Od czego zacząć tekst dotyczący płyty, na którą od trzydziestu pięciu lat czekała większa część fanów ciężkiego brzmienia? Może od tego, że należę do (wąskiej?) grupy zwolenników Black Sabbath z nieodżałowanym Ronniem Jamesem Dio za mikrofonem. Tak, zgadza się – i premiera świetnego „The Devil You Know” pod szyldem Heaven & Hell elektryzowała mnie dużo bardziej niż zdająca się nie mieć końca opera mydlana pod tytułem – „zrobimy płytę z Ozzym… a może jednak nie?”. Koniec końców płyta pojawiła się na sklepowych półkach, a „13” nagrana w (niemal) oryginalnym składzie Sabbath musi zmierzyć się z wielkimi oczekiwaniami fanów na całym świecie. Jak wyjdzie z tego starcia? Trudno stwierdzić. Ja jednak podzielę się z Wami moją opinią na temat nowego dzieła brytyjskiego kwartetu.
Skupię się na regularnej (zawierającej osiem utworów) wersji płyty. Bo jak pewnie wiecie, wydawca idąc z duchem czasu postanowił, rozłożyć cztery (tak, cztery!) dodatkowe utwory na dwa limitowane wydawnictwa. To jednak historia na osobny artykuł.
Niemal godzina muzyki, zamknięta w ośmiu utworach musi zwiastować jedno – niezwykle rozbudowane kompozycje. Nie inaczej! Średni czas trwania utworu na „13” to aż siedem minut. Co więcej, najnowsza płyta Sabbath to niemal kwintesencja doom metalu. Utwory są wolne („End Of The Beginning”, „Damaged Soul”), posępne („God Is Dead?”) i niezwykle mroczne („Zeitgeist”). Poza kilkoma (czadowymi skądinąd) przyspieszeniami w drugiej, swingującej części „God Is Dead?” czy w rock 'n’ rollowym „Loner” – otrzymujemy niezwykle ciężki materiał. Momentami ciężar jest aż nie do zniesienia – monotonne patenty, powolne solówki – wszystko to, jak dla mnie, zbyt długie! I choć nieśmiertelny Tony Iommi co i rusz proponuje naprawdę zawodowe riffy, Geezer Butler nie zawodzi swoim pulsującym basem, Ozzy mruczy w swoim stylu (i przygrywa na harmonijce, co ma niezwykły klimat!), a gościnnie bębniący Brad Wilk nie wychodzi ze swojej roli ani przez chwilę – ciężko przebrnąć przez całość płyty od początku do końca przy jednym podejściu.
Sporym mankamentem, który wywołał swego rodzaju burzę w Internecie jest wtórność materiału. O ile doszukiwanie się we wstępie do „End Of The Beggining” motywów z „Black Sabbath” może wydać się nieco przesadzone (choć z pewnością pewne cechy wspólne są słyszalne) o tyle ciężko wyzbyć się uczucia déjà vu słuchając „Loner” (jawne nawiązania do „N.I.B.”) czy świetnego „Zeitgeist” (niemal stuprocentowa zrzynka z „Planet Caravan”). Do tego raczej mierny „Live Forever”, omijany przeze mnie niemal przy każdym kontakcie z „13”. Mocnym punktem jest oniryczny „God Is Dead?”, który rozwija się w bardzo czadową kompozycję z charakterystycznym, swingującym riffem (jednym z najlepszych na krążku!). Całkiem dobrym podsumowaniem krążka jest natomiast „Dear Father”, utwór łączący posępny charakter płyty z chwilowymi przyspieszeniami, których również na „13” nie brakuje. I ta burza, która kończy płytę, spinając klamrą najnowsze dzieło Sabbath oraz sławny debiut z 1970 roku!
Pięćdziesiąt trzy minuty ciągną się niebywale, nie mniej – mają w sobie coś magicznego. Rick Rubin wyczarował dodatkowo brudne, klimatyczne brzmienie, dzięki czemu wszystko na „13” „dygo jak należy”. Nie mniej – bardzo ciężko podsumować ten materiał. Z jednej strony oczekiwania były naprawdę wielkie, a Sabbath nagrali old-schoolowy krążek w swoim stylu, nie zważając (wydawać by się mogło) na opinię słuchaczy, z drugiej – niemal połowa kompozycji to odgrzewane kotlety sprzed trzech dekad! Wiem, że wymaganie od Black Sabbath rewolucyjnych zmian nie ma żadnego sensu i w żadnym wypadku nie oczekiwałem od tej płyty jakiegoś niesamowitego przełomu. Oni naprawdę nie muszą już nikomu niczego udowadniać.
I w sumie nie udowodnili. Nagrali poprawną płytę, o której ludzie będą mieli co pisać i mówić przez najbliższe kilka lat. A potem… nagrają kolejny album, albo dadzą sobie spokój. Ja od czasu do czasu do „13” wrócę, nie mniej nie sądzę, aby płyta namieszała w moim tegorocznym podsumowaniu płytowym. Posłuchajcie jednak koniecznie!
Track lista:
01. End Of The Beginning
02. God Is Dead?
03. Doner
04. Zeitgeist
05. Age Of Reason
06. Live Forever
07. Damaged Soul
08. Dear Father
09. Methademic (edycja kolekcjonerska)
10. Peace Of Mind (edycja kolekcjonerska)
11. Pariah (edycja kolekcjonerska)
12. Naïveté in Black (edycja kolekcjonerska
Autor: Tomasz Kulig
Rok publikacji: 2013
1 komentarz
Visitor Rating: 5 Stars