SPECJALNE

Judas Priest – „Angel of Retribution”, 15 rocznica wydania albumu

Judas priest Angel of Retribution
Koncert zespołu Faun

Długich 15 lat fani Judas Priest musieli czekać na kolejną płytę swojego ulubionego zespołu z Robem Halfordem za mikrofonem. W tym czasie wokalista wprost eksplodował twórczo i znacząco rozszerzył wachlarz swoich muzycznych fascynacji. Równolegle jego koledzy próbowali utrzymać przy życiu macierzystą formację – z mizernym skutkiem. Panowie jednak spotkali się ponownie i wzięli razem do pracy, której owocem był krążek „Angel of Retribution”. Światową premierę miał 28 lutego 2005 roku. W rocznicę tego wydarzenia przyjrzyjmy się bliżej okolicznościom jego powstania!

Lata 90. – trudny czas dla klasycznego metalu

Szczyt popularności muzyki metalowej przypada na lata 80. XX wieku. Wtedy to nakłady płyt zespołów z nurtu NWoBHM, czy klasycznego metalu z korzeniami jeszcze w latach 70. osiągały milionowe wartości, a zespoły takie jak Iron Maiden, Judas Priest i wiele innych były megagwiazdami. Następna dekada nie była jednak tak łaskawa dla tych zespołów. W przypadku Judas Priest zaczęła się jednak zaskakująco dobrze!

„Painkiller” – tego albumu nie trzeba specjalnie przedstawiać. Wydany w 1990 roku krążek przez wielu uznawany jest za najlepszy w dorobku zespołu. Nie sprzedał się tak dobrze jak „Screaming for Vengeance” czy „Defenders of The Faith”, ale miał w sobie surową metalową moc i bliżej mu było thrash metalu niż klasycznego heavy.

Po jego wydaniu Judas Priest było wprost rozchwytywane, a zespół w latach 1990-1991 zagrał ponad 150 koncertów. Wtedy też jednak coś zaczęło się psuć.

Rob Halford odchodzi z Judas Priest

Niezadowolony był przede wszystkim Rob Halford, który pragnął eksplorować nowe rejony muzyczne, zafascynował się twórczością takich zespołów jak Pantera, chciał grać ciężej i zadziorniej. Wiedział, że w Judas Priest nie miał na to szans, więc zdecydował się odejść. Decyzja zapadła już w 1991 roku, ale formalnie (ze względu na różne zobowiązania) ogłoszono to dopiero rok później.

Halford nie zasypiał grusze w popiele i niemal od razu prężnie przystąpił do działania. Już we wrześniu 1993 roku ukazała się debiutancka płyta jego nowej formacji, czyli Fight, pod tytułem „War of Worlds”. Faktycznie była cięższa i bardziej zadziorna niż większość dokonań Judas Priest. Spotkała się też z bardzo dobrym odbiorem recenzentów i fanów – tylko w Stanach Zjednoczonych sprzedała się w nakładzie blisko 250 tys. sztuk.

W sumie z Fight Rob Halford nagrał trzy albumy. Przy okazji nagrał też album „Voyeurs” w ramach jednorazowego projektu 2wo z gitarzystą znanym pod pseudonimem John 5.

Halford na tym jednak nie poprzestał i powołał do życia formację… Halford, którą bez wątpienia można uznać za najważniejszą w jego dorobku poza Priest. Jej debiutancki album „Ressurection” ukazał się w 2000 roku i okazał się wielkim sukcesem. Co ciekawe jego brzmienie było bliższe klasycznym dokonaniom muzyka. Czyżby zatęsknił za tradycyjnym heavy metalem? Najpewniej tak, co udowodniła następna płyta formacji, czyli „Crucible” z 2002 roku.

Ogólnie można podsumować, że lata 90. dla Roba Halforda były okresem udanych eksperymentów. Jako solowy artysta nie sprzedawał już milionów płyt, nie grał wielkich tras koncertowych w wypełnionych po brzegi halach czy stadionach, ale z całą pewnością mógł czuć się spełniony jako artysta. Tego nie mogli powiedzieć o sobie jego koledzy z Judas Priest.

[newsletter]

Judas Priest na zakręcie

Po odejściu Halforda Judas Priest przeszło w stan hibernacji. Po ostatnim koncercie w 1991 roku następny zagrało dopiero… w 1997. Był to jednak zaledwie jeden występ. Czas na prawdziwą trasę koncertową przyszedł dopiero rok później. Stało się to możliwe dzięki zatrudnieniu w 1996 roku nowego wokalisty – Amerykanina Tima „Rippera” Owensa.

Wybór był nieprzypadkowy – Owens grał w kilku mniej znanych składach, ale zasłynął też jako wokalista zespołu British Steel, który był… coverbandem Judas Priest. Tak też zwrócił uwagę pozostałych muzyków Judas.

Szybko przystąpiono do prac nad nową muzyką, a ich owocem był album „Jugulator” z 1998 roku. Co ciekawe był on niezwykle ciężki i ostry, jak na standardy Judas Priest, a jego styl można wręcz ocenić jako thrash metal. Spotkał się z umiarkowanym przyjęciem. Część fanów odrzuciła go całkowicie, inni uznali, że muzyka jest nawet niezła, ale brakuje Roba. Bez względu na wszystko zespół jednak powrócił do żywych. Warto nadmienić, że w ramach trasy promującej ten album Judas Priest po raz pierwszy odwiedziło Polskę – w marcu 1998 roku zespół zagrał na Metalmanii.

O ile pierwsza płyta z Owensem została przyjęta umiarkowanie, o tyle następna, czyli „Demolition” z 2001 roku została powszechnie skrytykowana. Przede wszystkim za nieudane eksperymenty brzmieniowe i romans z nu-metalem. Na początku XXI wieku, tuż po tym, jak Rob Halford, wydał świetnie przyjęty album „Ressurection”, jego macierzysta formacja przechodziła największy kryzys w historii.

Powrót Roba Halforda do Judas Priest – potrzebny był pretekst

W okolicach 2002-2003 roku wydawało się, że to Judas Priest bardziej potrzebuje Roba Halforda niż na odwrót. W praktyce okazywało się jednak, że obie strony robiły pewne podchody do siebie – potrzebny był jednak pretekst, żeby rozpocząć rozmowy na poważnie. Tym okazał się box Metalogy, który można uznać za rozbudowane do rozmiaru 4 płyt CD i jednej DVD wydawnictwo spod szyldu „The Best of…”. Pojawienie się go na rynku, zupełnie przypadkowo, zbiegło się z ogłoszeniem, że Rob Halford wraca do Judas Pirest. Było to duże ogłoszenie w świecie metalu, wielu liczyło na to, że uda się osiągnąć efekt świeżej energii, podobnie jak w przypadku powrotu Bruce’a Dickinsona do Iron Maiden i powstanie z tego coś wyjątkowego.

Zanim jednak przystąpiono do prac nad nowym albumem, zespół ruszył w trasę koncertową. W czerwcu 2004 roku podczas występu w Hannoverze w Niemczech Rob Halford stanął za mikrofonem Judas Priest po raz pierwszy od 13 lat. W sumie w tamtym roku zespół zagrał blisko 50 występów.

Judas powstaje!, czyli premiera „Angel of Retribution”

Prace nad płytą przebiegły niezwykle sprawnie i była ona gotowa do wydania w zasadzie pod koniec 2004 roku. Wydawca jednak zdecydował o premierze 28 lutego lutego 2005 roku (w Japonii 23 lutego) – wszystko po to, aby zgrać wydanie płyty z początkiem wielkiej trasy koncertowej. „Angel of Retribution” okazało się wielkim hitem. W Stanach Zjednoczonych płyta trafiła na 13. miejsce w zestawieniu bestsellerów Billboardu – najwyższe w historii zespołu! W wielu krajach krążek trafił nawet do pierwszej „10” – tak było między innymi w Szwecji, Hiszpanii, Norwegii, Niemczech czy Finlandii.

Wydanie płyty pociągnęło za sobą wspomnianą już trasę koncertową. Tylko w 2005 roku Judas Priest zagrało 110 koncertów. Był to czwarty najbardziej pracowity rok w historii zespołów. Więcej razy Halford i spółka pojawiali się na scenie tylko w 1979, 1981 i 1984 roku, czyli u szczytu popularności – swojego i muzyki, którą grali.

„Angel of Retribution” – najbardziej naturalna płyta Judas Priest

Muzyczna zawartość „Angel of Retribution” została określona przez Glenna Tiptona, gitarzystę zespołu, jako najbardziej naturalna płyta Judas Priest. Trudno się z tą opinią nie zgodzić, bo na krążku coś dla siebie znajdą zarówno miłośnicy dokonań z okresu „British Steel”, jak i „Painkillera”. Zespół postanowił też sięgnąć do swojego przepastnego archiwum i wygrzebać z niego muzykę, którą można by wykorzystać.

Tak powstało między innymi „Judas Rising”. Utwór był niemal gotowy do umieszczenia na płycie… „Screaming for Vengeance” z 1982 roku. Wtedy jednak nosił tytuł „Earth, Wind and Fire”. Z jeszcze odleglejszych czasów, bo z lat 70. jest basowy riff, który napędza numer „Revolution”, długą historię ma także utwór „Demonizer”.

Takie żonglowanie twórczością z różnych epok działalności Judas Priest miało jednak swoją cenę. O ile fanom płyta bardzo przypadła do gustu, o tyle recenzenci nie byli już tak zachwyceni. Pojawiały się bardzo wysokie oceny, ale również i średnie, w których zarzucano, że płyta ma w prosty sposób schlebić gustom fanów. Nawet jeśli była to prawda, nikt poza krytykami nie mógł mieć o to pretensji.

Judas Priest wróciło na dobre

Wydana w 2005 roku płyta okazała się początkiem nowej i niezwykle owocnej drogi dla Judas Priest. Zespół od tamtej pory regularnie koncertuje i nagrywa płyty. Wypuścił w sumie jeszcze trzy bardzo dobrze przyjęte krążki, koncertuje też po całym świecie, a w 2020 roku na scenie hucznie obchodzi 50-lecie działalności artystycznej. Polscy fani będą mieli szanse zobaczyć zespół Judas Priest podczas Mystic Festival 2020.

Oficjalną stronę zespołu Judas Priest można znaleźć pod adresem: www.judaspriest.com 

Podobne artykuły

10 oszałamiających momentów na koncertach Rammstein

Martyna Kościelnik

Niesamowity sklep stacjonarny Rammstein. Jak wygląda i co oferuje? Będziecie zaskoczeni!

Agnieszka Kozera

Najlepszy thrash metal z Kalifornii – Testament, Exodus i Death Angel zagrają we Wrocławiu

Szymon

Zostaw komentarz