Debiut Machine Head – krążek bez słabego numeru
Styl debiutu był niezwykle istotny, ale nawet najlepsze założenia muzyki byłyby niewystarczające, gdyby nie dobre kompozycje, a tych na „Burn My Eyes” nie brakuje. Machine Head od pierwszego do ostatniego dźwięku uderza pełną metalową mocą. Jak debiutantom udało się osiągnąć taką doskonałość kompozycyjną? Otóż… wcale nie byli to tacy debiutanci.
Forbidden => Vio-Lence => Machine Head
Motorem napędowym Machine Head od początku działalności jest Robb Flynn. Zespół ten założył on w 1991 roku, ale na scenie metalowej działał już od 1985 roku, kiedy to dołączył do thrashowej załogi Forbidden, z którą grał do 1987 roku i był współautorem kilku kompozycji, które znalazły się nawet na debiutanckim krążku zespołu – wydanym w 1988 roku, już po jego odejściu pod tytułem „Forbidden Evil”.
Flynn bardzo szybko dołączył do innego thrashowego zespołu, czyli Vio-Lence, w którym zagrzał miejsce na trochę dłużej. Skład był związany z Bay Area i tworzył bardzo klasyczną odmianę „śmieciowego” metalu. Jego twórczość spotykała się jednak z dość ciepłym przyjęciem, a debiutancki album – „Eternal Nightmare” z 1988 roku – był nawet notowany na amerykańskiej liście Billboard. Dotarł tam do 154., sprzedał się mniej więcej w 30 tysiącach egzemplarzy.