Judas Priest od zawsze był zespołem, który jako jeden z pierwszych wyczuwał zmieniające się nastroje w guście odbiorców. Tak było w latach ’70 kiedy to przeszedł od psychodelicznego, podszytego bluesem hard rocka do soczystego, szlachetnego metalu. Tak było też na przełomie lat ’70 i ’80 kiedy to zabrał się ze wznoszącą się falą NWoBHM, a także popularnego zwłaszcza za oceanem przebojowego hard rocka zwanego pogardliwie i pieszczotliwe zarazem pudel metalem.
„British Steel” to album, który idealnie łączy wszystkie najważniejsze nurty muzyczne tamtych czasów i dla wielu jest najważniejszym dziełem w dorobku Judas Priest. W jakich okolicznościach powstała płyta „British Steel”? Rocznica wydania tego albumu to idealna okazja, aby to przypomnieć!
Może Cię zainteresować:
- Judas Priest – „Angel of Retribution”, 15 rocznica wydania albumu
- Hard rockowy szmer – 45. rocznica wydania debiutu Judas Priest „Rocka Rolla”
Punkowo-metalowy spór – Judas Priest wybiera metal!
Lata ’70 w muzyce rockowej to wielki spór dwóch ideologii. Z jednej strony był punk rock, czyli muzyka buntu ludzi zepchniętych na margines społeczny. Twórczość zespołów z tego nurtu nie miała w sobie nic z wirtuozerskich popisów, a twórcy wręcz szczycili się, że ich muzyka jest prostacka i prymitywna.
W ten sposób mogli wyrazić pogardę dla ówczesnych norm, a z punktu widzenia ich, jak i ich fanów przekaz był o wiele ważniejszy, niż zapis nutowy piosenek. Te musiały być jednak bardzo przebojowe i od razu wpadające w ucho, żeby przekaz dotarł do jak największej grupy.
Z drugiej strony był rosnący w siłę metal. Artyści z tego nurtu odcinali się od tego, co rzeczywiste i współczesne. Woleli koncentrować się na tematach fantastycznych, wielką wagę przykładali też do kunsztu muzycznego.
Twórczość zespołów heavy metalowych była szlachetna, wirtuozerska, a utwory rozbudowane i wielowątkowe. Często wiązało się to z tym, że były mniej przystępne – można się było nimi rozkoszować, ale do słuchania jako muzyka w tle, wedle opinii wielu słuchaczy nadawały się gorzej, co znacznie zawężało grono odbiorców.
Judas Priest w tym sporze staną zdecydowanie po stronie metalu, a płyty takie jak „Sin After Sin”, „Sad Wings of Destiny”, czy przede wszystkim „Stainded Class” wprost idealnie pokazywały, jak powinien brzmieć ówczesny metal – musiał być szybki, ostry, ale jednocześnie wykonawczo nienaganny.
Pod koniec lat ’70 spór ten zaczął wygasać, a Judas Priest było w awangardzie tych zmian.

Zabójcza maszyna Judas Priest atakuje USA!
Pierwszym zwiastunem zmian był album „Hell Bent For Leather” wydany w 1979 roku. W USA zatytułowano go „Killing Machine”. Wydania różniły się jednym utworem. W Stanach na trackliście nie znalazł się cover Fleetwood Mac – „The Green Manalishi”.
Muzyka na tym krążku zasadniczo różniła się od wydane zaledwie rok wcześniej „Stained Class”. Utwory były o wiele krótsze, ich konstrukcja była prostsza, niosły ze sobą też całkiem spory potencjał przebojowy.
Zmienił się też image zespołu. W tym wypadku dużo mówi tytuł płyty. „Hell Bent For Leather” to w wolnym tłumaczeniu „zdecydować się/stawiać na skórę”. I faktycznie w okolicach 1978/79 roku zespół zaczął ubierać skóry i ćwieki, które do tej pory zarezerwowane były raczej dla ruchu punkowego. Jednak późniejsza popularność Judas Priest sprawiła, że zaadaptował je do siebie również świat metalu.
To również podczas trasy promującej „Hell Bent…/Killing Machine” Rob Halford po raz pierwszy zaczął wjeżdżać na scenę swoim Harleyem, czym dopełniony został obraz metalowca w skórze i na motorze.
Wszystkie te zabiegi sprawiły, że Judas Priest zostało jeszcze bardziej dostrzeżone w Stanach Zjednoczonych. Płyta z 1979 roku dotarła do 128. miejsca w zestawieniu Billboardu i w owym czasie była najpopularniejszą płytą zespołu w USA.
Obrazu sukcesu dopełniła niezwykle udana trasa koncertowa. W 1979 rok był najintensywniejszym w historii zespołu. Judas Priest wystąpiło w sumie 138 razy, z czego aż 80 razy w USA. Upamiętnieniem tamtych show jest świetna koncertówka „Unleashed in The East” zarejestrowana w lutym 1979 roku w Japonii, wydana w październiku tamtego roku.
Obrany kierunek – zarówno artystyczny, jak i wizerunkowy okazał się zatem dobry. Teraz wystarczyło kuć żelazo, póki gorące.
Judas Priest nagrywa „British Steel”
W listopadzie i grudniu 1979 roku Judas Priest grało ostatnie koncerty w Europie jako support przed AC/DC, które promowało wtedy swój przebojowy album „Highway to Hell”.
Przeczytaj też: 40. Rocznica premiery „Highway to Hell”
Rob Halford przyzna później, że proste i przebojowe piosenki Australijczyków zrobiły duże wrażenie na muzykach Priest, a że mieli okazje dokładnie je poznać tuż przed rozpoczęciem nagrywania nowego albumu, była to dla nich duża inspiracja.
Prace nad „British Steel” rozpoczęły się jeszcze w grudniu 1979 roku. Zespół planował nagrywać w słynnym „Startling Studios” należącym do byłego Beatlesa Ringo Starra w jego posiadłości „Tittenhurst Park”. Później jednak przenieśli się do innego budynku na terenie i tam dokończyli nagrywanie. Miejsca było tam pod dostatkiem – posiadłość Starra liczyła prawie 10 hektarów.
Prace przebiegały sprawnie, a zespół postawił tym razem na jeszcze prostsze utwory niż poprzednim razem.
Kawałki na „British Steel” miały bardzo nieskomplikowaną konstrukcję, ale ich siłą była wielka przebojowość, momentalnie zapadały w pamięć i miały wielki potencjał na stanie się hitami!
Judas Priest pierwszy raz zastosował też pewnego rodzaju „efekty specjalne”. Na przykład w „Breaking The Law” muzycy wykorzystali odgłos tłuczonych przez siebie butelek po mleku, w „Metal Gods” natomiast uderzeń kijami i bilami bilardowymi.
Kontrowersyjna okładka „British Steel” autorstwa Polaka
Zarówno tytuł, jak i okładka płyty były przedmiotem ostrych dyskusji w zespole. Motyw żyletki obecny był od samego początku. Wpadł na niego Halford, który na maszynce do golenia zobaczył napis „Sheffield Steel”, który wskazywał słynne zakłady hutnicze w tamtym mieście, jako miejsce pochodzenia surowca. Stąd pomysł na tytułu, czyli „British Steel”, który miał dobrze oddawać ostry i zadziorny charakter muzyki.
To jednak nie od razu przypadło do gustu pozostałym muzykom. Ian Hill stwierdził, że żyletka to jednak przede wszystkim atrybut muzyki punk rockowej, a oni mimo pewnej zmiany stylu wciąż czuli się w 100% metalowcami. Udało im się jednak porozumieć w tej kwestii.
Propozycję okładki przedstawił im Rosław Szaybo, polski grafik, który w tamtym czasie był szefem projektantów w CBS, czyli wydawcy Judas Priest. Wcześniej to również on zaprojektował charakterystyczne logo zespołu. Muzykom projekt z ręką trzymającą żyletkę od razu się spodobał.
W pierwotnej wersji ostrze wyraźnie wbijało się w ciało, w ostatecznej obraz nieco złagodzono, a miejsce styku skóry z żyletką zacieniowano. W taki sposób powstała jedna z najbardziej charakterystycznych okładek w historii metalu.
https://youtu.be/5x6dlAZGpRI
Judas Priest wchodzi na szczyt
Album „British Steel” ukazał się na rynku 14 kwietnia 1980 roku i z miejsca stał się wielkim przebojem. Zawędrował na 4. miejsce najlepiej sprzedających się płyt w Wielkiej Brytanii (najwyższe w całej historii zespołu!) i 34. w USA (przy późniejszych wydawnictwach zespół zawędruje nawet do pierwszej „10”). Z perspektywy wcześniejszych osiągnięć był to wręcz gigantyczny sukces.
Symboliczny i profetyczny wydźwięk miał również teledysk do hitowego „Breaking The Law”. Judas Priest włamuje się tam do skarbca i wykrada złotą płytę z nazwą swojego zespołu. To wkrótce się ziściło, bo już w 1982 roku album „British Steel” zdobył złoty certyfikat w Stanach Zjednoczonych, co oznaczało 500 tysięcy sprzedanych egzemplarzy płyty.
Jak się później okazało, było to dopiero początek wielkich sukcesów Judas Priest. Ostatecznie album pokryje się platyną – sprzeda się w USA w nakładzie miliona sztuk.
„British Steel” otworzyło zespołowi drogę do jeszcze większej kariery. Kolejne płyty z lat ’80 również okazały się wielkimi sukcesami komercyjnymi ze szczytem popularności przypadającym na 1982 roku wraz z wydaniem albumu „Screaming For Vengeance”, którego sprzedaż w Stanach przekroczyła 2 miliony. W nakładzie przekraczającym milion sprzedały się także „Defenders of The Faith” (1984) oraz „Turbo” (1986).
Po premierze Judas Priest ruszuło w kolejną udaną trasę koncertową, a 1980 rok zamknęło z liczbą blisko 90 występów. Część z nich, w ramach brytyjskiej części trasy zespół zagrał z supportem w postaci Iron Maiden, którego debiutancki album „Iron Maiden” ukazał się na rynku dokładnie tego samego dnia co „British Steel”.
Przeczytaj też: 40. rocznica debiutu Iron Maiden
Dziś fani Judas Priest mogą się spierać, który album zespołu jest najlepszy. Czy może surowy „Stained Class” z 1978 roku, przebojowy „Screaming For Vengeance” z 1982, czy agresywny i wściekły „Painkiller” z 1990 roku. W tym gronie bez większego problemu można też wskazać „British Steel”, czyli ten, który sprawił, że zespół z miejsca zyskał gigantyczną popularność i stał się jedną z największych gwiazd metalu swoich czasów.
Fotografia Judas Priest (1980): Fin Costello/Redferns