Byłem jednym z pierwszych, którzy wołali o pomstę do nieba, gdy usłyszałem „Never Never”. Mając w pamięci arcysłabą (przynajmniej moim zdaniem) poprzednią płytę i tegoroczny koncert w ramach Impact Festival, na którym niebywale się wynudziłem, sądziłem, że Korn nie może mnie już niczym zaskoczyć. A z resztą. Ja ich przecież nigdy nie lubiłem.
Tym większe było moje zdziwienie gdy zetknąłem się z „The Paradigm Shift”. Ciekawe melodie, ciut schizofreniczny („Love & Meth”!) i jak zwykle rozpoznawalny wokal oraz zadziorne riffy. Ponadto – Head wrócił! I choć spora grupa ludzi twierdzi, że „tego nie słychać” – podejrzewam, że czwórka muzyków z Bakersfield czuła się pewniej przesiadując (przynajmniej w połowie nagrań) w studiu ze starym znajomym. A „The Paradigm Shift” to naprawdę dobra płyta!
Choć sądziłem, że trzy kwadranse z Kornem mogą okazać się zbyt długie – myliłem się. Dwanaście kompozycji mija niezwykle szybko i bliżej im do świetnego (mojego ulubionego, by the way) „Untitled” (czy jakkolwiek chcecie go nazwać) niż do biednego „The Path Of Totality”. Nowomodna elektronika, wpychana przez wszystkich na siłę gdzie tylko się da, ustąpiła miejsca sprawdzonym patentom, choć oczywiście nie znikła całkowicie. Ale w takiej formie nawet ja muszę przyklasnąć nowym rozwiązaniom.
Dobry groove (ukochany przeze mnie „What We Do”), specyficznie „urywane” tu i ówdzie partie gitar („Victimized”) a także przebojowe refreny (nie wymienię przykładu, bo musiałbym spisać prawie wszystkie tytuły). Brzmi jak recepta na nagranie dobrej płyty przez Korn? Zgadza się. I choć do wspomnianej wyżej „Untitled” trochę „The Paradigm Shift” brakuje, to wciąż, jest to jeden z lepszych (dla mnie, nadwornego hejtera Korna) albumów tej kapeli.
Możecie się obrażać lub nie zgadzać z moją opinią. Ba! Pewnie część z Was będzie chciała spalić mnie na stosie płonącym na połamanych egzemplarzy „The Paradigm Shift”. Co mi tam! Według mnie Korn nagrał naprawdę solidną płytę, do której miło wrócić i której… niezwykle dobrze słucha się w samochodzie! A to dla mnie dwa (prawie) najważniejsze wyznaczniki przy ocenie kolejnych krążków. Fin.
Track lista:
01. Prey For Me
02. Love & Meth
03. What We Do
04. Spike In My Veins
05. Mass Hysteria
06. Paranoid And Aroused
07. Never Never
08. Punishment Time
09. Lullaby For A Sadist
10. Victimized
Autor: Tomasz Kulig
Rok publikacji : 2013
2 komentarze
Visitor Rating: 5 Stars
Visitor Rating: 3 Stars