Maj 2020 roku zapowiada się niezwykle smakowicie, jeśli chodzi o premiery płyt z gatunku metal. I to nawet pomimo tego, że wśród zaplanowanych wydawnictw trudno doszukiwać się takich, które zelektryzują cały metalowy świat.
Na liście znajdzie się jednak coś dla każdego, zarówno fanów klasycznego, można nawet nieco oldschoolowego brzmienia, jak i tego zdecydowanie bardziej nowoczesnego. Jakich metalowych nowości będzie można posłuchać w maju 2020? Oto kilkanaście naszych propozycji!
Havok „V” – premiera 1 maja
Na początek thrashowe uderzenie z USA. „V” to jak sam tytuł wskazuje piąty album w dorobku grupy Havok. David Sanchez, gitarzysta i wokalista zapowiada, że album może być pewnym zaskoczeniem dla fanów. Z jednej strony mogą oni spodziewać się tej samej szalonej intensywności grania co zwykle. Jednak mówi także, że podczas nagrywania zespół sporo eksperymentował i dodał trochę nowych elementów, które mogą zaskoczyć słuchaczy. Na krążku znajdzie się 11 utworów. Będzie to również pierwszy album z nowym basistą – Brandonem Brucem.

Vader „Solitude in Madness” – premiera 1 maja
Od dawna Vader nie kazał czekać na siebie tak długo! Aż trzy lata minęły od premiery ostatniej płyty. Wszystko jednak wskazuje na to, że „Solitude in Madness” zadowoli wszystkich hardcore’owych fanów olsztyńskiej legendy death’u. Zespół wraca tą płytą niejako do swoich korzeni. Została ona bowiem nagrana w Anglii, czyli tak samo jak debiutancki krążek grupy z 1992 roku.
Czyta również:
- Marduk i Vader planują 10 koncertów w Polsce!
- Vader opublikował klip do nowego singla „Into Oblivion”
- Koncert Vader w Armenii odwołany. Serj Tankian komentuje
Peter zapowiada, że nowe studio nagraniowe będzie miało duży wpływ na odświeżenie brzmienia zespołu. Czy wcześniej w tym zakresie czegoś brakowało? No cóż, zawsze warto próbować zrobić coś lepiej. Efekty poznamy już w tej chwili – premiera „Solitude in Madness” jest na samym początku maja!

Naglfar „Cerecloth” – premiera 8 maja
Naglfar to w mitologii nordyckiej statek-widmo zbudowany z paznokci zmarłych, który ma ponownie przybić do brzegu w dniu Ragnarök, czyli ostatecznej potyczki bogów i tytanów. Całe szczęście, że szwedzcy black metalowi klasycy z Naglfar nie czekali do tego wydarzenia z premierą nowej płyty, ale osiem lat oczekiwania na kolejny album to i tak zdecydowanie za długo!
Na szczęście „Cerecloth”, czyli siódmy w dorobku grupy krążek, zawita już 8 maja w naszych odtwarzaczach. Czego można się po nim spodziewać? Wspaniałego black metalu w klasycznym wydaniu – z dużą ilością śmierci, okultyzmu i makabry.

Witchcraft „Black Metal” – premiera 8 maja
Trzeba mieć tupet, żeby nadać płycie akustycznej tytuł „Black Metal”. Doom metalowy, szwedzki Witchcraft zdecydował się jednak na taki karkołomny zabieg i prawdę mówiąc, jest niezmiernie ciekawym, co znajdzie się na tym krążku. Czy uda się klimatem i spokojnym nastrojem zastąpić tłuste i brudne riffy znane z poprzednich krążków grupy? Przekonamy się już 8 maja. Dwa pierwsze single mają bardzo niepokojący i ciekawy klimat. Zapowiada się więc smakowicie!

Paradise Lost „Obsidian” – premiera 15 maja
Wydawca dał wolną rękę zespołowi w przełożeniu premiery tego albumu na późniejszy termin. Wszystko rzecz jasna związane jest z szalejącą epidemią. Muzycy Paradise Lost nie zdecydowali się jednak na to, bo jak twierdzą, ich płyta może nieść fanom powiew normalności i nadziei w tych trudnych czasach
„Obsidian” ma być krążkiem mocno nawiązującym do muzyki z lat ’80. Przede wszystkim do rocka gotyckiego, który w czasach formowania się Paradise Lost był jedną z największych inspiracji dla muzyków. Wypuszczony w kwietniu singiel „Ghost” świetnie pokazuje kierunek, o którym mówią członkowie zespołu, zapowiadając „Obsidian”.

Firewind „Firewind” – premiera 15 maja
Dowodzone przez Gusa G Firewind w maju wydaje dziewiąty album w dorobku grupy. Krążek „Firewind” ma być nie tylko popisem gitarzysty, który zdobył sławę, grający między innymi z Ozzym Osbournem czy Arch Enemy. Uwagę przykuć ma także nowy wokalista Firewind. Herbie Langhans, bo tak nazywa się ów jegomość, znany był wcześniej przede wszystkim z występów w niemieckim power metalowym Seventh Avenue, z którym nagrał 6 albumów.
Firewind to dość podobna estetyka, więc powinien odnaleźć się od razu w nowych okolicznościach. Pierwsze single z nowym gardłowym fani odebrali dość ciepło.

Tokyo Blade „Dark Revolution” – premiera 15 maja
Zespół, którego historia sięga końca lat ’70. XX wieku i początków ruchu New Wave of British Heavy Metal wraca z dziesiątym krążkiem w swoim dorobku. Tokyo Blade być może nie zdobyło sławy, jak wiele innych zespołów z tamtego nurtu, ale dzięki swojej konsekwencji wciąż grają i to praktycznie w oryginalnym składzie! Zawsze warto podziwiać taką wierność kolegów z zespołu.
„Dark Revolution” – nomen omen – rewolucji brzmieniowej raczej nie przyniesie. To krążek przede wszystkim dla wszystkich rozkochanym w klasycznym heavy metalu lat ’80. z jego zadziornymi riffami i przebojowymi refrenami. Choć Andy Boulton, gitarzysta i współzałożyciel odgraża się, że będzie to najcięższy album w dorobku grupy. Już w połowie maja zobaczymy, ile w tym prawdy.

Voodoo Gods „The Divinity of Blood” – premiera 15 maja
Death metalowa supergrupa Voodoo Gods wydaje drugi w swoim dorobku album. Choć sami muzycy nie lubią określenia „supergrupa” – zapewniają, że jest to pełnoprawny zespół, a nie jakiś poboczny projekt kilku zasłużonych dla ekstremalnego metalu artystów.
Gitarzysta Victor Smolski zapowiada, że muzyka na tym albumie może być zaskoczeniem dla osób, które spodziewają się jedynie surowego death metalu. Pierwszy singiel „The Ritual of Thorn” trochę zdradza to, co muzyk ma na myśli. Warto go posłuchać!
Z drugiej strony niepodrabialny wokal George’a „Corpsegrindera” Fishera będzie z pewnością bezpieczną przystanią dla wszystkich, którzy wolą bardziej klasyczne brzmienie śmierć metalu.

Tyrant „Hereafter” – premiera 15 maja
To zespół, który został założony ponad 40 lat temu – w 1978 roku. W tym czasie grał swój klasyczny, dosyć ciężki heavy metal i raczej nigdy nie ocierał się o wielką karierę i szeroką rozpoznawalność. Dlaczego zatem w zestawieniu najciekawszych metalowych premier maja 2020 znalazła się płyta „Hereafter”?
W 2017 roku do zespołu dołączył bowiem Robert Lowe, legendarny wokalista znany z występów w takich grupach jak Candelmass czy Solitude Aeternus. Jego niesamowity, wręcz hipnotyzujący głos może być argumentem dla wielu, żeby sięgnąć po krążek zespołu Tyrant.
Pierwszy singiel udowadnia, że te struny głosowe wciąż są w pełni nastrojone i grają wprost wyjątkowo!

Caligula’s Horse „Rise Radiant” – premiera 22 maja
Grający coś z pogranicza rocka i metalu progresywnego zespół Caligula’s Horse zyskał już dość dłuży rozgłos w rodzimej Australii. Tam płyty formacji bywają już notowane na listach bestsellerów. Czas by o tym dość oryginalnym składzie usłyszała szersza publiczność.
Premiera piątej w dorobku zespołu płyty „Rise Radian” jest ku temu świetną okazją. Czego można się spodziewać? Połamanych rytmów, szarpanych riffów, ciekawych melodii. Sprawdź koniecznie, jeśli lubisz współczesne, progresywne granie na przykład spod szyldu Haken.

Oz „Forced Commandments” – premiera 22 maja
Oz to zespół, który narobił sporo zamieszania w pierwszej połowie lat 80. XX wieku. Wtedy to grupa wydała album „Fire in the Brain”, który odbił się dość szerokim echem. Później jednak nie nagrali już nic, co wzbudziłoby większe zainteresowanie.
Grupa wciąż jednak gra, choć przeszła wiele radykalnych zmian w składzie. Dość powiedzieć, że jedynym stałym członkiem i współzałożycielem jest Mark Ruffneck, perkusista. Jeśli ktoś lubi brzmienie spod znaku pudel metalu i początków NWoBHM najnowszy krążek Oz, czyli „Forced Commandments” warto sprawdzić!

Revenge „Strike.Smother.Dehumanize” premiera 22 maja
Teraz coś dla fanów surowego i wściekłego black metalu. Tak właśnie gra kanadyjskie Revenge. Zespół budzi dość skrajne emocje. Dla jednych jest niesłuchalny, chaotyczny i w żaden sposób nieinteresujący. Dla innych to geniusze, który z kakofonii dźwięków potrafią stworzyć prawdziwie porywającą muzykę.
Jedno jest pewne! Album „Strike.Smother.Dehumanize” to na pewno nie jest dla każdego, ale jeśli lubisz najczarniejszy z czarnych black metal, uderzaj jak w dym. Świetne wrażenie robi też surowa, wręcz ascetyczna szata graficzna tego krążka!

Sinister „Deformation of the Holy Realm” – premiera 29 maja
Brutalne dzieło sztuki, które kosztowało nas wiele krwi, potu i łez.
Tak o swoim najnowszym albumie mówią muzycy klasycznego death metalowego składu Sinister. Dla dowodzonej przez Adrie Kloosterwaarda grupy będzie to już 14. album studyjny w dorobku.
W połowie kwietnia wypuszczony został również pierwszy singiel promujący „Deformation of the Holy Realm”. Komentarze o kawałku „Apostles Of The Weak” były dość zaskakujące. Wielu fanów Sinister uznało bowiem, że jest niezwykle… chwytliwy. Czy to dobra rekomendacja dla death metalu? Pewnie, że tak!

Acârash „Descend to Purity” – premiera 29 maja
Black metal niejedno ma imię – najlepiej świadczyć może o tym dość nowy zespół Acârash, który właśnie szykuje się do wydania drugiego albumu w dorobku.
„Descend to Purity” łączy w sobie czarne przesłanie z doomowym klimatem i fajnym bujającym groovem. Muzyka czerpie garściami z klasyków gatunku, słychać mocną inspirację Satyricon, ale nie ma mowy o plagiacie czy bezmyślnym kopiowaniu. Warto się zainteresować, bo może w przyszłości będzie to duży zespół. Zdecydowanie ma ku temu zadatki!

Alestorm „Curse of the Crystal Coconut” – premiera 29 maja
Na koniec maja Alestorm zabierze nas w kolejny rejs, tym razem w poszukiwaniu kryształowego kokosa. Piracka tematyka towarzyszy zespołowi od początku działalności. Tym razem nie będzie inaczej. Muzycy zapowiadają, że album ma być spełnieniem oczekiwania wszystkich fanów, którzy pokochali styl Alestorm.
Z drugiej strony ma to być też soundtrack do najdzikszych imprez, jakie można sobie wyobrazić. Będzie więc wesoło, skocznie i z dużą ilością rumu. Kto wskakuje na tę łajbę? „Curse of the Crystal Coconut” ukaże się 29 maja.

Bleed From Within „Fracture” – premiera 29 maja
Szkoccy metalcore’owcy z Bleed From Within wracają z piątym albumem. „Fracture” ma być krążkiem dojrzalszym zarówno muzycznie, jak i tekstowo od poprzednich. Wszystko dlatego, że jak deklarują członkowie zespołu, oni sami stali się dojrzalsi, pozbyli się wielu wątpliwości i obaw z przeszłości, które zastąpiła pewność siebie i chęć rozwoju.
Pierwsze dwa single spotkały się z niezwykle ciepłym przyjęciem. Czy dzięki albumowi „Fracture” zespół Bleed From Within wejdzie do ekstraklasy nowoczesnego metalu? Zespół z całą pewnością na to zasługuje!

Grave Digger „Fields of Blood” – premiera 29 maja
Jak najlepiej uczcić 40-lecie działalności? Oczywiście wydając płytę! Grave Digger, niemiecka heavy metalowa maszyna pod koniec maja wypuści na rynek swój 20. album w historii.
„Fields of Blood” to kolejna epicka podróż po historycznych czasach i wydarzeniach, którym towarzyszyć będzie przebojowy teutoński metal mocno unurzany w brzmieniu wprost z lat ’80.
Tekstowo tym razem utwory mają skupiać się na losach Szkocji. Zakładamy więc kilty i czekamy na premierę, bo Grave Digger to sprawdzona firma i fuszerki raczej nie będzie.

Static-X „Project Regeneration Volume 1” – premiera 29 maja
Gdy w 2014 roku zmarł Wayne Static, wszyscy byli pewni, że to również koniec Static-X. Po śmierci lidera, w opinii wielu zespół nie miał prawa dalej funkcjonować. Jednak po kilku latach milczenia pozostali członkowie postanowili wznowić działalność i nagrać kolejną płytę.
Na „Project Regeneration Volume 1” mają być wykorzystane zarejestrowane, ale nieużyte wcześniej partie wokalne Wayne’a. Tam, gdzie będzie koniecznie dośpiewanie czegoś, pojawi się nowy wokalista Static-X, Xer0.
W sieci jest już dostępny pierwszy singiel z tej płyty. Kawałek „Hollow” został bardzo dobrze przyjęty. Czyżby niemożliwe stało się jednak możliwe i Static-X nagra dobrą płytę bez swojego lidera? Zobaczymy na koniec maja!

2 komentarze
Dodałbym do listy Hatebreed (29.05), Hardbone (8.05) i Asking Alexandria (15.05).
Hej! Hatebreed w związku z epidemią przełożyło premierę na późniejszy termin. Jeszcze nie podali, na kiedy dokładnie.