Debiut Machine Head, czyli płyta „Burn My Eyes” przez wielu uważana jest za najlepszą pozycję w dyskografii zespołu. Trudno dziwić się tej opinii, krążek do dziś poraża mocą i jest kopalnią świetnych riffów.
Jest również świadectwem swoich czasów – łączy klasyczne thrashowe brzmienie, z groove metalowym ciężarem, a obok tradycyjnego sposobu śpiewania obecne jest także skandowanie, któremu niedaleko do nu metalu.
Zespół postanowił uczcić 25-lecie wydania tego albumu specjalną trasą koncertową, podczas której odgrywa na żywo debiutancki album od pierwszego do ostatniego dźwięku. Dwa występy w ramach tej trasy zorganizowano w Polsce.
[newsletter]
Machine Head zagrał w Gdańsku i Warszawie
Pierwszy z wymienionych koncertów zorganizowano 18 października w gdańskim klubie B90, następny dzień później w warszawskiej Progresji. Miałem przygotować klasyczną relację, ale mija się to z celem, bo koncert w stolicy był transmitowany na żywo na Facebooku, obecnie można go bez problemu obejrzeć w całości w sieci.

Machine Head w Polsce – dwa koncerty w jednym
Warte odnotowania są dwie rzeczy. Po pierwsze Machine Head grało naprawdę długo – cały występ trwał ponad 3,5 godziny i został podzielony na dwie osobne części. W pierwszej odegrano przekrojowy set, na który składały się utwory z większości płyt zespołu (oprócz debiutu). Zespół zagrał także nowy singiel, czyli „Do or Die”. W sumie było to 16 numerów, czyli w zasadzie pełnoprawny koncert – gdyby zespół zszedł w tym momencie ze sceny, nikt nie miałby prawa czuć się rozczarowanym.
I zespół faktycznie zszedł ze sceny, ale wrócił po 10 minutach i odegrał debiut od pierwszego do ostatniego utworu, wplótł w to także miks coverów. Był to prawdziwy metalowy maraton, a na wielkie słowa uznania zasługuje Robb, który do końca nie dawał po sobie oznak zmęczenia.