RECENZJE

Recenzja: Corey Taylor – „CMFT”, czyli wielki zawód

Corey Taylor CMFT

Slipknot to zdecydowanie jeden z najważniejszych zespołów w moim życiu. Uwielbiam ich wszystkie albumy. Muzycy w zeszłym roku zachwycili mnie swoim ostatnim wydawnictwem pt. „We Are Not Your Kind”. Zdecydowanie był to najlepszy longplay 2019 roku.

Teraz wokalista grupy postanowił sobie trochę od grupy odpocząć i wydał debiutancki solowy album pt. „CMFT” 2 października 2020 roku. Pierwsze single bardzo mnie zachęciły do przesłuchania zbliżającej się premiery. Jednak z późniejszymi zapowiedziami bywało różnie. Z każdym przedpremierowym utworem wręcz coraz gorzej. Doprowadziło to do tego, że zasiadłem do słuchania płyty dopiero tydzień po jej wypuszczeniu.

[newsletter]

„CMFT Must Be Stopped” i „Black Eyes Blue” – zapowiadało się nieźle

Początki były dobre. Pierwsze single od razu znalazły się na mojej liście najlepszych kawałków 2020 roku i od ich publikacji regularnie do nich wracam. „CMFT Must Be Stopped” to zupełnie nowa twarz Corey’a. Wokalista połączył hard rock z hip-hopem i we współpracy z Tech N9nem i Kid Bookiem nagrał tę piosenkę. Brzmi to bardzo energicznie i odkrywczo. I właśnie tego zacząłem oczekiwać od „CMFT”.

Chciałem poznać na nowo Taylora, zobaczyć jego inspiracje

Sporo pozytywnych emocji przyniósł również wydany tego samego dnia  „Black Eyes Blue”. Był to spokojniejszy utwór, który sporo różnił się od jego kooperacji z raperami. Jednak bardziej mnie urzekł i częściej do niego wracam. Po wielokrotnym przesłuchaniu niestety zacząłem dostrzegać, że w „Black Eyes Blue” nie ma nic wyjątkowego. Piosenka po prostu mi się przejadła. Tak czasem bywa. Jednak tak czy siak te utwory zwiastowały, że „CMFT” może być naprawdę ciekawym dziełem.

Nuda, sztampa i średnie brzmienie – „CMFT” negatywnie zaskoczyło

Kolejne single, które pojawiły się po „CMFT Must Be Stopped” i „Black Eyes Blue” bardzo mnie zniechęciły do zbliżającej się premiery. Nawet w dniu wydania „CMFT” zapomniałem, że to dzieło wychodzi. I posłuchałem go dopiero po kilku dniach.

Po zapoznaniu się z całością stwierdzam, że na tej płycie nie ma praktycznie niczego odkrywczego. Corey nawiązuje do wielu gatunków muzycznych, które nie tworzą zwartej całości. W „Samantha’s Gone” dostajemy w miarę porządnego hard rocka, aby już w następnym kawałku dostać materiał, który nie nadaje się do słuchania na trzeźwo.

„Meine Lux”  to po prostu tragedia

Widać, że jest połączeniem wielu niepasujących do siebie pomysłów. Z początkowego odliczania wokalisty Slipknota chciało mi się po prostu śmiać. Refren w postaci śpiewanej nazwy utworu jest żałosny i wręcz niesłuchalny.

Na szczęście następny utwór pt. „Halfway Down” nie był już taki zły, ale do wybitnych też go nie mogę zaliczyć. Da się tego słuchać. Wracając do „Meine Lux” to dodam tylko, że nie jest to najgorszy utwór na płycie, co nie pociesza słuchacza.

Po co Corey’owi tyle spokojnych numerów?

„CMFT” pokazało muzyka od zupełnie nowej strony, bo utwory typu „Kansas” nigdy się nie pojawiały w repertuarach Slipknota czy Stone Sour. Lubię, kiedy twórcy wplatają ballady albo spokojniejsze momenty do swojej twórczości (świetnie to robią m.in. Death Angel czy Testament). Jednak czasem nie wychodzi to zbyt dobrze.

W przypadku Corey’a jest bardzo nijako. Te numery niczym się nie wyróżniają i jest ich zbyt dużo. Ogólnie na płycie znajduje się w sumie 13 piosenek, co jest liczbą zdecydowanie zbyt dużą. Myślę, że gdyby muzyk wydał ich 8, a resztę dodał w wersji deluxe, to wyszłoby to o wiele przystępniej dla słuchacza.

Kolejnym takim numerem, który kompletnie nie zrobił na mnie wrażenia jest „Home”. Wykonanie jest całkiem niezłe, a głos Corey’a pasuje do takiej muzyki. Jednak jego ballady są bardzo, ale to bardzo sztampowe. Muzyk próbuje udawać Eltona Johna czy Guns N’Roses, ale to mu nie wychodzi. Jako plus mogę zaliczyć, że w jego wokalu słychać, że w ten sposób wyraża swoje bardzo prywatne emocje. To nadaje ciekawego wydźwięku utworom.

Sprawdź również te recenzje:

„European Tour Bus Bathroom Song” – co to w ogóle jest?

Jak wspominałem, „Meine Lux” nie jest najgorszym utworem na „CMFT”. Jest nim piosenka pt. „European Tour Bus Bathroom Song”, która jest po prostu tragiczna. Tak kiepskiej produkcji dawno nie słyszałem. Nawet Piotr Luczyk na ostatnim albumie Kata zaprezentował dość wysoki poziom w tej kwestii. Tutaj jednak dostajemy wiele dźwięków, które do siebie nie pasują. Od słuchania tego potrafi rozboleć głowa. Nie polecam nawet najgorszemu wrogowi słuchać kończącego album „CMFT” utworu pt. „European Tour Bus Bathroom Song”.

„CMFT” Corey’a Taylora – po prostu niewypał

Po pierwszych singlach bardzo czekałem na ten album. Jednak 2 października w dniu premiery bardzo się zawiodłem. Miała to być porządna płyta, której celem było ugruntowanie i tak już bardzo wysokiej pozycji w światku metalowym.

Niestety jest to swego rodzaju kompromitacja. Miejmy nadzieję, że ta płyta nie zabije talentu Taylora i na następnej płycie Slipknota dostaniemy tak soczyste kąski jak na „We Are Not Your Kind” z 2019 roku. Nie miejmy wokaliście tej płyty za złe i zapomnijmy o niej. Jednak z chęcią zobaczyłbym Corey’a podczas solowego koncertu z tym materiałem, bo niektóre utwory w wersji live mogą nabrać zupełnie nowego wydźwięku.

Corey Taylor CMFT
Corey Taylor – CMFT (2020)


Lista utworów „CMFT”:

1. HWY 666
2. Black Eyes Blue
3. Samantha’s Gone
4. Meine Lux
5. Halfway Down
6. Silverfish
7. Kansas
8. Culture Head
9. Everybody Dies in My Birthday
10. The mMria Fire
11. Home
12. CMFT Must Be Stopped
13. European tour bus bathroom song

Podobne artykuły

Recenzja: Thy Disease – Costumes Of Technocracy

Tomasz Koza

Recenzja: Marilyn Manson – „We Are Chaos”

Miłosz Śmiałek

Godsmack pozostaje w swojej strefie komfortu – recenzja „When Legends Rise”

Szymon

Zostaw komentarz