularności Iron Maiden nie wynikał tylko ze zmiany wokalisty, co z ogólnych zmian w gustach słuchaczy.

Co zaś tyczy się nieudanych płyt, kompozytorem większości materiału był jak zawsze Harris i to w głównej mierze jego odpowiedzialność, że nie udało się stworzyć muzyki, która przyciągnęłaby nowych bądź starych fanów.

Trzeba też uczciwie oddać, że zwłaszcza „The X Factor” jest płytą, która wraz z bliższym poznaniem znacznie zyskuje i dziś być może nie jest uznawana za klasyczny album Iron Maiden, ale raczej nikt na niej psów nie wiesza. Z „Virtual XI” jest nieco inaczej – nawet po latach dla wielu to po prostu kiepska, wtórna i monotonna płyta, ale znajdą się również jej obrońcy.

Wszystkie te refleksje z perspektywy czasu nic już jednak nie zmienią, a w 1999 roku nikt w Iron Maiden nie widział ani sensu, ani potrzeby kontynuowania współpracy z Blazem Bayleyem. Zwłaszcza że pojawiła się możliwość powrotu Bruce’a, z której zespół ostatecznie skorzystał – z wiadomym skutkiem.

„Byłem smutny, że muszę odejść, ale świat potrzebuje Iron Maiden”

W wywiadzie dla portalu overdrive.ie Blaze Bayley wspomina swoje odczucia dotyczące odejścia z Iron Maiden. „To był wspaniały czas mojej kariery. Bardzo dużo się nauczyłem, zwłaszcza w kontekście przekuwania pomysłów w prawdziwą muzykę. To było fantastyczne doświadczenie i byłem smutny, że muszę odejść. Ale był to jedyny sposób, żeby Iron Maiden mogło dalej funkcjonować i będąc szczerym, uważam, że świat potrzebuje Iron Maiden.”

W wielu wywiadach, które Blaze Bayley chętnie udziela, można wyczuć nutkę żalu i mimo wszystko niedosytu związanego z przygodą z Iron Maiden. Zawsze jednak dostrzega dobre strony tego epizodu i opisuje to jako jedno z najważniejszych i najlepszych życiowych doświadczeń. Do dziś w setlistach koncertowych gra utwory Iron Maiden, których jest współautorem. Między innymi „Futurereal”, „Man On The Edge”, „Sign Of The Cross” czy „When Two Worlds Collide”.

Blaze Bayley nie składa broni i nagrywa „Silicon Messiah”

Wokalista dość szybko pozbierał się po odejściu z Iron Maiden i już na samym początku 1999 roku założył zespół BLAZE, który w marcu podpisał kontrakt na nagranie płyty z niemiecką wytwórnią SPV. Debiutancki album grupy ukazał się 22 maja 2000 roku. Krążek „Silicon Messiah” został niezwykle entuzjastycznie przyjęty przez recenzentów i udowodnił, że Bayley jest nie tylko nieprzeciętnym wokalistą, ale również bardzo dobrym kompozytorem.

Muzyka na „Silicon Messiah” był nowocześnie brzmiącym, ale w gruncie rzeczy klasycznym heavy metalem, z tekstami, które w dużej mierze dotyczyły świata ogarnianego przez zalew technologii, ale również przyszłości – podróży w kosmos i miejsca człowieka we wszechświecie. Styl muzyczny, jak i tekstowy pozostanie niezmienny przez całą solową karierę.

BLAZE, Blaze Bayley Band i w końcu solowa kariera

Warto odnotować też, że BLAZE początkowo było zespołem na równych zasadach dla wszystkich członków, później skład przekształcił się w Blaze Bayley Band, by w końcu wokalista zakomunikował, że prowadzi solową działalność artystyczną, do której dowolnie dobiera sobie innych muzyków.

W sumie przez wszystkie te składy przewinęło się ponad 30 instrumentalistów, a dorobek Blaze’a Bayleya to blisko 20 albumów – studyjnych, składanek i koncertowych. Polscy fani ciepło powinni spojrzeć przede wszystkim na wydany w 2007 roku, a nagrany podczas festiwalu Metalmania w Katowicach album „Alive in Poland”. Wśród innych wyróżniających się pozycji trzeba na pewno wskazać na – oprócz debiutu – „Promise and Terror” (2010) czy „The Man Who Would Not Die” (2008).

Buty za duże dla każdego

Blaze Bayley bez wątpienia wszedł w za duże buty po Bruce’ie Dickinsonie. Nie sprostał zadaniu zastąpienia legendy, ale czy ktokolwiek byłby w stanie to zrobić? Jego czas w Iron Maiden zbiegł się z dużym spadkiem zainteresowania klasycznym metalem i gorszą formą kompozytorską pozostałych członków zespołu. On sam jednak – wbrew wielu głosom – nie pogrążył Iron Maiden, a pomógł przetrwać zespołowi w najtrudniejszym momencie kariery.

Dziś nie przypomina tamtego młodzieńca pod burzą czarnych włosów. Wciąż jednak pali się w nim wielka pasja do metalu oraz wielka potrzeba grania i tworzenia tej muzyki.

Fot. Materiały promocyjne
Oficjalna strona artysty: https://www.blazebayley.net/

Podobne artykuły

Odkopaliśmy nasz profil Last.fm. Kto jeszcze pamięta o scrobblowaniu?

Tomasz Koza

10 metalowych utworów na rocznicę wybuchu II wojny światowej

Szymon

Voivod wyda kolekcjonerski box „Forgotten In Space”

Tomasz Koza

4 komentarze

Gizmo 23 maja 2020 at 12:52

Znakomicie zaśpiewał dwa kawalki na płycie Europica.

Odpowiedz
Tomasz 24 maja 2020 at 14:51

Virus to zdecydowanie najlepszy kawałek jaki zaśpiewał z Iron Maiden. Szkoda że nie doczekał się miejsca na płycie.

Odpowiedz
Name 26 maja 2020 at 08:24

Przeciez te albumy z Blazem sa duzo lepsze niz te wtorne i slabiutkie plyty, ktore Maiden produkuje od 20 lat…Ironi niestety juz dawno przestali grac ciekawa porywającą muzyke.

Odpowiedz
Piotr 26 maja 2020 at 11:35

Panowie, a teraz temat do dyskusji…jak myślicie, czy oba albumy z Bleazem były by inne gdyby….szeregi Iron Maiden zasilał Adrian Smith? Zaznaczam, luźna dyskusja 🙂

Odpowiedz

Zostaw komentarz